
Pies i Wilk
Jeden bardzo mizerny wilk, skóra a kości,
Myszkując po zamrozkach, kiedy w łapy dmucha,
Zdybie przypadkiem brysia jegomości,
Bernardyńskiego karku, sędziowskiego brzucha;
Sierć na nim błyszczy gdyby szmelcowana,
Podgardle tłuste, zwisłe do kolana.
,,A witaj panie kumie! Witaj panie brychu!
Już od lat kopy o was ni widu, ni słychu.
Wtedyś był mały kondlik: ale kto nie z postem,
Prędko zmienia figurę!
Jakże służy zdrowie?"
,,Niczego" brysi odpowie,
I za grzeczność kiwnął chwostem.
,,Oj! oj!... niczego! Widać z wzrostu i tuszy!
Co to za łeb, mój Boże! choć walić obuchem!
A kark jaki! a brzuch jaki!
Brzuch! niech mnie porwą sobaki,
Jeżeli, uczciwszy uszy,
Wieprza widziałem kiedy z takim brzuchem!"
,,Żartuj zdrów, kumie wilku; lecz mówiąc bez żartu,
Jeżeli chcesz, możesz sobie równie wypchać boki... "
,,A to jak, kiedyś łaskaw?"
,,Ot tak: bez odwłoki
Bory i nory oddawszy czartu,
I łajdackich po polu wyrzekłszy się świstań,
Idź między ludzi --- i na służbę przystań!"
,,Lecz w tej służbie co robić?" wilk znowu zapyta.
,,Co robić...? Dziecko jesteś! Służba wyśmienita:
Ot jedno z drugiem, nic a nic!
Dziedzińca pilnować granic,
Przybycie gości szczekaniem głosić,
Na dziada warknąć, żyda potarmosić,
Panom pochlebiać ukłonem,
Sługom wachlować ogonem,
A za toż bracie niczego nie braknie:
Od panów, paniątek, dziewek,
Okruszyn, kostek, polewek,
Słowem, czego dusza łaknie."
Pies mówił, a wilk słuchał: uchem, gębą, nosem,
Nie stracił słówka; połknął dyskurs cały,
I nad smacznej przyszłości medytując losem,
Już obiecane wietrzył specyały.
Wtem patrzy... ,,A to co?"... --- ,,Gdzie?" --- ,,Ot tu na karku"
,,Eh błazeństwo!..." --- ,,Cóż przecie?" --- ,,Oto widzisz troszkę
Przyczesano... bo na noc kładą mi obrożkę,
Ażebym lepiej pilnował folwarku!"
,,Czy tak? pięknąś wiadomość schował na ostatku."
,,I cóż, wilku, nie idziesz?"
,,Co nie, to nie, bratku!
Lepszy w wolności kąsek ladajaki,
Niźli w niewoli przysmaki."
Rzekł, i drapnąwszy co miał skoku w łapie.
Aż dotąd drapie.
Satyra 1 Księga 2 Horacy
Sunt quibus in satira videar nimis acer et ultra (uwspółcześniona przez Andrzeja Talarka)
Mówią, żem upierdliwy, iż słupy graniczne
Przekroczyłem krytyki: drudzy ustawicznie
Wyśmiewają pisanie moje i tematy
Ważne dla mnie i mówią, iż więcej z nich straty
Niż pożytku. Co robić? Powiedz przyjacielu.
- „Daj już spokój”. – Jak to tak? Mam tak żyć bez celu?
Bez pisania? –„Też można. Pisać zresztą możesz
Wiersze i dzieciom bajki, a nie iść na noże.
Gdy już pragniesz koniecznie pisać do gazety
Opisuj tryumfy Króla. Za to masz i zety
I uznanie u władzy. Salony przed tobą,
Uściski władzy bratnie i tyś ich ozdobą”. -
Mógłbym, ale mój talent niegodny jest Króla.
Nie umię jego tryumfów w orle przywdziać pióra,
Ubrać w pochwalne hymny, słuch mój już nie taki.
-„To wyślij tym co rządzą pojednania znaki
I sław ich sprawiedliwość” .- Nie omieszkam, może
Gdy sposobność się zdarzy; w niewłaściwej porze
Głos pochlebcy do ucha Króla nie doleci:
Koń niezręcznie głaskany kopie choćby dzieci.
-„Więc lepiej jest dla ciebie, kiedy krytykujesz
Tych co dają pod stołem? Wrogów produkujesz,
Którzy biorą do siebie twe uwagi mylnie”. –
Trudno. Gdy w stół uderzysz, odezwą się silnie
Nożyce swoim głosem, o ile tam leżą.
Przyjemności mych bliźnich od tego zależą
Jaki im Bóg przydzielił rozum, jakie serce..
Jeden pije zbyt dużo, drugi w poniewierce
Od żony do kochanki swe życie marnuje.
Ja wolę teksty pisać. Tego oczekuje
Ode mnie moje serce; rozum zaś powiada,
Że choć za to nie płacą, to mi nie wypada
Przestać pisać. Co wtedy ludzie mi powiedzą?
Chcieli wiedzieć, nie piszę, więc tego nie wiedzą
Co by mogli, o ile pisał bym bez przerwy.
Choć któż ja jestem dla nich? Ten, co szarpie nerwy
Ludziom, o których pisze? A może pyszałek
Który myśli, iż pisze dla siebie na chwałę?
A ja nikogo nie chcę piórem atakować.
Wolę, gdy sprawa sama umie się zachować
Jak powinna. I zniknąć z oczu kiedy trzeba.
Lecz gdy tego nie zrobi, to klnę się na nieba
Że pióra niby miecza użyję zuchwale.
I Boga do pomocy poproszę w zapale.
Jeśli kto mnie zaczepi – bodaj by nie tykał –
Całe miasto się dowie, z bólu będzie sykał!
Grożą w złości niektórzy, przed sąd pozywają,
Chętnie by mnie otruli, odwagi nie mają.
Bywa sędzia, co kłamie. Swoje uprzedzenia
Na podsądnych przenosi bez zastanowienia.
Każdy kto broń posiada, kiedyś jej użyje,
Wilk zębów, bawół rogów, człowiek choćby kije
W szale dzikim. Potrafi zabić, więc zabija.
Gdy mu się w drogę wejdzie. Ale czas przemija
I dziś wnuczek swej babci cykutą nie truje
Najwyżej jej jeść nie da lub ją eksmituje.
Krótko mówiąc, czy starość mnie spokojna czeka,
Czy śmierć w czarnej opończy krąży już z daleka,
Bo czym biedny, czy bogacz, w domu czy wygnany,
Wciąż będę pisał ludziom. –„Uważaj kochany!
Bo kłopotów bez liku zgotują ci możni,
Nawet nie wiesz, jak wiele. A więc pisz ostrożnie”. -
Tak radzisz, przyjacielu, ale popatrz jak inni
Trudne sprawy podnieśli, jak byli uczynni
Dla innych, broniąc cnoty, której zło zagraża.
To ludzie dobrej woli, którzy się narażać
Nie obawiali wcale. Ja także tą drogą
Chcę iść, pisząc dla ludzi, jeżeli inni mogą.
…….
Oczywiście, jam mały, ja sam nic nie znaczę,
Alem widział już wiele i więcej zobaczę.
Choć innych talent większy, to nikt nie zaprzeczy
Ze żyłem w wielkim świecie i dziś jego rzeczy
I sprawy znam dokładnie i krytyki moje
Dla wielu są jak strzały dziurawiące zbroję.
I obślinione zęby złamały się wielu
Na mnie, bo jestem twardy. Więc cóż, przyjacielu?
-„Bronić ja ci nie mogę swobodnego lotu,
Ale cię przestrzec muszę, byś nie miał kłopotu
Z powodu twej niewiedzy znaczenia ustawy:
Gdy o kimś źle napiszesz, nie unikniesz sprawy”. –
A jeśli Król nasz uzna, iż dobrze pisałem
Bo mu sławę przyniosłem i śmiechu przydałem
Wyśmiewając złodzieja albo aferzystę?
- „Wtedy sąd stwierdzi w śmiechu, iż masz konto czyste”. -