Czas na doRZECZNE działania! Zegar ruszył, a nowa władza ma sporo do naprawienia

9 miesięcy temu

Rzeki mają wrócić do natury. – Wynik wyborów jest jednoznaczny i płynie z nich jasny wniosek: Polki i Polacy pragną zmiany – brzmi początek manifestu Koalicji Ratujmy Rzeki. Czego oczekują aktywiści i eksperci?

Koalicja Ratujmy Rzeki i Międzynarodowa Koalicja Czas na Odrę zebrały się dziś pod Urzędem Wojewódzkim Wrocławia, nad samą Odrą. Zgromadzeni tam aktywiści zwrócili uwagę na konieczność odejścia od niedorzecznych programów dewastacji rzek. Ich oczyszczenie to kolejna elementarna potrzeba.

  • Czytaj także: Hydrobetonoza – ochrona przeciwpowodziowa po polsku

Nowy układ władzy będzie działał dorzecznie?

Wcześniej niemal wszystkie partie polityczne odpowiedziały Koalicji na pytanie, jakie mają plany wobec rzek.

– Przedstawiliśmy wizję dla Odry i wysłaliśmy ją do wszystkich komitetów wyborczych. Otrzymaliśmy odpowiedź od wszystkich oprócz PiS-u i Konfederacji. Byliśmy dosyć zadowoleni [z odpowiedzi] – mówi Dorota Chmielowiec-Tyszko z Koalicji Czas na Odrę. – W swoich 100 postulatach na 100 pierwszych dni zdeklarowano, iż uruchomiony zostanie program rewitalizacji Odry „Czysta Odra” – dodaje.

Program ten ma zawierać działania związane z renaturyzacją, zmniejszeniem zasolenia rzeki. Mają mieć z tym swój udział również eksperci i organizacje.

– Wygląda na to, iż te deklaracje zostaną zrealizowane – zauważa Chmielowiec-Tyszko.

W pierwszy pełny dzień pracy nowego rządu przyszliśmy rano nad Odrę pod Dolnośląski Urząd Wojewódzki, by przypomnieć o pilnej potrzebie oczyszczenia zatrutych rzek oraz odejścia od niedorzecznych pomysłów ich dewastacji. Podsumowujemy też przedwyborcze obietnice dotyczące Odry. pic.twitter.com/H6a0aMDLkk

— Czas na Odrę! (@OdraRiver) December 14, 2023

List otwarty do premiera, rządu oraz nowej minister Klimatu i Środowiska

Krzysztof Smolnicki, ekspert Międzynarodowej Koalicji Czas na Odrę, prezes Fundacji EkoRozwoju, podkreśla, iż szanse na poprawę są spore. – Po raz pierwszy koalicja rządząca jest otwarta na działania dotyczące renaturyzacji rzek. Ale też wykorzystania na te działania różnych, w tym unijnych, funduszy.

Koalicja wystosowała list otwarty do nowej władzy.

– Dotychczasowe działania były niedorzeczne. Rzeka to nie jest Bałtyk, a stężenie soli bywa w niej takie samo lub choćby wyższe niż w Morzu Bałtyckim – zauważa Radosław Gawlik z Koalicji Ratujmy Rzeki, prezes Stowarzyszenia EKO-UNIA.

Nowe rozdanie polityczne uznają za doskonałą okazją żeby zerwać z „instrumentalnym, nastawionym na zysk podejściem do przyrody”.

Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica, zdaniem organizatorów briefingu, stają przed szansą zapisania się na kartach historii Polski. Konkretnie jako pierwszy rząd, który w nowoczesny sposób podejdzie do zasobów wodnych, rzek, jezior i mokradeł.

– Nie jak do potencjalnego placu budowy, nikomu niepotrzebnych projektów infrastrukturalnych. Ale jak do wielofunkcyjnych przestrzeni, których wartość w rozwiązywaniu problemów powodzi, suszy i retencji oraz wiązania CO2 ma znaczenie ponadresortowe – tłumaczą twórcy manifestu.

Aktywiści przypominają, iż zadaniem Rządu Rzeczpospolitej jest dbałość o godne warunki życia obywateli. – Powietrze, którym oddychamy i zapewnienie dostępu do czystej wody, to warunki godnego życia absolutnie podstawowe. Dlatego z dużą nadzieją spoglądamy na zapisy umowy koalicyjnej o stałym monitoringu czystości rzek i ich renaturyzacji.

Zreneturyzowana rzeka – co wspólnego ma z bajkami?

Powołują się na fakt, iż na potrzebę zapewnienia dostępu do czystej wody i poprawy jakości zatrutych rzek zwrócił też uwagę w swoim exposé premier Donald Tusk.

– Zwolennicy tradycyjnej regulacji rzek pokazują wykrzywiony obraz renaturyzacji jako bajań o powrocie ludzkości do nadrzecznych obozowisk i oddania się na pastwę żywiołu – zauważa Koalicja.

Tłumaczą, iż renaturyzacja to również inwestycje dające miejsca pracy i inżynieria. Nowocześniejsza, tańsza, biorąca pod uwagę warunki naturalne i interes obywateli. W dobie katastrofy klimatycznej i kryzysu bioróżnorodności biologicznej ma to szczególne znaczenie.

Smolnicki podkreśla analogię między pracowniami instytucji zarządzających wodą a górnikami.

– Te osoby boją się renaturyzacji tak samo, jak górnicy transformacji.

Okazuje się jednak, iż bać się nie ma czego, bo zmiana jest szansą.

– Wbrew mitom, renaturyzacja to są inwestycje, ale też praca dla ludzi. Także w nowych sektorach związanych z turystyką, usługami ekosystemowymi, rolnictwem przyjaznym środowisku. Chodzi o to, żeby te inwestycje realizować w sposób otwarty oraz przyjazny. I dla nich, i dla dolny rzecznej – dodaje Smolnicki. – Warto przy okazji rozwiać te obawy. Trzeba zacząć działać.

Reforma gospodarki wodnej. Bez niej ani rusz

– Połączenie planowania i zarządzania wodą z administrowaniem nią jako majątkiem Skarbu Państwa rodzi patologię. Mamy do czynienia z nieszczęsnym mariażem PGW Wód Polskich z Ministerstwem Infrastruktury. Z chaosem kompetencyjnym, gdzie kompetencje administratora mieszają się z celami inwestora – mówią aktywiści.

Ten dysfunkcjonalny – zdaniem organizatorów – układ naraża zasoby wodne Polski na niebezpieczeństwo. Blokuje nam też dostęp do czystej wody. – 98,9 proc. wód jest w złym stanie! – informują manifestanci.

To, jak tłumaczą, doprowadziło do zignorowania celów środowiskowych unijnej Ramowej Dyrektywy Wodnej.

Specustawa odrzańska wymaga zmiany

„Pod auspicjami Ministerstwa Infrastruktury, priorytetem gospodarki wodnej zawsze pozostawały inwestycje w infrastrukturę hydrotechniczną, żegluga towarowa i hydroenergetyka. Pozwolenia wodnoprawne wydawane były z myślą o interesie wąskich grup interesu, a nie o środowisku i zabezpieczeniu dostępu do czystej wody dla Polek i Polaków. Jaskrawym tego przykładem jest uchwalona krótko przed wyborami specustawa dla Odry” – brzmi ciąg dalszy manifestu.

– Ustawa ignoruje i przesuwa w czasie rozwiązanie kluczowego dla jakości wód Odry problemu zanieczyszczenia i zasolenia rzek przez kopalnie. Ustawodawca zapomniał o naczelnej dla ochrony środowiska i sprawiedliwości społecznej zasadzie „zanieczyszczający płaci”.

Ta zasada obliguje podmioty gospodarcze do wynagrodzenia społeczeństwu i przyrodzie kosztów prowadzonej działalności.

– W zamian za to otrzymaliśmy listę betonowych inwestycji. Jest ona sposobem na pogłębienie kryzysu wodnego i wyprowadzenie publicznych pieniędzy – mówią aktywiści.

Autorzy specustawy zignorowali ekspertyzy oraz opinie naukowe. Te wskazują, iż dalsza regulacja rzek zwiększa ryzyko wystąpienia katastrofy ekologicznej. Takiej, z jaką mieliśmy do czynienia latem 2022 r.

To nie wszystkie wytyczne, które formułują.

– Miejsce wody jest w Ministerstwie Klimatu i Środowiska – podkreślają.

Uważają, iż jednym z pierwszych kroków nowego rządu powinno być zwrócenie kompetencji zarządzania wodami do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Ministerstwo Infrastruktury nie jest według nich odpowiednie dla rzek.

“Lex Knebel” do kosza. Rzeki dla natury

„Równie ważna jest przejrzystość działania instytucji” – piszą twórcy manifestu. Ponadto potrzeba odwrócenia trendu, w który wpisało się niesławne Lex Knebel. To wprowadzona pod koniec rządów PiS ustawa utrudniająca uzyskiwanie informacji o środowisku i jego ochronie. Ograniczająca też partycypacje społeczną oraz wypaczająca sens ocen oddziaływania na środowisko.

Członkowie Koalicji wyrażają nadzieję, iż najbliższe lata będą czasem szacunku i wzajemnego zrozumienia Rządu, Parlamentu i strony społecznej.

– Na koniec pragniemy podkreślić, iż realizacja części powyższych postulatów i propozycji leży na wyciągnięcie ręki. Krajowy program renaturyzacji wód powierzchniowych już istnieje, pozostaje tylko przekazanie go do realizacji przez adekwatną, być może nową komórkę ds. renaturyzacji w PGW Wody Polskie. To najlepsze dla przyrody i obywateli działanie, które może zostać podjęte bez zbędnej zwłoki i z szybkim rezultatem – podsumowują manifestanci.

Zdjęcie tytułowe: BartlomiejMagierowski/Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału