Chiny oświadczyły w czwartek 24 kwietnia br., iż nie negocjują w tej chwili z USA w sprawie handlu. Oświadczenie złożono w reakcji na deklarację prezydenta Donalda Trumpa, iż obie strony są w bezpośrednim kontakcie.
Podczas regularnego briefingu Ministerstwa Spraw Zagranicznych Guo Jiakun został zapytany o amerykańskie sugestie, iż rozmowy są w toku i iż może dojść do porozumienia w sprawie ceł.
„Nic z tego nie jest prawdą” – odpowiedział Guo. „Chiny i USA nie prowadzą konsultacji ani negocjacji w sprawie ceł, a tym bardziej nie osiągnęły porozumienia”.
Po tym, jak Trump ogłosił „wzajemne” cła 2 kwietnia, rywalizujące supermocarstwa rozpoczęły cykl szybkich działań odwetowych, w wyniku których nowe amerykańskie opłaty na chińskie towary wzrosły do 145%, podczas gdy odwet Pekinu na amerykańskie produkty osiągnął poziom 125%.
„Ta wojna celna została rozpoczęta przez Stany Zjednoczone” – powiedział Guo. „Stanowisko Chin jest spójne i jasne. Będziemy walczyć, jeżeli będziemy musieli. Nasze drzwi są otwarte, jeżeli USA chcą rozmawiać. Dialog i negocjacje muszą opierać się na równości, szacunku i wzajemnych korzyściach”.
Ministerstwo Handlu Chin wydało podobne oświadczenie zaprzeczając, jakoby miały miejsce jakiekolwiek negocjacje ze stroną amerykańską.
Trump, zapytany przez reportera w Waszyngtonie dzień wcześniej (w środę), czy obie strony się komunikują, powiedział: „Tak, oczywiście. Każdego dnia”.
Administracja USA w tym tygodniu wyraźnie złagodziła swój ton w stosunku do Chin – co postrzega się jako odpowiedź na powszechne obawy o szkody gospodarcze i rynkowe, jakie może pociągnąć za sobą zatrzymanie handlu z Chinami. Trump obiecał, iż Stany Zjednoczone będą „bardzo miłe” dla Chin w rozmowach, a stawka celna „znacznie spadnie”, gdy kraje zawrą porozumienie, choć „nie będzie zerowa”.
Zdecydowane zaprzeczenie Chin może być zimnym prysznicem na nadzieje inwestorów, iż wojna handlowa może ulec deeskalacji tak szybko, jak się nasiliła.
Michael Hirson, szef działu badań nad Chinami w nowojorskiej firmie 22V Research, w swoim artykule napisał, iż rozwój sytuacji zależy głównie od tego, w jaki sposób administracja Trumpa będzie się komunikować z władzami ChRL.
„Jeśli prezydent Trump dokona deeskalacji bez dodatkowych warunków, takich jak niedawne odroczenie podwyżek ceł na Chiny na 90 dni, w chwili, gdy obie strony rozpoczną negocjacje – Pekin prawdopodobnie odwzajemni się tym samym” – napisał Hirson. „Jeśli jednak Trump zażąda od Pekinu działań z góry w zamian za owo odroczenie – Chiny nie będą skore do szybkich działań, ewentualne negocjacje trwać będą sporo czasu”.
Według Hirsona rośnie ryzyko spełnienia się tego drugiego scenariusza. Tak można odczytywać niedawne komentarze sekretarza skarbu Scotta Bessenta, który w tym tygodniu zasugerował, iż USA nie zaoferują jednostronnej zmiany kursu.
Tymczasem prezydent Chin Xi Jinping nie podlega presji politycznej, jakiej poddany został przez własne decyzje Donald Trump. Co więcej Chiny mogą równoważyć niektóre skutki działań USA dzięki polityki stymulacyjnej. Zgodnie z tym, co można było przewidzieć to Stany Zjednoczone, w wyniku nałożenia tak horrendalnych ceł, które opłacać muszą Amerykanie, stoją teraz w obliczu „wyższych rachunków dla gospodarstw domowych, ale także poważnych problemów dla wielu producentów, sprzedawców detalicznych i firm logistycznych, w efekcie nagłego ograniczenia dostaw z Chin”.
„Rzeczywistość, jeżeli prezydent Trump zdecyduje się ją zaakceptować, jest taka, iż nie jest on w tej chwili w korzystnej pozycji negocjacyjnej z Pekinem” -napisał Michael Hirson.
Źródło: Nikkei Asia
Leszek B. Ślazyk
e-mail: [email protected]
© www.chiny24.com