Czego polskie miasta mogą nauczyć się od Londynu? Pięć wskazówek

2 godzin temu

– Jest nieporównywalnie lepiej, niż w przeszłości, ale jednocześnie dziś rozumiemy więcej, jeżeli chodzi o wpływ smogu na życie i środowisko. Wiemy już, iż nie ma czegoś takiego jak „bezpieczny poziom zanieczyszczenia” – komentuje dla SmogLabu Louise Thomas, ekspertka z zakresu jakości powietrza w Londynie.

Lekcja pierwsza: punkt zwrotny

Wielki Smog Londyński, który spowił miasto na pięć dni w 1952 roku, odebrał życie dwunastu tysiącom ludzi. Jednym z powodów tragedii była gwałtowna industrializacja, która trwała od XVIII wieku i przybrała na sile po II Wojnie Światowej, gdy kraj musiał odrobić straty.

Spaliny z fabryk i powszechnych wtedy domowych palenisk, w połączeniu ze specyficznymi warunkami atmosferycznymi, doprowadziły do fatalnej jakości powietrza. Pyły „przylepiały się” do pary wodnej, tworzącej mgłę – w ten sposób powstało zjawisko, które dziś znamy jako smog (z ang. smoke, czyli „dym”, plus fog, czyli „mgła”).

Więcej na ten temat pisał na łamach “SmogLabu” Jakub Jędrak:

70 lat temu Wielki Smog spowił Londyn. Zorientowano się, gdy zabrakło trumien

Jeśli spojrzymy, jak poziomy zanieczyszczenia powietrza zmieniały się na przestrzeni lat, to możemy stwierdzić, iż Londyn wygrał batalię ze smogiem. Na stronie Air Quality Stripes znajdują się grafiki, przedstawiające stężenie PM2,5 w poszczególnych miastach na świecie od drugiej połowy XIX wieku do 2022 roku.

Na podstawie tych danych widać wyraźnie, jak kolosalne znaczenie dla jakości powietrza w Londynie miało wprowadzenie ustawy Clean Air Act w 1956 roku, która – choć nie od razu – była głównym czynnikiem zmian. Nowe prawo m.in. ograniczało spalanie węgla oraz wprowadziło kontrolę emisji przemysłowych.

Mniej więcej od początku XXI wieku Londyńczycy, po raz pierwszy od czasów Rewolucji Przemysłowej, mogą oddychać w miarę czystym powietrzem.

Źródło grafiki: Air Quality Stripes

Lekcja druga: zrozumieć, czym oddychamy

– Czy to znaczy, iż problem ze smogiem zniknął ze stolicy raz na zawsze? – pytam Louise Thomas, dyrektorkę start-upu Air Aware Labs oraz członkinię Breathe London Community Programme, skupiającą się na analizie wpływu jakości powietrza na życie mieszkańców miasta.

– Jest nieporównywalnie lepiej, niż w przeszłości, ale jednocześnie dziś rozumiemy więcej, jeżeli chodzi o wpływ smogu na życie i środowisko. Wiemy już, iż nie ma czegoś takiego jak „bezpieczny poziom zanieczyszczenia”. Nadal mamy w Londynie do czynienia ze stężeniami pyłów zawieszonych, które mają negatywny wpływ na nasze zdrowie – przekonuje Thomas.

Potwierdzają to bardzo niepokojące statystyki. Każdego roku tysiące – a według niektórych badań choćby dziesiątki tysięcy – mieszkańców Londynu umierają przedwcześnie z powodu długotrwałego narażenia na zanieczyszczenie powietrza. Przyczyną tych zgonów są przede wszystkim cząstki stałe PM 2,5 oraz toksyczny dwutlenek azotu (NO2).

– Musimy mieć świadomość, iż smog ma wpływ w zasadzie na każdy organ naszego ciała – podkreśla ekspertka.

Ulica w Londynie. Fot. shutterstock/Wirestock Creators

Najbardziej narażone są osoby starsze i dzieci. Smog przyczynia się m.in. do niedowagi noworodków i przedwczesnych urodzeń, a także problemów z układem oddechowym. Na przełomie 2020 i 2021 roku ponad milion dzieci w całej Wielkiej Brytanii było leczonych na astmę.

Jednym z najgłośniejszych przypadków była śmierć 9-letniej Elli Kissi-Debrah w 2013 roku właśnie w wyniku ataku astmy. W historycznym wyroku sąd orzekł, iż jedną z przyczyn śmierci było narażenie na zanieczyszczenie powietrza. Dziewczynka mieszkała w pobliżu ruchliwej, londyńskiej ulicy.

  • Czytaj także: Co miesiąc dzieci „palą” tu 340 papierosów. Walczą, by to zmienić

Lekcja trzecia: lotniska, samochody i piece

Smog typu londyńskiego (kwaśny) to jeden z dwóch głównych rodzajów, obok smogu typu Los Angeles. Różnią się one mechanizmem powstawania, składem chemicznym (proporcjami cząstek i gazów) oraz warunkami klimatycznymi.

W przypadku tego pierwszego, kluczowa jest duża wilgotność powietrza i niska temperatura oraz spalanie paliw kopalnych. W jego składzie dominują tlenki siarki, pyły zawieszone, tlenki węgla oraz benzo(a)piren. Jest on dobrze znany wielu miastom położonym w klimacie umiarkowanym, zwłaszcza w okresie grzewczym.

– Dziś głównym źródłem zanieczyszczeń w Londynie i nie tylko są już nie fabryki, a spaliny z pojazdów. Myślę tu nie tylko o samochodach czy autobusach, bo jeżeli spojrzeć na mapę miasta, to najgorszej jest zarówno w ścisłym centrum jak i w okolicach lotniska Heathrow – wskazuje Louise Thomas.

Wspomniany port lotniczy jest największym w Europie. Opublikowane w ubiegłym roku badania wskazują, iż z jego powodu Londyn jest najbardziej narażonym miastem na świecie pod względem zanieczyszczenia powietrza generowanego przez lotnictwo, przebijając m.in. Tokio.

„Niektóre najważniejsze środki muszą zostać podjęte już teraz, by chronić zdrowie pracowników i społeczności otaczających lotniska. Mówię tu o zakazie lotów nocnych lub prostych ulepszeniach paliwa lotniczego, żeby miało co najmniej takie same standardy jak paliwo samochodowe. Jednak sama technologia nie rozwiąże problemu w całości: najbardziej skuteczna i niezbędna jest redukcja liczby lotów” – komentowała dla „Guardiana” Magdalena Heuwieser, aktywistka grupy Stay Grounded.

Do tego dochodzi problem ze spalaniem drewna w gospodarstwach domowych, z którym mierzymy się także w Polsce. Według rządowych statystyk, domowe piece generowały jedną czwartą emisji PM2,5 w Londynie 2020 r. To wzrost o 35 procent w ciągu jednej dekady.

– To choćby nie tyle kwestia oszczędności, bo drewno wcale nie jest takie tanie, tylko pewnego przyzwyczajenia. Zimowe wieczory przy kominku to bardzo romantyczna wizja – mówi Thomas.

Londyn odczuwa też zanieczyszczenia, które docierają z innych państw europejskich. Duże znaczenie mają również zmiany klimatu.

– Nie lubię jednak skupiać się na tych kwestiach, na które nie mamy wpływu. Wtedy łatwo machnąć ręką i stwierdzić, iż nic już nie da się zrobić. Tymczasem nasze osobiste działania mają kolosalne znaczenie, tak jak w przypadku pieców.

  • Czytaj także: Smog typu Los Angeles. Popularne miasto jest światową stolicą trującego powietrza

Lekcja czwarta: sposób na trujące spaliny

– Czy obserwujesz, iż wzrasta społeczna świadomość zagrożenia, jakie niesie ze sobą smog? – dopytuję.

– Nie chcę generalizować, ale pracując w Air Aware Labs od wielu osób słyszałam, iż nie przejmowali się jakością powietrza, dopóki nie urodziły im się dzieci. Jedna z ankiet, którą przeprowadziłam niedawno w ramach badań, wykazała, iż 84 proc. respondentów było w jakimś stopniu zaniepokojonych zanieczyszczeniem. Nie znaczy to jednak, iż smog jest tym, co spędza Londyńczykom sen z powiek – stwierdza Thomas.

W styczniu ubiegłego roku w centrum Londynu grupa protestujących trzymała transparenty z napisem „Zatrzymać ULEZ!”, domagając się w ten sposób zatrzymania rozszerzonej strefy ultraniskiej emisji (Ultrwa Low Emission Zones, ULEZ), wprowadzonej przez burmistrza miasta Sadiqa Khana po raz pierwszy w 2019 roku.

Dwa lata temu strefa została rozciągnięta na wszystkie dzielnice stolicy, by poprawić jakość powietrza. Pojazdy, które nie spełniają minimalnych norm emisji, podlegają opłacie w wysokości 12,50 funtów brytyjskich dziennie.

Dla niektórych to zamach na wolność obywatelską.

„Normalni ludzie, którzy potrzebują samochodu, żeby dojechać do pracy, nie mogą sobie pozwolić na jego zakup” – perorował jeden z protestujących.

Tymczasem burmistrz nazwał wprowadzone rozwiązanie „gamechangerem”, niezbędnym, by „ratować życie, chronić płuca dzieci i zapobiegać astmie, demencji i innym problemom zdrowotnym”.

Wtóruje mu Louise Thomas. Przekonuje, iż strefy czystego powietrza w mieście to jedne z najbardziej skutecznych rozwiązań. – Badania pokazują, iż w dzięki ULEZ emisja dwutlenku azotu spadła niemal o połowę. Dzięki strefie zmniejsza się też liczba osób hospitalizowanych, chociaż to wciąż nowe rozwiązanie i potrzebujemy czasu, by zobaczyć długofalowe skutki – mówi. Dodaje przy tym, iż obszary ze zmniejszonym ruchem są po prostu przyjemniejsze do życia.

– Czasami się zastanawiam, dlaczego znormalizowaliśmy jeżdżenie wszędzie samochodem, zamiast po prostu poruszania się pieszo? Kiedy chodzenie przestało być nawykiem? – zastanawia się głośno.

Lekcja piąta: dzieci zmieniają perspektywę

Thomas zaczęła działać na rzecz walki ze smogiem, gdy jej córka poszła do pierwszej klasy sześć lat temu. Włączyła się w tworzenie pionierskiego programu School Streets, w ramach którego ulice wokół szkół zostają zamknięte dla ruchu samochodowego w określonym czasie, zwykle podczas porannych i popołudniowych godzin szczytu. W program włączyło się już ponad 500 szkół.

– To istotny krok w kierunku poprawy bezpieczeństwa dzieci i młodzieży. Do tego zmniejsza się natężenie ruchu na tych obszarach, a lepszym powietrzem oddychają także osoby mieszkające w pobliżu szkół – przekonuje.

Włączenie się w akcję School Streets zmotywowało Thomas do poszukiwania kolejnych rozwiązań. – Londyn przoduje w kraju pod względem rozwiązań na rzecz czystego powietrza, ale niektóre zmiany idą nieznośnie powoli – uważa.

Ponad rok temu, razem ze wspólnikami, stworzyła start-up Air Aware Labs, w ramach którego powstała aplikacja AirTrack. Narzędzie w czasie rzeczywistym dostarcza informacji o tym, jak powietrze wokół użytkownika wpływa na jego zdrowie i kondycję. Dzięki temu Londyńczycy mogą wybrać trasę spaceru lub miejsce treningu, które jest najbezpieczniejsze. Thomas sama bierze te dane pod uwagę podczas planowania trasy biegowej czy rodzinnej wycieczki.

– Rozumiem rodziców, którzy przyzwyczaili się, iż posiadanie samochodu zdecydowanie ułatwia zajmowanie się dziećmi – mówi na koniec – Ale jeżeli zależy nam na ich zdrowiu, to powinniśmy mieć świadomość, iż spaliny pojazdów są dla nich po prostu trujące.

  • Czytaj także: Tylko trzy kraje w Europie spełniają normy powietrza WHO. Jaki jest ich sekret?

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Sven Hansche

Idź do oryginalnego materiału