Powszechne przekonanie vs rzeczywistość
Wiele osób – w tym sami politycy – uważa, iż klasa rządząca stanowi przekrój społeczeństwa, swoistą mikroskalę narodu. Słyszymy argumenty, iż „parlament odzwierciedla całe społeczeństwo”, iż politycy nie biorą się z kosmosu, i nie przypływają z Australii, iż biorą się z naszych szkół, firm, kościołów, organizacji. Że choćby obywatele o niższym wykształceniu czy określonym zawodzie mają tam swoich reprezentantów.
Jednak takie przekonanie jest mocno problematyczne. Socjolog prof. Janusz Czapiński nazywa je wręcz bałamutnym – wskazując, iż sam fakt bycia rolnikiem czy robotnikiem nie czyni polityka lepszym reprezentantem danej grupy społecznej. Co więcej, dane pokazują, iż posłowie bynajmniej nie stanowią wiernego miniaturowego odbicia społeczeństwa. Przykładowo aż 92% polskich posłów ma wyższe wykształcenie, podczas gdy w całej populacji odsetek ten wynosi ok. 23% (1). Już ten prosty fakt dowodzi, iż elity polityczne są znacznie bardziej homogeniczne i wyselekcjonowane niż ogół obywateli. Czy zatem możemy przez cały czas utrzymywać, iż “wywodzą się z ludu” i w pełni go reprezentują?
Selektywne mechanizmy wyłaniania elit
Klasyczne teorie elit od dawna podważają wizję, jakoby władza automatycznie spoczywała w rękach reprezentatywnej większości. Już ponad sto lat temu Vilfredo Pareto sformułował koncepcję cyrkulacji elit, wedle której niezależnie od ustroju zawsze rządzi uprzywilejowana mniejszość, zastępowana z czasem przez inną wąską grupę (2)(3). W słynnym sformułowaniu Pareto „historia jest cmentarzyskiem arystokracji”, sygnalizuje, iż kolejne przewroty czy rewolucje jedynie wymieniają jedne elity na drugie, nie zaś eliminują samego podziału na rządzącą elitę i masy. Podobnie Gaetano Mosca i Robert Michels wskazywali na żelazne prawa oligarchii – choćby w demokracjach zawsze wyłania się wąska grupa decydentów. Współcześnie te idee rozwija m.in. Michael Hartmann, badając skład elit w różnych krajach. Hartmann wykazuje, iż elity polityczne i gospodarcze rekrutują się z wąskich, uprzywilejowanych kręgów (np. absolwentów elitarnych szkół) i żyją w oderwaniu od doświadczeń przeciętnego obywatela (4). Żyją często w innym świecie – w ekskluzywnych dzielnicach, z innym poziomem zamożności – przez co ich postrzeganie rzeczywistości jest ograniczone, a obraz społeczeństwa, jaki do nas przekazują, “nie jest reprezentatywny” W efekcie, jak zauważa Hartmann, wielu polityków oddaliło się od społeczeństwa, tracąc z nim kontakt.
Skoro elity nie powstają samoistnie jako miniatura narodu, to jak się wyłaniają? Badania pokazują, iż działają tu selektywne mechanizmy rekrutacji. Polski socjolog Włodzimierz Wesołowski podkreślał, iż elity polityczne monopolizują najważniejsze funkcje w procesie rządzenia – formułowanie diagnoz i programów działania. Mają w tej dziedzinie nieporównanie większą siłę sprawczą niż oddolne inicjatywy społeczne (5). Innymi słowy, to elity (często we współpracy z innymi elitami eksperckimi czy biznesowymi) kształtują dyskurs i kierunki polityki, ograniczając wpływ zwykłych obywateli do wyboru między ofertami przygotowanymi odgórnie. Wesołowski i inni socjologowie wskazywali też, iż wejście do elity wymaga określonych zasobów – kapitału społecznego, kulturowego, a nieraz i ekonomicznego – które nie są równomiernie rozłożone w społeczeństwie (6)(7). Powoduje to odtwarzanie się elit z osób już uprzywilejowanych (tzw. reprodukcja elit), choć czasem dołączają do nich jednostki spoza dawnej elity (tzw. cyrkulacja elit). Edmund Wnuk-Lipiński wykazał to na przykładzie polskiej transformacji ustrojowej: po 1989 r. nowe elity uformowały się częściowo przez dopływ świeżych osób spoza dawnego układu, ale częściowo przez kontynuację wpływów wcześniejszej nomenklatury (7)(8). W Polsce lat 90. wykrystalizowały się dwie główne warstwy elit – postkomunistyczna (wywodząca się z poprzedniego systemu) oraz postsolidarnościowa (wywodząca się z opozycji demokratycznej). Nietrudno zauważyć, iż żadna z nich nie była “mikrospołeczeństwem” – obie stanowiły raczej zamknięte kluby o specyficznych życiorysach i doświadczeniach. Wnuk-Lipiński poddawał te elity krytyce, wskazując, iż często skupiały się one na swoich partykularnych interesach, zamiast na dobru wspólnym. Ostrzegał też, iż zatracenie przez elity odpowiedzialności przed społeczeństwem i skłonność do oligarchizacji stanowią poważne zagrożenie dla jakości demokracji. Innymi słowy – elity wyłonione w procesie selekcji mogą okazać się niezdolne do rzeczywistego przywództwa służącego społeczeństwu, jeżeli zabraknie mechanizmów rozliczania ich i dopływu “świeżej krwi”.
Elity III RP: zakotwiczone w XX wieku, społeczeństwo w XXI
Polska ostatnich dekad stanowi interesujący przykład rozdźwięku między elitami a resztą społeczeństwa. Klasa polityczna nad Wisłą mentalnie i technologicznie tkwi często w realiach lat 90. czy 2000., podczas gdy społeczeństwo gwałtownie ewoluowało w nowym stuleciu. Pierwsze pokolenie III RP – politycy formowani jeszcze w okresie transformacji ustrojowej – do dziś zajmuje wiele kluczowych stanowisk. Wystarczy spojrzeć na czołowe postaci sceny politycznej: większość liderów partii rządzących Polską w ostatnich latach zaczynała kariery publiczne trzy dekady temu. Ich doświadczenia kształtowały przełom lat 80. i 90., walka o demokrację, potem chaotyczna transformacja gospodarcza. Tymczasem społeczeństwo nie stoi w miejscu. Młodsze generacje Polaków dorastały już w zupełnie innych realiach – należymy do Unii Europejskiej, korzystamy z Internetu i telefonów, podróżujemy, pracujemy za granicą. Ponad 2 miliony Polaków wyemigrowało po 2004 roku do państw Europy Zachodniej, zyskując międzynarodowe doświadczenia edukacyjne i zawodowe. Bardzo często odnosimy znaczące sukcesy na światowych uniwersytetach, i jesteśmy wybierani są na najważniejsze stanowiska w największych międzynarodowych organizacjach. W kraju dynamicznie rosły wskaźniki wykształcenia (odsetek osób z dyplomem wyższej uczelni wzrósł kilkukrotnie w porównaniu z latami 90.) oraz zmieniały się normy społeczne. Pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków swobodnie porusza się w świecie cyfrowym i w realiach zglobalizowanej gospodarki. Niestety, wielu polityków zdaje się nie nadążać za tymi zmianami. Przykładowo, debata publiczna prowadzona przez część elit przez cały czas obraca się wokół sporów zakorzenionych w przeszłości (rozrachunki z komunizmem, dawne podziały ideowe), podczas gdy młodsze pokolenia chciałyby dyskusji o wyzwaniach przyszłości – od rewolucji technologicznej, przez przez wyzwania geopolityczne czy prawa mniejszości, po transformację energetyczną i skrajne już nierówności ekonomiczne. Również kompetencje technologiczne decydentów nie zawsze dotrzymują kroku erze cyfrowej: dość przypomnieć głośne przypadki polityków mających trudności z obsługą nowych mediów czy lekceważących zagrożenia cyberbezpieczeństwa. Wszystko to sprawia, iż polskie elity polityczne często sprawiają wrażenie “oderwanych od rzeczywistości”, żyjących w minionej epoce, podczas gdy społeczeństwo zmieniło się nie do poznania. W efekcie obywatele nierzadko nie czują się słuchani ani rozumiani przez rządzących. To poważny problem: jeżeli elity nie będą potrafiły reflektować aktualnych potrzeb i aspiracji społecznych, utracą zdolność przywódczą – a społeczny mandat ich rządów będzie chwiał się u podstaw.
Refleksje na zakończenie – dokąd zmierzają nasze elity?
Przyglądając się powyższym faktom i analizom, wyłania się niejednoznaczny obraz polskich elit politycznych. Z jednej strony, mamy do czynienia z grupą ludzi coraz lepiej wykształconych, profesjonalizujących się w polityce, z drugiej – grupą często odseparowaną od reszty społeczeństwa i nie zawsze zdolną zmierzyć się z wyzwaniami współczesności. Elity nie są naturalnym odbiciem struktury społecznej, ale raczej efektem selekcji dokonywanej przez partie, układy interesów i uwarunkowania historyczne. W Polsce transformacja ustrojowa przyniosła wymianę rządzących, ale nie spowodowała cudownej przemiany polityków w “zwykłych obywateli” – przeciwnie, gwałtownie ukształtowała się nowa klasa polityczna, która zaczęła rządzić według własnej logiki. Dziś wielu z tych ludzi stanowi establishment władzy, często z długoletnim stażem, co rodzi pytania o ich zdolność do autorefleksji i odnowy.
Społeczeństwo również nie jest bez winy – to ono w wyborach legitymizuje dany układ elitarny. Trudno o lepszą ilustrację politycznego analfabetyzmu polskich wyborców niż przypadek Piotra Naimskiego – człowieka, który przez lata z poświęceniem walczył o bezpieczeństwo energetyczne Polski, osobiście doprowadzając do realizacji Baltic Pipe, jednego z najważniejszych projektów infrastrukturalnych ostatnich dekad. Efekt? Ten sam Naimski nie dostał się choćby do Sejmu, bo suweren uznał, iż bardziej warte jego głosu są puste hasła, celebryci czy populistyczni krzykacze. Brawo Polacy – mistrzowie politycznej autodestrukcji.
Dlatego też w warunkach ograniczonego wyboru (kiedy główne siły polityczne kilka się odnawiają kadrowo), wyborcy skazani są na profesjonalnych polityków oderwanych od ich codziennych realiów. Rośnie więc naturalna frustracja i krytycyzm wobec “klasy politycznej”. Pojawiają się zarzuty, iż elity dbają głównie o siebie, a interes ogółu bywa dla nich drugorzędny. Pada choćby określenie „elity kompradorskie” – zaczerpnięte z teorii postkolonialnej – oznaczające rodzimą elitę służącą obcym interesom, a przy tym wyzyskującą własne społeczeństwo(12). Takiego pojęcia używa się czasem w debacie publicznej dla wskazania, iż nasi przywódcy zamiast bronić interesu narodowego, realizują agendy korzystne dla wąskich grup lub zagranicznych podmiotów. To bardzo poważne oskarżenie, historycznie odnoszące się do elit państw zależnych od mocarstw. Czy w przypadku Polski ma ono uzasadnienie? Czy faktycznie mamy do czynienia z elitami kompradorskimi, oderwanymi od interesów narodowych i społeczeństwa? A może nasze elity mimo wad potrafią jednak balansować różne racje i prowadzić kraj ku postępowi? Te pytania pozostają otwarte. Warto je stawiać, bo od kondycji elit politycznych zależy jakość naszej demokracji – a więc sprawa najwyższej wagi dla nas wszystkich.
https://x.com/bsiwekk/status/1912881392674812097
Bibliografia: Badania i teorie: W. Wesołowski, E. Wnuk-Lipiński, M. Hartmann, V. Pareto; dane dot. wynagrodzeń: Money.pl, Chicago Booth Review; publikacje OKO.press, Studia Socjologiczne, Rozprawy Społeczne. Wszystkie źródła cytowane w tekście.