Podczas ostatniego posiedzenia szczecińskiej Rady Miasta wybuchła gorąca debata wokół propozycji utworzenia Centrum Integracji Cudzoziemców. Inicjatywa ta spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy zgłosili projekt uchwały wzywającej prezydenta miasta do wycofania się z planów tworzenia takich placówek – szczególnie w kontekście obaw, iż mogłyby one posłużyć do osiedlania na terenie Polski migrantów przybywających nielegalnie z Niemiec.
Dyskusja została nagle przerwana, gdy radny Stanisław Kaup (KO) zgłosił formalny wniosek o przejście bezpośrednio do głosowania. Decyzja ta zakończyła debatę, a projekt uchwały złożony przez klub PiS został odrzucony bez rozpatrzenia merytorycznego. Członkowie opozycji zarzucili KO próbę uciszenia głosów krytycznych i ignorowanie lęków mieszkańców dotyczących kwestii bezpieczeństwa.
Warto przypomnieć, iż sam pomysł tworzenia CIC został zainicjowany jeszcze za rządów PiS, ale jako element reakcji na rosnący napływ uchodźców z Ukrainy po wybuchu wojny. Dziś projekt ten ukierunkowany jest przez rządzących na uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Zamiast merytorycznej rozmowy o realnych wyzwaniach integracyjnych, mieszkańcy Szczecina obserwują wzajemne oskarżenia o manipulacje, hipokryzję i ignorowanie głosu obywateli przez rządzącą Koalicję Obywatelską w Szczecinie.
Eksperyment społeczny bez konsultacji
Kontrowersje budzi nie tylko sam cel tych ośrodków, ale również sposób ich wdrażania. Decyzje zapadają często bez konsultacji społecznych, bez analizy długofalowych skutków, a przede wszystkim bez zgody lokalnych społeczności. Przykład Szczecina pokazuje, iż temat potrafi wywołać emocje, które politycy próbują bagatelizować, sprowadzając obawy obywateli do „ksenofobii” czy „politycznego teatru”.
Tymczasem w wielu miastach Europy Zachodniej, gdzie podobne inicjatywy funkcjonują od lat, efekty są dalekie od oczekiwanych. Gettoizacja dzielnic, wzrost przestępczości, napięcia na tle kulturowym i religijnym – to realne zagrożenia, o których w Polsce mówi się za mało lub wcale.
Polityczny PR zamiast realnych rozwiązań
Pomysł centrów integracji to często zabieg czysto PR-owy. Partia rządząca chcą pokazać „otwartość” i „tolerancję” przed opinią publiczną i instytucjami unijnymi. W praktyce za tę pokazówkę płacą mieszkańcy, którym nikt nie gwarantuje ani bezpieczeństwa, ani spokoju społecznego.
Co więcej, same koszty funkcjonowania tych instytucji budzą poważne wątpliwości. W dobie kryzysu gospodarczego, drożyzny i napięć budżetowych, wydawanie milionów złotych na ośrodki dla obcych jest nie tylko nieodpowiedzialne – to po prostu prowokacyjne.