Grzegorz Braun, Daniel Obajtek i Patryk Jaki mogą stracić immunitet w Parlamencie Europejskim. Wnioski polskiej prokuratury otwierają drogę do postawienia im zarzutów karnych. Sprawa ma nie tylko wymiar prawny, ale także polityczny, wywołując debatę o granicach wolności słowa i odpowiedzialności parlamentarzystów.
Wnioski o uchylenie immunitetu dotyczą trzech znaczących postaci polskiej sceny politycznej, z których każdy przypadek ma odrębny charakter i stawia różne wyzwania prawne.
Grzegorz Braun z Konfederacji Korony Polskiej stoi przed zarzutami publicznego zaprzeczania zbrodniom w Auschwitz oraz udziału w innych incydentach o charakterze rasistowskim. Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz, dr Piotr Cywiński, określił jego wypowiedzi jako „skandaliczne i fałszywe”, podkreślając ich szkodliwy wpływ na debatę publiczną i pamięć historyczną.
Dla Brauna to już trzecie postępowanie o utratę immunitetu w tej kadencji Parlamentu Europejskiego, co sprawia, iż jego sprawa zyskuje precedensowy charakter w kontekście europejskich standardów prawnych wobec europosłów.
Daniel Obajtek, były prezes Orlenu i obecny polityk PiS, odpowiada natomiast za prawdopodobnie fałszywe zeznania i działania związane z mediami w okresie kierowania państwowym koncernem paliwowym.
Zarzuty dotyczą zarówno kwestii urzędowych, jak i publicznych, weryfikując jego działania w kontekście odpowiedzialności karnej wysokich rangą polityków.
Patryk Jaki, również z PiS, jest oskarżany o publiczne rozpowszechnianie kontrowersyjnych treści politycznych. Już w 2018 roku był objęty podobną procedurą, co pokazuje, iż jego działalność polityczna pozostaje pod stałą obserwacją instytucji unijnych i wciąż budzi pytania o granice wolności słowa oraz standardy debaty publicznej w Parlamencie Europejskim.
Jak działa procedura, która pozwala postawić europosłów przed sądem?
Procedura uchylenia immunitetu w Parlamencie Europejskim wygląda skomplikowanie, ale każdy krok ma znaczenie – i może zaważyć na karierze polityka.
Wszystko zaczyna się od wniosku krajowego organu – w przypadku polskich europosłów to zwykle prokuratura – który trafia do przewodniczącej PE, Roberty Metsoli. To formalny sygnał, iż sprawa wymaga uwagi najwyższych instytucji UE.
Po otrzymaniu wniosku sprawa jest ogłaszana na sesji plenarnej, a następnie trafia do Komisji Prawnej (JURI). To tam decyduje się, czy zarzuty mają związek z działalnością poselską. Immunitet chroni bowiem tylko czynności związane z mandatem – głosowania czy publiczne wystąpienia. Europosłowie mogą się bronić pisemnie lub ustnie, co daje im realny wpływ na przebieg sprawy.
Na podstawie analizy Komisja przygotowuje raport z rekomendacją, który trafia pod obrady plenaryjne. Ostateczna decyzja – uchylenie lub utrzymanie immunitetu – zapada zwykłą większością głosów całego Parlamentu Europejskiego.
Warto pamiętać, iż uchylenie immunitetu nie jest wyrokiem. Otwiera jedynie drogę do postępowania karnego w kraju pochodzenia europosła, a sam mandat pozostaje nienaruszony. Co ciekawe, procedura działa też w drugą stronę – europosłowie mogą zwrócić się do PE o ochronę, jeżeli uważają, iż ich przywileje zostały naruszone.
Krótko mówiąc, każdy ruch w tej procedurze może przesądzić o przyszłości polityka – i to nie tylko w kraju, ale w całej Unii Europejskiej.
Wymiar polityczny sprawy: między prawem a polityką
Zarzuty wobec trzech polskich europosłów wykraczają daleko poza ramy prawa. Chodzi między innymi o rozpowszechnianie kontrowersyjnych treści politycznych, zaprzeczanie zbrodniom historycznym oraz podejrzenia o nadużycia urzędnicze.
Uchylenie ich immunitetu może wyznaczyć nowy precedens zarówno w polityce krajowej, jak i w instytucjach europejskich. Decyzja ta może wzmocnić jego rolę PE jako instytucji egzekwującej standardy prawne wobec własnych członków, a jednocześnie stanowić test proceduralny dla przejrzystości. Z drugiej strony postępowanie to może pogłębić napięcia polityczne zarówno w Polsce jak i na linii Warszawa-Bruksela.