Samo określenie „Szeroki Front Gaśnicowy” nawiązuje do antysemickiego wybryku Grzegorza Brauna. Dwa lata temu, jeszcze jako poseł Konfederacji, gaśnicą proszkową spryskał świecznik chanukowy w Sejmie. Ten czyn to zresztą jeden z powodów, za którymi stoi inicjatywa, aby miała miejsce delegalizacja Konfederacji Korony Polskiej.
Skandal wywołał falę krytyki pod adresem Grzegorza Brauna. A antysemicki przekaz to jeden z fundamentów Konfederacji Korony Polskiej. Szczytem było zakwestionowanie istnienia komór gazowych w obozie koncentracyjnym Auschwitz w lipcu tego roku na antenie radia Wnet. Prowadzący przerwał wtedy rozmowę z europosłem.
„Wypowiedź Grzegorza Brauna stanowi jawne zanegowanie prawdy historycznej i wprowadzenia do debaty publicznej manipulacji opartej na antysemityzmie, fałszu i nienawiści” – komentował wtedy dr. Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz.
I w czasie, gdy Grzegorz Braun gaśnicą opryskał chanukowy świecznik, i gdy poddał w wątpliwości istnienie komór gazowych, w jego obronie stawał poseł ziemi opolskiej Włodzimierz Skalik. To jeden z trzech posłów KKP. W tym drugim przypadku zasłaniał lidera m.in. wolnością słowa. Swoją drogą, trudno nie doznać dysonansu poznawczego, gdy „wolnościowcy” chcą meblować innym świat ograniczając im swobody.
Na przykład osobom LGBT, które środowisko KKP traktuje z pogardą. O czym mogliśmy się zresztą przekonać najpierw w Opolu, gdy Grzegorz Braun zdewastował stojącą na rynku wystawę o społeczności LGBT. A potem w Warszawie, gdy zniszczył plansze tej samej ekspozycji umieszczone w korytarzu Sejmu.
Antysemityzm oraz szerzenie haseł anty-LGBT to jednak nie jedyne, na czym zasadza się KKP. Formacja widzi też wroga w Unii Europejskiej – określanej mianem „eurokołchozu” – a szczególnie w Niemcach, a także w Ukraińcach i imigrantach.
I tylko jakoś pod adresem Rosji nie płynie krytyka. Do tego stopnia, iż gdy do Polski we wrześniu wleciały rosyjskie drony, to poseł Włodzimierz Skalik był jedynym, który zagłosował przeciw sejmowej uchwale potępiającej naruszenie przestrzeni powietrznej naszego kraju.
Ramię w ramię z „Kamratami”
Parlament Europejski już dwa razy uchylał immunitet Grzegorzowi Braunowi. Za pierwszym razem w związku z „akcją gaśnicową” w Sejmie. Za drugim razem w związku z sześcioma sprawami karnymi, m.in. za zniszczenie opolskich wystaw o społeczności LGBT, a także za wtargnięcie do szpitala w Oleśnicy w kwietniu 2025 roku.
Tam Grzegorz Braun naruszył nietykalność cielesną, obelżywie znieważył i pomówił ginekolożkę Gizelę Jagielską oraz uniemożliwiał jej pracę. Lekarka odpowiada m.in. za przeprowadzanie zabiegów aborcji w placówce.
Swoje działania Grzegorz Braun uzasadniał obroną życia nienarodzonego. Tu również trudno nie poczuć zgrzytu, gdy osoba obnosząca się z bronieniem wartości zakorzenionymi w chrześcijaństwie jednocześnie potrafi rzucić z sejmowej mównicy „Będziesz pan wisiał”, tak lider KKP zrobił to w 2021 roku pod adresem ówczesnego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego z PiS.
Albo nie przeszkadza też stawanie ramię w ramię z „Rodakami Kamratami”, oskarżonymi m.in. o pochwalanie stosowania przemocy z powodu przynależności politycznej, czy nawoływanie do popełnienia przestępstwa.
„Ja nie mówię o lewackim ścierwie humanoidopodobnym. Nie mówię o ludziach chorych psychicznie. Na nich ustawić ciężki karabin maszynowy i wyp…lić ich w powietrze” czy „Ja kiedyś powiedziałem (…) iż gdyby mój syn okazał się pederastą, to bym go zastrzelił jak psa. Zrobiła się burza. Ja nie cofam tych słów. Na szczęście Opatrzność była łaskawa dla mnie. Nie dała mi takiej sytuacji” – to tylko wybrane cytaty „Rodaków Kamratów”. Jak widać, pełne chrześcijańskiego miłosierdzia.
Nie zapominajmy, iż panowie Kamraci to również fani Władimira Putina, pochwalający rosyjską napaść na Ukrainę. Dowodem choćby ten cytat: „Putin toczy z tym państwem zbrojne starcie, dalej nazywane wojną. (…) Tymczasem jest to rzeczywiście interwencja zbrojna – ale z moim śmiertelnym wrogiem! Z banderowcem!”.
Akcja „Delegalizacja Konfederacji Korony Polskiej”
Aktywiści z grupy Akcja Demokracja uznali, iż oburzenie już nie wystarczy i zaczęli zbiórkę podpisów pod inicjatywą, której celem jest delegalizacja Konfederacji Korony Polskiej.
„Opinii publicznej znane są liczne przypadki fizycznych i werbalnych ataków dokonywanych przez Grzegorza Brauna – lidera Konfederacji Korony Polskiej oraz jego popleczników. Stosowanie przemocy, szerzenie nienawiści o charakterze narodowościowym – to w polskim systemie konstytucyjnym jasne przesłanki do skierowania wniosku o delegalizację partii politycznej (art. 13 Konstytucji RP)” – czytamy w apelu.
Początkowo za cel stawiali sobie zgromadzenie 20 tys. elektronicznych podpisów poparcia. Mieli je po kilku dniach. Dlatego podnieśli limit do 30 tys. w tej chwili mają około 27 tys. popierających. Wśród nich znalazł się m.in. prof. Antoni Dudek, historyk, politolog i publicysta, pracownik naukowy Wydziału Nauk Historycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Zwolennikiem delegalizacji Konfederacji Korony Polskiej jest poseł Witold Zembaczyński z KO.
– Grzegorz Braun to wina lat tolerowania skrajności przez poprzednią władzę. O delegalizacji decydują sądy, nie emocje, ale tu dowody są poważne – argumentuje. – Nikt nie knebluje opozycji. Ale gdy Braun flirtuje z ekstremizmem, testuje granice prawa, stosuje przemoc symboliczną i podpala emocje, to państwo musi reagować. W Polsce demokracja nie polega na tolerowaniu skrajności.
Kamil Bortniczuk, poseł PiS i jego lider na Opolszczyźnie stwierdza, iż Grzegorz Braun to kontrowersyjny lider, który posługuje się prowokacjami i wzbudza emocje głównie po to, by o nim mówić.
– Nie jestem jego fanem, ani nie utożsamiam się z jego wypowiedziami – zaznacza. – Jednak delegalizacja powinna być ostatnim ruchem, by eliminować pewne postaci z życia publicznego. Grzegorz Braun ma swoich wyborców, a pluralizm wymaga, aby można się było zrzeszać. Każdy ma prawo do swoich poglądów. Uważam, iż autorzy tego apelu wykazują się postawą antydemokratyczą.
Delegalizacja Konfederacji Korony Polskiej. Króliczka złapać, czy gonić?
Marcin Kierwiński, szef MSWiA, stwierdził niedawno w TVN24, iż Konfederacja Korony Polskiej jest „na granicy delegalizacji”. Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek w rozmowie z Onetem zauważył z kolei, iż aby delegalizacja była możliwa, najpierw musi się zmienić skład Trybunału Konstytucyjnego. Ponieważ ten obecny nie daje gwarancji uczciwego procesu.
Włodzimierz Skalik, opolski poseł KPP, w mediach społecznościowych odgraża się, iż „żadne groźby (…) o zdelegalizowaniu Korony nie wystraszą nas”.
„Żadne kłamstwa na nasz temat również nie będą już działać. Działamy, objeżdżamy Polskę, budujemy Szeroki Front Gaśnicowy po to, aby odsunąć od władzy takie osoby jak [Radosław] Sikorski” – napisał.
Tylko czy obecnemu obozowi władzy faktycznie chodzi o to, by króliczka w postaci KKP złapać, czy tylko by go gonić?
– Często nie mamy świadomości, iż to, co na pierwszy rzut oka jest ze sobą sprzeczne, w istocie się warunkuje – komentuje prof. Kamil Minkner z Uniwersytetu Opolskiego. – Tak jest z konfliktem na linii KO – PiS, bez którego obu formacjom trudno byłoby funkcjonować. I podobnie jest teraz w relacji obozu władzy z Konfederacją Korony Polskiej.
Obnażenie słabości naszej demokracji
Politolog zauważa, iż głównym budulcem obozu Grzegorza Brauna, a także Konfederacji pod wodzą Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka, jest podkreślanie, iż są antysystemowi.
– Co jest bzdurą, ponieważ oni w systemie funkcjonują od lat, czy to jako ludzie biznesu, czy też jako posłowie, którzy są w opozycji i tylko nie mieli jeszcze okazji rządzić – tłumaczy prof. Minkner.
– Z drugiej strony, mainstream także potrzebuje partii radykalnych, bo może pokazać swoje umiarkowane oblicze. Powiem więcej, obie Konfederacje są produktem systemu, który tak ochoczo krytykują – dodaje prof. Minkner. – Oni potrzebują radykalizmu, by mieć paliwo, ale sami radykałowie do zdobycia władzy nie wystarczą. Dlatego z czasem możemy się spodziewać łagodzenia ich retoryki. Zaś delegalizacja Konfederacji Korony Polskiej mogłaby przynieść efekt taki, jak przy zakazywaniu filmów – czyli wzrost zainteresowania.
– Partie radykalne obnażają słabość naszej demokracji – dodaje politolog z UO. – Ona dodatkowo obarczona jest doświadczeniem dekad komunizmu. Dlatego też wszelkie próby tłumienia skrajnych treści utożsamiane są z ograniczaniem swobody wypowiedzi. To bowiem budzi skojarzenia z cenzurą.
Prof. Kamil Minkner zauważa, iż to nie jedyny problem.
– My się też rozklejamy jako społeczeństwo – mówi. – Ludzi niezadowolonych i ze sobą skłóconych jest więcej, niż bylibyśmy skłonni przyznać, a radykalizm nie tylko się tym żywi, ale jest też realnym dowodem, iż system nie działa tak, jak powinien.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

2 godzin temu










