Drapieżny Zielony (nie)Ład? O niewykonalności transformacji energetycznej w Polsce

5 dni temu

19 listopada 2024 r. w Katowicach prof. Władysław Mielczarski wraz z dr. Arturem Bartoszewiczem przedstawili raport oceny technicznej i finansowej wykonalności Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030. Ocena ta nie napawa optymizmem, być może dlatego media głównego nurtu, raczej rozentuzjazmowane względem odnawialnych źródeł energii, nie nagłośniły tego palącego tematu. Okazuje się bowiem, iż opieranie się wyłącznie na tych (niestabilnych – co wyjaśnimy później) źródłach energii i pozbawienie się możliwości korzystania z węgla będzie energetycznym samobójstwem. Te mocne słowa nijak nie korespondują z obecnymi modnymi narracjami ekologicznymi. Jednakże, jako iż w Tygodniku Spraw Obywatelskich często idziemy pod prąd, postanowiłam pochylić się nad tą „niepopularną” analizą.

Wypada zacząć od przedstawienia autorów. Władysław Mielczarski to inżynier energetyk, automatyk, profesor nauk technicznych, członek Instytutu Inżynierów Elektryków i Elektroników, a także wykładowca w Instytucie Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej. W 2005 r. otrzymał nagrodę Prezesa Rady Ministrów za wybitne osiągnięcia badawczo-naukowe, zaś w 2021 r. został uhonorowany przez prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Artur Bartoszewicz jest doktorem nauk ekonomicznych i ekspertem w zakresie polityki publicznej oraz wykładowcą w Instytucie Rozwoju Gospodarczego Kolegium Analiz Ekonomicznych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Od 2015 r. jest również członkiem Rady Programowej Polskiej Platformy Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a w latach 2020-2024 zasiadał w Radzie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

Profesor Mielczarski odpowiadał za analizę techniczną wykonalności wspomnianego już Krajowego Planu, zaś dr Bartoszewicz miał za zadanie oszacować, na ile projekt przedstawiony przez Ministerstwo jest możliwy do zrealizowania finansowo. Niestety, okazuje się, iż „jeżeli coś jest niewykonalne technicznie, to automatycznie podważona zostaje wykonalność finansowa (…). Dylematów jest ogrom”.

„Przeżyliśmy 2023 r. dlatego, iż mieliśmy węgiel”

Za główne cele swojej polityki Ministerstwo Klimatu i Środowiska obrało zmniejszenie użycia węgla oraz zwiększenie udziału źródeł odnawialnych w pozyskiwaniu energii. Gaz, według profesora Mielczarskiego, został słusznie pominięty (przyjęto, iż z uwagi na sytuację geopolityczną na gazie nie możemy opierać polityki energetycznej).

Zaplanowano drastyczne zmniejszenie zużycia węgla: „o ile dziś z węgla wytwarzamy 100 terawatogodzin energii [to bardzo dużo, np. Polska zużywa 166 – dane na rok 2023], to już w 2030 r. będą to tylko 43 terawatogodziny, a w 2040 – 4”. Oznacza to, iż górnictwo zostanie praktycznie zlikwidowane, będąc zastąpionym przez energetykę odnawialną (w tym, przez elektrownie jądrowe, gdyż w dokumencie zapisano, iż do 2040 r. ma powstać takich elektrowni siedem!).

A jak wyglądała sytuacja energetyczna w 2023 r.?

Okazuje się, iż źródła odnawialne zapewniły nam niewielki procent energii.

Za główne źródła odnawialne profesor uważa wiatraki i panele, które dostarczyły nam „w zeszłym roku ok. 27% energii”. Niestety, choć wiatr i słońce wydają się być nieograniczonymi dostawcami energii, są niestabilne – energia od nich nie zawsze jest dostępna. Chociażby w listopadzie przez 2 tygodnie mieliśmy do czynienia z tzw. flautą, tj. okresem bezwietrznym, a przy okazji nie było również słońca. „W naszych warunkach klimatycznych flauty zdarzają się 2 lub 3 razy do roku, a tak długa flauta (tj. 10-12-dniowa) zdarza się w zasadzie co roku”.

Według profesora opieranie życia społeczeństwa na tak niestabilnej energii to energetyczne samobójstwo.

„Przez 2 tygodnie listopada my istnieliśmy tylko dlatego, iż mamy węgiel – 90% energii w każdym tygodniu pochodziło z węgla”.

„W 2023 r. źródła konwencjonalne dostarczyły ok. 72% energii. (…) Przeżyliśmy 2023 r. dlatego, bo mieliśmy węgiel. Jak więc można kasować coś, dzięki czemu się żyje? To jak podcinanie żył albo zagłodzenie się, mając wokół jedzenie. (…)

Gdyby nie górnictwo, gdyby nie węgiel, dziś siedzielibyśmy po ciemku”.

Profesor wspomina również o innych źródłach odnawialnych (typu A, czyli o biomasie, biogazie, wodzie i czasem hybrydowych, niezależnych od pogody), które są w stanie pracować w miarę ciągle, ale których zasoby paliwowe są małe (by przypomnieć, iż w Polsce wody mamy mniej niż w Egipcie). Te źródła z kolei mogą dostarczyć nam „mniej niż 6% energii”.

„Elementarne błędy Ministerstwa”

Prof. Mielczarski opracował wraz ze swymi studentami i doktorantami programy optymalizujące skład energii. W prostych słowach tłumaczy, iż chodzi o to, aby „wszyscy mieli energię niedrogo”. Sprawdzili dane opublikowane przez Ministerstwo – pytając program o to, czy można ten plan zrealizować. Odpowiedź była przecząca – program wskazał na „mnóstwo elementarnych błędów popełnionych przez Ministerstwo”.

Jednym z nich ma być rozdzielenie energii pochodzącej z wiatru i tej ze słońca. „Mamy wiele dni, gdy jednocześnie świeci słońce i wieje wiatr. Ministerstwo to rozdzieliło: najpierw cały wiatr, potem tylko słońce, a potem to razem dodamy. A to się nakrywa i dostajemy takie ilości energii, iż nie możemy jej odebrać i operatorzy wyłączają odnawialne źródła. Nie można oddzielać czasowo jednego od drugiego!” (…).

„Wydaliśmy miliardy na odnawialne źródła i wydajemy nadal, a tylko w roku 2024 operator sieci 50 razy wyłączał farmy wiatrowe! (…)

Miliardy idą w złym kierunku, na same wiatraki na morzu pójdzie 100 miliardów złotych”

– mowa jedynie o wiatrakach, nie licząc kolejnych miliardów na linie wysokiego napięcia potrzebne do realizacji tego przedsięwzięcia.

Jeśli zaś chodzi o węgiel, według Ministerstwa w 2040 r. potrzebne nam będą 3 miliony ton tego surowca. Według obliczeń profesora, potrzeba będzie około 30 milionów ton – „to jest minimum jakie powinniśmy mieć. Bez tego będziemy mieć duże trudności”.

Krótko mówiąc, plan Ministerstwa jest „nie tylko błędny, ale i szkodliwy.

I nierealny od strony technicznej!”, zaś próba jego realizacji „doprowadzi do katastrofy energetycznej”.

A ile kosztuje brak energii?

Według prof. Mielczarskiego możemy założyć, iż w tej chwili jedna megawatogodzina kosztuje ok. 500 złotych, zaś jej niedostarczenie – ok. 50 tysięcy złotych. Ta drastyczna różnica powinna zrobić wrażenie na tyle duże, by dodatkowo wymusić refleksje nad uzależnianiem gospodarki jedynie od niestabilnych źródeł energii, takich jak wiatr czy słońce.

Nie możemy pozwolić sobie na braki energii.

Są tylko trzy technologie mogące zapewnić nam ciągłość dostaw: atom, gaz i węgiel. Prof. Mielczarski podsumowuje: „Atom – nie mamy; gaz – trochę mamy, ale więcej nie próbujemy w związku z niestabilną sytuacją geopolityczną”, no i węgiel – mamy własny!

„Weźmy podejście amerykańskie, oni chcą z ropy robić golden age, a my mamy węgiel i chcemy likwidować kopalnie… Oni w oparciu o własne złoża robią golden age i my pójdźmy tą drogą”.

Tymczasem zamiast iść drogą prowadzącą ku tej „złotej erze”, wykorzystując potencjał naszego „czarnego złota”, my idziemy ku „drapieżnemu” zielonemu (nie)ładowi, co innymi słowy może być niestety prostą drogą ku katastrofie energetycznej…

Wszystkie powyższe cytaty pochodzą z:
Portal tarnogórski.info, „Profesor ujawnia. Ten raport wstrząśnie Polską” [dostęp: 09.12.2024]


***

Raport Drapieżny Zielony (Nie)ład – ekspertyza pod redakcją dra Artura Bartoszewicza

Prof. Mielczarski i dr Bartoszewicz są również współautorami (wraz z 11 innymi ekspertami) raportu pt. „Drapieżny Zielony (Nie)ład”. Proponowane przez nich rozwiązania nie spotkały się z żadnymi argumentami z drugiej strony, które podważyłyby jakiekolwiek dane tam przedstawione. Pozwolę sobie zaprezentować kilka cytatów z niniejszego raportu, by zachęcić ewentualnych czytelników do zapoznania się z tym cennym dokumentem.

Prof. dr hab. Ryszard Piotrowski: „Zarówno koncepcja Europejskiego Zielonego Ładu, jak i służące do jej realizacji istotne rozwiązania szczegółowe są niezgodne z postanowieniami Konstytucji RP”;

Prof. dr hab. inż. Maciej Chorowski, dr hab. inż. Ziemowit Malecha: „Europejski Zielony Ład jest skomplikowanym zespołem wzajemnie powiązanych rozporządzeń i dyrektyw, które uzasadniane są koniecznością ograniczenia emisji gazów cieplarnianych ze względu na zapobieganie zmianom klimatycznym. Bezkrytyczne wdrażanie wszystkich tych aktów prawnych, a w szczególności dotyczących energetyki w warunkach polskiego miksu energetycznego, doprowadzi do załamania się energetyki, utraty konkurencyjności przez polską gospodarkę oraz pauperyzacji znacznej części ludności Polski”;

Mgr Tomasz Cukiernik: „Istotnym ograniczeniem wolności są związane z tym [z realizacją Europejskiego Zielonego Ładu] różnego typu szkodliwe euroregulacje, jak zakaz rejestracji samochodów spalinowych po 2035 r., dyrektywa 2010/31/UE, ESG czy dyrektywa w sprawie należytej staranności przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju. Co więcej, w wyniku dalszego wdrażania unijnej polityki dekarbonizacyjnej i Europejskiego Zielonego Ładu nasz kraj może całkowicie utracić i bezpieczeństwo energetyczne (braki energii), i suwerenność energetyczną (bo pozbędzie się generowania energii z węgla, który ma), i bezpieczeństwo żywnościowe (upadek rolnictwa), i suwerenność żywnościową (import żywności), a w ten sposób popadnie w zależność od czynników zewnętrznych. To wszystko nie tylko doprowadzi do dewastacji gospodarki, ale choćby zagraża biologicznej egzystencji narodu”.

Dr Artur Bartoszewicz: „Rozhisteryzowany narracją klimatyzmu naród dokonuje fałszywych wyborów konsumenckich. Ukierunkowany totalną propagandą, poddany przemocy finansowej, spauperyzowany wynikami błędnych decyzji – poszukuje produktów i usług wpisujących się w ramy wyimaginowanej gospodarki zeroemisyjnej. Szybkość implementacji zmian wymusza zakupy technologii i gotowych produktów z innych obszarów gospodarczych. Krajowi przedsiębiorcy stają się jedynie dystrybutorami i instalatorami rozwiązań produkowanych przede wszystkim w Chinach. (…) Tworzona jest piramida finansowa naiwności, która zakłada sukces ideologii, przy czym owa zeroemisyjność ma być sfinansowana ze środków publicznych (de facto różnego typu podatków). Miraż transformacji usprawiedliwia wydawanie środków publicznych. Zawładnięci ideologią Zielonego Ładu politycy i aktywiści dają przyzwolenie na ogromną interwencję państwa we wszystkie rynki i sektory, a wręcz jej żądają. W Polsce do dziś nie oszacowano pełnego budżetu transformacji energetycznej. Kwoty, które mogą się okazać konieczne do wydania do 2030 r. na inwestycje związane z transformacją energetyczną, w tym transformację rynku energetycznego, sięgają w przybliżeniu choćby kilkuset miliardów złotych”.

Źródło:
Drapieżny Zielony (Nie)ład. Ekspertyza pod redakcją dra Artura Bartoszewicza” [dostęp: 09.12.2024]

Idź do oryginalnego materiału