"Dziś w Polsce problemem jest prostytucja polityczna, która za obce pieniądze chce oddać Polskę. Za ten stek kłamstw i nienawiści pozwę Onet w trybie cywilnym o ochronę dóbr osobistych, a także złożę prywatny akt oskarżenia w trybie karnym. Medialni pomocnicy Tuska i Trzaskowskiego nie zabiorą nam zwycięstwa" – napisał w poniedziałek Karol Nawrocki w serwisie X w odniesieniu do publikacji Onetu.
Czemu prezes IPN nie zdecydował się na pozew w trybie wyborczym?
– Po pierwsze obejmuje swoim zakresem przede wszystkim wypowiedzi przeciwników politycznych lub jakichś form agitacji wyborczej. Dlatego artykuły prasowe niekoniecznie podpadają pod zakres tego przepisu, to znaczy nie można pozywać dziennikarzy w trybie wyborczym – powiedział tego dnia w rozmowie z Business Insider Polska adwokat Andrzej Zorski z kancelarii PZ Adwokaci.
Adwokat Maciej Zaborowski z kancelarii Kopeć Zaborowski jest zdania, iż pozwanie portalu czy gazety w trybie wyborczym to co najmniej 60 proc. ryzyko przegranej, bo sądy wielokrotnie stawały na stanowisku, iż tryb wyborczy nie jest dedykowany dla prasy.
– Sprawa będzie przegrana, ale opinia publiczna nie będzie zagłębiać się, o co tak naprawdę chodziło i dlaczego wniosek został oddalony. W świat idzie przekaz, iż ktoś przegrał, a nie dlaczego ktoś przegrał – wyjaśnił w rozmowie z portalem mec. Zaborowski.
Jak już pisaliśmy, nowe informacje dotyczące Karola Nawrockiego ujawnili dziennikarze Onetu. Andrzej Stankiewicz i Jacek Harłukowicz rozmawiali z ludźmi, którzy znają Nawrockiego, pracowali w Grand Hotelu w Sopocie, byli sopockimi policjantami lub obracali się w trójmiejskim półświatku.
Ustalenia Onetu ws. nowej afery z Nawrockim
Dziennikarze rozmawiali m.in. z kolegą Nawrockiego jeszcze z czasów studiów na Uniwersytecie Gdańskim. – Byliśmy na tym samym roku. Byliśmy dobrymi kumplami – przekonywał rozmówca portalu i ujawnił zdumiewające szczegóły.
– Kiedyś na wieczornej zmianie Karol zapytał mnie, czy nie chcę zarobić jakichś dodatkowych pieniędzy, bo on i grupa ludzi z ochrony zarabiają na dostarczaniu prostytutek hotelowym gościom. Miałem za to dostawać działkę. Nie powiem, żebym był wzburzony. Nie będę hipokrytą. Powiedziałem: "OK, Karol. Skoro to tak wygląda". Potem Karol mi się pochwalił, iż to on współtworzył tę siatkę – opowiadało źródło Onetu.
Kolejny rozmówca Stankiewicza i Harłukowicza również wypowiedział się anonimowo – poprosił o ukrycie wszelkich szczegółów mogących doprowadzić do ujawnienia jego tożsamości. – Pewnego dnia przypadł mi dyżur przy recepcji. Tam zwykle obok recepcjonistów stał ochroniarz. Nagle widzę, iż Karol wchodzi do hotelu z prostytutką i jej "opiekunem". Wsiedli do windy i pojechali na górę, do gościa. To był dla mnie szok – wspominał.