Marszałek Piotr Zgorzelski potrafi krótko i celnie komentować polityczną rzeczywistość. Jego słowa o liście Grzegorza Brauna do Siergieja Ławrowa są do bólu celne, dobitne i – co najważniejsze – wreszcie nazwano rzeczy po imieniu. Gdy polityk Konfederacji pisze do szefa rosyjskiej dyplomacji, trudno udawać, iż to „prywatna korespondencja”. Zgorzelski nie bawi się w eufemizmy: Braun najwyraźniej postanowił reaktywować konfederację targowicką.
To porównanie nie jest przesadą. W czasach, gdy Rosja prowadzi agresywną politykę w regionie, listy do Ławrowa wyglądają jak współczesna wersja tego, co 233 lata temu robili magnaci sprzedający Polskę pod pozorem „obrony tradycji”. Zgorzelski trafnie zauważa, iż także dziś nie brakuje frazesów o ojczyźnie, wartościach i suwerenności, za którymi kryją się działania skrajnie sprzeczne z polskim interesem narodowym. Braun od lat igra ze skrajnie prorosyjskimi gestami, ale tym razem przekroczył granicę, której nie da się już relatywizować.
Zgorzelski pyta wprost: czy na polskiej prawicy znajdą się kolejni ochotnicy, by dołączyć do tej „reaktywowanej Targowicy”? To pytanie jest testem lojalności – nie wobec partii, ale wobec Polski. Polityka to nie zabawa w prowokacje i performanse, a flirt z Kremlem w czasie wojny jest aktem politycznej aberracji. Zgorzelski zrobił to, czego wielu się bało: zerwał zasłonę milczenia i przypomniał, iż historia zna już takich „patriotów”, którzy w imię własnych ambicji podpisywali wyrok na ojczyznę.
W tym sporze jasne jest jedno: marszałek powiedział głośno to, co myśli ogromna część opinii publicznej. I zrobił to z precyzją, która powinna zakończyć wszelkie wątpliwości. W polskiej polityce nie ma miejsca na nową Targowicę, niezależnie od tego, czy jej współtwórcy uważają się za „wolnościowców”, „antysystemowców”, czy samozwańczych patriotów.
Zgorzelski trafił w sedno, a jego słowa powinny na stałe wejść do katalogu ostrzeżeń przed polityczną naiwnością i rosyjskimi mirażami.

3 dni temu












