Brytyjscy konserwatyści tracą grunt pod nogami i idą w ślady Donalda Trumpa. To ich ostatnia deska ratunku. "Inaczej czeka nas niekończąca się pętla śmierci"
Zdjęcie: Liderka Partii Konserwatywnej Kemi Badenoch podczas konferencji w Manchesterze, Wielka Brytania, 5 października 2025 r. Na mniejszym zdjęciu agenci ICE oraz pracownicy Departamentu Bezpieczeństwa Kraj
Brytyjscy konserwatyści znajdują się w ostatnim czasie pod sporą presją. Nie dość, iż w sondażach plasują się daleko za partią ojca brexitu Nigela Farage’a, to jeszcze tracą do niepopularnej w tej chwili rządzącej Partii Pracy. Tymczasem frustracja w szeregach partii rośnie. Teraz torysi chcą, aby niezadowoleni wyborcy usłyszeli, iż surowo podchodzą do kwestii imigracji. Aby to udowodnić, idą w ślady Donalda Trumpa i zapowiadają utworzenie sił do deportacji migrantów wzorowanych na ICE. Jednak takie posunięcie wiąże się z dużym ryzykiem politycznym.