Kiedy w 2006 roku Jarosław Kaczyński triumfalnie ogłaszał powołanie Centralnego Biura Antykorupcyjnego, wielu Polaków dało się uwieść szumnej narracji o walce z korupcją i mafijnymi układami. W oczach polityków PiS CBA miało być bastionem uczciwości, narzędziem do oczyszczenia państwa. Dziś, blisko dwie dekady później, coraz wyraźniej widać, iż prawdziwym celem tej instytucji nie była wcale walka z korupcją, ale coś znacznie bardziej perfidnego – zbieranie haków na przeciwników politycznych i ich systematyczne niszczenie.
Jeśli kierować się słowami Pisma Świętego, iż „po owocach ich poznacie”, to owoce pracy CBA są gorzkie, wręcz zatrute. Lista kontrowersji, w które zamieszana była ta instytucja, jest długa. Atakowanie polityków, dziennikarzy i adwokatów związanych z opozycją stało się chlebem powszednim. Dowody? Wystarczy przypomnieć sprawę Andrzeja Leppera, którego kariera polityczna została brutalnie zniszczona w wyniku operacji, które do dziś budzą wiele pytań. Czy walczono wtedy z korupcją? Czy może chodziło o usunięcie niewygodnego sojusznika z politycznej układanki?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
CBA działało niczym partyjna inkwizycja, z fałszowaniem dowodów włącznie. Przypomnijmy choćby ataki, które medialna tuba PiS, TVP, z Samuelem Pereirą, opierała na materiałach z włamań do telefonów polityków opozycji, pochodzących z CBA. Niszczenie reputacji stało się standardową praktyką. A gdzie w tym wszystkim walka z korupcją? Może gdzieś na marginesie, gdzie udało się upolować jakiegoś urzędnika niższego szczebla, by zapełnić statystyki.
Prawdziwym celem Jarosława Kaczyńskiego było stworzenie służby, która zamiast bronić uczciwości, stała się narzędziem w jego rękach. Wykorzystując CBA, prezes PiS stworzył atmosferę strachu i nieufności, gdzie każdy mógł zostać nagle oskarżony, podsłuchiwany lub ośmieszony w mediach.
CBA cierpi na grzech założycielski – wcale nie było powołane, by chronić obywateli przed korupcją. Miało chronić władzę PiS przed krytyką i pozwalać na skuteczne eliminowanie przeciwników. Taka jest smutna prawda o tej instytucji, która od początku była bardziej narzędziem politycznym niż organem ścigania.