Dlaczego Adam Bielan jeszcze nie siedzi? Panie premierze, czas działać

4 dni temu

Nie ma immunitetu a nie siedzi. Temat Narodowego Centrum Badań i Rozwoju powraca niczym bumerang, a w centrum uwagi niezmiennie znajduje się nazwisko Adama Bielana. Polityk związany z PiS jest wskazywany jako osoba cappo di tutti afer NCBR. Padają pytania, sugestie, zarzuty – ale w prokuratorskich aktach nie ma jego nazwiska jako podejrzanego. I tu zaczyna się adekwatna opowieść o tym, dlaczego Adam Bielan, mimo medialnej burzy, nie siedzi w więzieniu.

Po pierwsze – nie postawiono mu żadnych zarzutów. Śledztwo w sprawie możliwych nadużyć przy przyznawaniu gigantycznych grantów trwa, ale dotyczy innych osób. Zatrzymany został między innymi Krzysztof B., były prezes NCBR Investment Fund. Bielan pojawia się wyłącznie jako świadek, choć jego nazwisko często pojawia się w kontekście kadrowych powiązań z osobami decydującymi o milionowych transferach. Sam polityk od początku twierdzi, iż nie miał wpływu na konkursy i decyzje o przyznaniu dotacji. „Nie zajmowałem się, nie miałem wpływu, nie konsultowałem” – przekonywał w rozmowie z OKO.press.

Według materiału TVN24 „Czarno na białym”, Adam Bielan nie tylko zarządzał transferami kasy ale miał wiedzieć o nominacjach i decyzjach w NCBR jeszcze zanim zostały ogłoszone publicznie. Pojawiły się również informacje o spotkaniach w willach i restauracjach, gdzie miały zapaść decyzje dotyczące przyszłości instytucji i jej budżetu.

Tymczasem prokuratura omija Bielana z daleka. Wśród osób z zarzutami są płotki – m.in. Hanna S., była wicedyrektorka NCBR, która według śledczych miała przyjąć łapówki o łącznej wartości co najmniej 640 tysięcy złotych. Luksusowe przedmioty, drogie hotele, gotówka – to tylko część z beneficjów, które miała otrzymać w zamian za korzystne decyzje. Dwóch przedsiębiorców – Dawid E. i Kamil C. – usłyszało zarzuty oszustw na kwoty od trzech do czterech milionów złotych oraz prania brudnych pieniędzy. Prokuratura mówi wprost: działała zorganizowana grupa przestępcza, która próbowała wyłudzić publiczne pieniądze przy wykorzystaniu programów grantowych.

Najwięcej emocji wzbudziły dwa projekty: 55 milionów złotych dla firmy Postquant, zarejestrowanej dziesięć dni przed zamknięciem naboru i ocenionej na granicy minimum dopuszczalnego finansowania, oraz 123 miliony złotych dla spółki Chime Networks. Ta druga firma miała zrealizować projekt z zakresu cyberbezpieczeństwa podmorskiego, mimo iż wcześniej notowała straty, a jej właściciele byli powiązani z ludźmi z kręgu politycznego Jacka Żalka. Według danych medialnych, tylko w ramach jednego konkursu – „Szybka Ścieżka” – mogło dojść do nieprawidłowości na kwotę ponad 178 milionów złotych. Prokuratura mówi wręcz o możliwych szkodach na 223 miliony złotych.

Mimo tych faktów Adam Bielan nie został objęty postępowaniem jako podejrzany. Cała sprawa to ponury obraz tego, jak ogromne pieniądze z funduszy publicznych mogą stać się narzędziem politycznych i towarzyskich interesów. NCBR miało wspierać innowacje i rozwój technologii, a stało się symbolem nieprzejrzystości i patologii. Adam Bielan, chcąc nie chcąc, jest dziś twarzą tej historii. choćby jeżeli jeszcze nie jako oskarżony – to na pewno jako symbol epoki, w której polityczny parasol był wart więcej niż jakiekolwiek kompetencje.

Idź do oryginalnego materiału