
Irańskie ministerstwo spraw zagranicznych przyznało, iż temat zaangażowania Putina w rozmowy między Waszyngtonem a Teheranem był omawiany podczas niedawnej wizyty rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa w Teheranie. Opozycyjne źródła irańskie twierdzą, iż żądania Trumpa wobec Republiki Islamskiej zostaną przedstawione Iranowi przez samego Putina podczas jego nadchodzącej wizyty w tym kraju.
W tym zagraniu widać jednak kilka dwuznaczności. Rola Rosji w rozmowach prezydenta USA z Irańczykami będzie jasna. Putin nie będzie rzeczywiście działał jako mediator, a raczej jako listonosz, któremu amerykański prezydent dostarczy listę swoich żądań i warunków. Nie ma powodu oczekiwać, iż Moskwa będzie mogła w jakiś sposób zmodyfikować przesłanie Trumpa, wstawić dodatkowe postanowienia lub usunąć te, które uzna za zbędne. Putin nie jest pełnoprawnym i kompletnym uczestnikiem tego procesu. Trump wybrał go do takiej roli z dwóch powodów.
Po pierwsze, kraje zachodnie — takie jak Francja, Niemcy czy Wielka Brytania — nie nadają się do dialogu z Irańczykami. Teheran im nie ufa: poparły sankcje przeciwko niemu i często opowiadają się po stronie Izraela. Irańscy szyiccy teologowie mają swoje porachunki do wyrównania z Arabami, ale Rosja, która utrzymuje stosunki z muzułmańskimi reżimami pomimo ich radykalizmu, jest kandydatem akceptowalnym dla obu stron dialogu, który jeszcze się nie rozpoczął.
Po drugie, angażując Putina — choć formalne — w politykę na najwyższych szczeblach, Trump najpewniej chce „zadowolić” rosyjski reżim i nakłonić go do zakończenia wojny z Ukrainą.
Oba te motywy nie są jednak pozbawione wad.
Nierzetelny mediator
Rosji nie można uznać za neutralnego mediatora w negocjacjach dotyczących irańskiego programu nuklearnego. Obserwatorzy Bliskiego Wschodu uważają, iż jest ona bezpośrednio zaangażowana w wysiłki Islamskiej Republiki na rzecz uzyskania dostępu do technologii nuklearnej, a także pomaga jej w opracowaniu potencjalnych nuklearnych środków przenoszenia — pocisków balistycznych.
Trump być może liczy na to, iż Putin „sprzeda” interesy Rosji w irańskim programie nuklearnym w zamian za podniesienie swojego statusu — z polityka poszukiwanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny do uczestnika głównej polityki międzynarodowej. Nie da się jednak zagwarantować, iż to zadziała — podobnie jak tego, iż Rosja wstrzyma operacje wojskowe w Ukrainie.
Rodzi się też najważniejsze pytanie — czy amerykański zabieg dyplomatyczny ma w ogóle szanse powodzenia?
Odmowa dialogu z USA
Irański program nuklearny postępuje w przyspieszonym tempie i coraz bardziej realnym scenariuszem jest stworzenie przez Iran pierwszej bomby atomowej — mimo iż posiadania jej zabrania fatwa — wiążący nakaz duchowego przywódcy kraju ajatollaha Alego Chameneiego. Coraz częściej jednak słychać głosy o konieczności odwołania tej fatwy.

Władimir Putin i Masud Pezeszkian po rozmowach w Moskwie, 17 stycznia 2025 r.
Kilka pierwszych fal międzynarodowych sankcji, które miały położyć kres nuklearnym ambicjom Irańczyków, ucichło: nie zakazały one pracy czołowym ośrodkom rozwoju bomb i nie dotyczyły rakiet balistycznych.
Lista żądań Trumpa, którą on woli nazywać „propozycją porozumienia”, zawiera daleko idące rozwiązania: amerykańską kontrolę nad wszystkimi obiektami irańskiego programu nuklearnego i rakietowego, pozbawienie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej części jego funkcji, zaprzestanie wspierania ugrupowań terrorystycznych przez Iran oraz porzucenie przezeń głównego celu strategicznego, jakim jest zniszczenia państwa Izrael.
Przyjęcie tych warunków byłoby równoznaczne z całkowitą i bezwarunkową kapitulacją reżimu Republiki Islamskiej przed Stanami Zjednoczonymi, dlatego też przeciwnicy „porozumienia” lub choćby tylko dialogu z Trumpem w Teheranie są w tej chwili szczególnie poruszeni i aktywni. Osoby, które można by podejrzewać o sympatyzowanie z Amerykanami, począwszy od wiceprezydenta Mohammada Dżawada Zarifa, zrezygnowały lub zostały zwolnione ze stanowisk kierowniczych. Zarówno Chamenei, jak i jastrzębie w Korpusie Strażników, ogłosili kategoryczną odmowę dialogu z USA.
Ryzyko siłowego rozwiązania problemu
Według blogera Omida Dany’ego, być może najbardziej zagorzałego przedstawiciela irańskiej opozycji, odpowiedzią na propozycje Trumpa wygłoszone przez Putina będzie jednoznaczne „nie”. Jego zdaniem kilka to zmieni w losach obecnego reżimu w Teheranie. Przyjęcie warunków porozumienia doprowadzi do względnie pokojowego upadku władzy szyickich teologów pod naporem powszechnego niezadowolenia. Jego odrzucenie sprowokuje natomiast Izrael i USA do siłowego rozwiązania problemu, tj. zniszczenia obiektów nuklearnych w Iranie i ostatecznie do upadku reżimu — ale nie metodami pokojowymi.
Izraelczycy od dawna chcą zorganizować nalot na te obiekty i uniemożliwić irańskiemu reżimowi zdobycie bomby atomowej, bo jeżeli Teheran ją stworzy, będzie to oznaczało katastrofalną zmianę równowagi sił w regionie Bliskiego Wschodu. Jedyną rzeczą, która ich powstrzymuje, jest stanowisko Trumpa, który jest zafiksowany na „umowach”, które rzekomo mogą zakończyć wszystkie wojny i konflikty.
Bez udziału amerykańskich samolotów zdolnych do przenoszenia i używania bomb o wadze 11-14 t, które mogą trafić w cele zlokalizowane w głębokich jaskiniach i tunelach, atak na irańskie obiekty nuklearne będzie nieskuteczny. Izrael nie ma takich samolotów. Wydaje się, iż Trump nie ma zamiaru porzucić deklarowanej roli rozjemcy bez wojen.
Niektórzy irańscy obserwatorzy uważają jednak, iż zdając sobie sprawę z porażki „układu” zaoferowanego Iranowi, zdecyduje się na współpracę z Izraelem w niszczeniu obiektów nuklearnych Islamskiej Republiki. I nie ograniczy się do wyłącznie zaostrzenia sankcji gospodarczych wobec tego reżimu. Jak dotąd nie wykazał żadnych oznak wojowniczości wobec Iranu (a tym bardziej wobec rosyjskich agresorów w Ukrainie).
Udział Rosji w procesie negocjacji może jedynie opóźnić i odroczyć rozwiązanie problemu irańskiej bomby atomowej. A to martwi zarówno Izrael, jak i arabskich sąsiadów Iranu.