Prezydent Donald Trump brnie w pochwałę jednego z czołowych osiągnięć cywilizacji śmierci – procedury in vitro. Stwierdził, iż kobiety mogą być zadowolone z jego działań, bo zasługuje na miano „prezydenta zapładniania”.
Już w lutym tego roku prezydent Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, nakazując administracji refleksję nad in vitro, tak, by procedura stała się tańsza i bardziej dostępna dla Amerykanów. Nie podjął wówczas jeszcze konkretnych decyzji, ale wyraźnie wskazał kierunek, w którym zamierza iść, realizując zresztą swoje zapowiedzi z kampanii wyborczej.
W środę podczas spotkania w Białym Domu przekonywał, iż będzie działał „na rzecz kobiet”, zasługując sobie na tytuł „prezydenta zapładniania”, właśnie w kontekście procedury in vitro.
Latem ubiegłego roku Republikanie zmienili swój program, wpisując do niego poparcie dla in vitro. Niestety, w otoczeniu Donalda Trumpa nie brakuje ludzi wspierających ten proceder, co można wyjaśnić z jednej strony czynnikami personalnymi, z drugiej biznesowymi. Sam Elon Musk wychowuje wiele dzieci urodzonych właśnie dzięki in vitro.
W Stanach Zjednoczonych prawa dotyczące tej procedury są bardzo liberalne, co wiąże się również z biznesem surogacyjnym. Mówiąc krótko, na in vitro da się doskonale zarobić. Jako iż procedurę jest łatwo przedstawić w politycznej propagandzie jako pronatalistyczną, rzadko kiedy podnoszą się przeciwko niej bardziej zdecydowane protesty.
Tymczasem in vitro zasadza się na manipulacji ludzkim życiem oraz zamrażaniu zarodków uznanych za zbędne; ostatecznie te zarodki muszą ulec zniszczeniu. Z perspektywy biologicznej zarodek jest po prostu człowiekiem, co zgadza się całkowicie z perspektywą katolicką.
Dlatego sztuczne wytwarzanie, mrożenie i w ostateczności niszczenie zarodków jest wewnętrznym złem, którego nic nie może usprawiedliwić, choćby najbardziej pronatalistyczne nadzieje. O wzrost dzietności trzeba walczyć w sposób godziwy.
Źródło: LifeSiteNews.com
Pach
O co naprawdę chodzi w sporze na temat in-vitro?
Co Kościół mówi o „in vitro”? 6 faktów, które powinni znać Kosiniak-Kamysz i Hołownia