D. Tusk: liczymy, iż same zapowiedzi ograniczenia prawa do azylu zniechęcą do nielegalnej migracji

4 godzin temu
Zdjęcie: Donald Tusk (autor: PAP/Leszek Szymański)


W czwartek wieczorem, po jednym dniu, zakończył się szczyt Rady Europejskiej, w którego konkluzjach podkreślono m.in, iż Rosja i Białoruś oraz żaden inny kraj nie mogą nadużywać prawa do azylu. Wyrażano również solidarność z Polską i państwami członkowskimi, które stoją w obliczu wyzwań z tym związanych.

Na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu premier Donald Tusk podkreślał wagę tych zapisów i wskazywał na powszechne - jego zdaniem - zrozumienie problemu, przed którym stoi Polska. "To był cel, który chciałem osiągnąć" - podkreślił. Jak mówił, wszyscy dyplomaci, z którymi rozmawiał, zakładali, iż Polska w zakresie migracji będzie podejmować decyzje "autonomicznie".

Potrzebne twardych rozwiązań

Zdaniem premiera w sprawie migracji potrzeba twardych, choć nie brutalnych rozwiązań, ponieważ "statystyki" w tej kwestii są "upiorne", a liczby - "przygniatające". Tusk podkreślił, iż nie był w tej sprawie odosobniony. "To, co jest takim polskim stanowiskiem, dość twardym, stało się adekwatnie mainstreamem" - zauważył.

Zastrzegł przy tym, iż jest "prawie na 100 proc. przekonany", iż Polska nie będzie musiała stosować "twardych metod", bo do tego, by ograniczyć próby nielegalnego przekraczania granicy, wystarczą same zapowiedzi czasowego zawieszenia prawa do składania wniosków o azyl na granicy polsko-białoruskiej. "Zobaczymy, czy w ogóle będziemy stosować te metody, czy wystarczy samo przygotowanie instrumentów prawnych" - powiedział premier.

Jak mówił, wiadomo, iż Białoruś i Rosja "organizacyjnie zaangażowały się" w sytuację na wschodniej granicy. "Dzisiaj naprawdę wszyscy to wiedzą i widzą. To będzie oznaczało także inne formy wsparcia dla Polski, ale o tym będę już rozmawiał z Komisją i jestem spokojny o efekty tych rozmów" - zapowiedział.

Premier ocenił, iż do świadomości europejskich przywódców coraz bardziej dociera, iż "dotychczasowe metody, w tym pakt migracyjny, to nie jest odpowiedź na zagrożenie, jakie rodzi masowa, nielegalna migracja". Przyznał przy tym, iż wiadomo było, iż na tym posiedzeniu Rady Europejskiej nie zmieni się ani nie "unieważni w jakichś elementach" zapisów paktu.

"Ale przed Radą Europejską spekulowano, iż będą jakieś zapisy, iż się przyspieszy, wzmocni. Został zachowany status quo i zrozumienie dla Polski, iż niektóre zastosowania paktu migracyjnego mogą być w tej sytuacji, w której jesteśmy atakowani przez tą zorganizowaną migrację (...), niekorzystne" - powiedział premier.

„Relokacja nie jest metodą”

Podkreślając, iż Europa nie może przyjąć wszystkich, którzy chcą wjechać na jej terytorium, Tusk mówił, iż nie ma nikogo, kto akceptowałby zamykanie granic wewnętrznych. Jak dodał, ma wrażenie, iż kanclerz Niemiec Olaf Scholz "już to dobrze zrozumiał". "Przywracanie kontroli na granicy polsko-niemieckiej jest pod każdym względem złe, jest nieporozumieniem, jest antyeuropejskie, ale też nieakceptowalne z oczywistych względów" - zaznaczył szef polskiego rządu.

Tusk sceptycznie odniósł się również do rozwiązywania problemu migracyjnego poprzez relokację. "Na pewno relokacja nie jest metodą. My nie będziemy relokować, mamy wystarczająco dużo problemów związanych z wojną ukraińską, granicą z Białorusią (...) To, iż ktoś komuś prześle jakąś grupę migrantów wewnątrz UE, to nie jest rozwiązanie problemu" - tłumaczył.

Ocenił przy tym, iż wokół Europy znajduje się wiele państw spełniających kryterium państwa bezpiecznego, gdzie również można składać wnioski o azyl. "Nie każdy musi dotrzeć do Unii Europejskiej, żeby skutecznie się ochronić przed represjami, bo bardzo wiele państw spełnia, gorzej czy lepiej, ale spełnia ten wymóg czy standard państwa bezpiecznego i także ten twardy kurs zyskuje coraz więcej zwolenników też w Radzie Europejskiej" - powiedział Donald Tusk.

Idź do oryginalnego materiału