Braun kluczył, a działacze byli w "blokach startowych". Korwin: Cztery miesiące go namawiałem

1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. Konrad Kozłowski / Agencja Wyborcza.pl


Grzegorz Braun potwierdził to, czego konfederacka prawica była już pewna - wystartuje w wyborach prezydenckich. Będzie miał poparcie Janusza Korwin-Mikkego. - Cztery miesiące namawiałem kolegę Brauna do startu i byłoby dziwne, gdybym go teraz nie wspierał - mówi nam polityk, który był jednym z założycieli Konfederacji. Czy po starcie Brauna w formacji dojdzie do rozłamu?
Grzegorz Braun długo trzymał w niepewności, ale były znaki. Najpierw prof. Mirosław Piotrowski, sympatyzujący z Grzegorzem Braunem polityk - kiedyś blisko związany z Radiem Maryja, a później kandydat Konfederacji do Senatu - powiedział, iż potwierdza start Grzegorza Brauna. Później na stronie Konfederacji Korony Polskiej (partia Brauna) pojawił się i niedługo zniknął formularz do zbierania podpisów poparcia kandydatury Brauna. Sam szef Korony na niedawnym spotkaniu z działaczami w Krakowie podkreślał, iż ze wszystkimi działaniami należy poczekać, aż "zaistnieje fakt prawny", czyli do zarządzenia wyborów przez marszałka Sejmu (fakt prawny zaistniał w środę).


REKLAMA


Grzegorz Braun o Konfederacji: Nasza czy nie nasza?
Później Braun udzielił wywiadu prawicowej telewizji internetowej eMisjaTv, gdzie krytykował ewolucję Konfederacji z antysystemowego i pryncypialnie prawicowego ugrupowania w formację kompromisu. - To były kompromisy wydumane przez niektórych liderów naszej formacji. No właśnie - naszej czy nie naszej? - pytał europoseł. Utyskiwał też, iż gdy współtworzył Konfederację, spodziewał się, iż partia będzie otwarta na inne środowiska prawicy, a zamiast tego "nastąpił trend odwrotny". Dalej Braun podkreślił, iż nie może ignorować tych, którzy popierają jego start w wyborach. - o ile rzeczywiście kampania prezydencka 2025 roku odbędzie się z moim udziałem, to nie lękam się plebiscytu, którym będzie przesądzenie, czy moja rola, moja działalność publiczna jest oceniana na tyle życzliwe, żeby rodacy wystawili mi promesę na dalszą działalność. Tego będzie dotyczył ten plebiscyt, to się rozstrzygnie w tych wyborach, jeżeli one się odbędą i ja do nich przystąpię - mówił.


Zobacz wideo "Reżim idzie ku dyktaturze". Kaczyński po raporcie Prokuratury Krajowej


Poparcie korwinistów
Wreszcie w rozmowie z katolickim dziennikarzem Dawidem Mysiorem Braun ogłosił: - Będę kandydował w tych wyborach, z bożą i ludzką pomocą.
Tuż przed deklaracją Brauna jeden z działaczy z obozu Konfederacji mówił nam, iż nie widzi innej możliwości niż wystartowanie polityka w wyborach. Nasz rozmówca sugerował, iż wypowiedź Piotrowskiego o starcie Brauna w wyborach była kontrolowanym przeciekiem. Wskazywać ma na to, iż jako pierwszy na profesora powołał się Piotr Szlachtowicz. To bliski środowisku Brauna prawicowy dziennikarz. - W swoich materiałach promował fundację Osuchowa, która stoi za promocją filmu "Gietrzwałd" Brauna. Już podczas projekcji tego filmu były tworzone listy sympatyków. Według mnie po to, aby podczas kampanii zaczepiać ich w celu zbierania podpisów. Film ściągnął uwagę, głupotą byłoby nie zbierać danych sympatyków, żeby później się z nimi kontaktować przy okazji zbiórki. To była nieformalna prekampania - mówi.
Start Brauna był pewny także zdaniem Janusza Korwin-Mikkego, którego partia KORWiN poprze w wyborach radykalnego europosła. - Cztery miesiące namawiałem kolegę Brauna do startu i byłoby dziwne, gdybym go teraz nie wspierał - mówi. Korwin-Mikke był jednym z założycieli Konfederacji. Z ugrupowania został wypchnięty po porażce w wyborach parlamentarnych. Młodsi politycy zwalili na niego winę za słaby wynik. Korwin-Mikke ma więc osobiste powody, aby, delikatnie mówiąc, nie życzyć Mentzenowi sukcesu w wyborach.


Czy po starcie Brauna Konfederacja przetrwa w obecnym kształcie? W poniedziałek Przemysław Wipler, stronnik Sławomira Mentzena, mówił w rozmowie z dziennikarką TVP Info, iż start Brauna jest "wyzwaniem". - Ale to z całą pewnością nas wyzwala i uwalnia - mówił. Od czego? Od odpowiedzialności za to, co Braun "robi, robił i może zrobić". - Z nim nie znasz dnia ani godziny, zresztą niejednokrotnie się o tym przekonywaliśmy, przy całej sympatii do niego. Co i dlaczego on robi, to my cały czas tego nie rozgryźliśmy i nie będziemy musieli rozgryzać - mówił poseł, co może sugerować wyrzucenie Brauna. Tyle tylko, iż tego rodzaju głosy konfederatów, pod nazwiskiem bądź nie, już się pojawiały w przeszłości, choćby po tym, jak Braun potraktował gaśnicą chanukowe świece w Sejmie. Mimo niechęci między braunistami a mentzenowcami, projekt udało się utrzymać.
Artur Dziambor: Ludzie Brauna w blokach startowych
Na kilka godzin przed deklaracją Grzegorza Brauna o jego starcie rozmawialiśmy z Arturem Dziamborem, byłym członkiem Konfederacji, w tej chwili komentatorem politycznym. - Rozmawiam z ludźmi Brauna i tam wszyscy są w blokach startowych - mówił. Były konfederata jest sceptyczny w sprawie ewentualnego rozłamu w Konfederacji. - Obie strony boją się takiego scenariusza. jeżeli Braun wystartuje, to dostanie połowę tego, co dzisiaj ma Mentzen, jak nie więcej. Udowodnił już, iż jest świetnym kandydatem, gdy w wyborach uzyskał lepszy wynik niż Konrad Berkowicz na jego własnym terenie, choć Braun wtedy startował z gorszego miejsca. W Nowej Nadziei (partia Mentzena) wiedzą, iż jak wystartuje Braun, wszyscy będą o nim mówić. Na dodatek, gdyby Korona oderwała się od Konfederacji, to może zabrać połowę jej elektoratu. Korwin-Mikke miał zawsze swoje 3 procent, choćby jak spał. Dzisiaj ten elektorat przejmuje Braun, a ma przecież jeszcze "swoich" wyborców. Nie będzie rozłamu, bo tam się tego boją - mówił. Dziambor zauważał, iż Braun tak adekwatnie i tak ma kilka do stracenia, bo w Konfederacji jest marginalizowany.
- Według mnie potencjał Korony to może być choćby 3,5 proc. Świadczą o tym wybory do europarlamentu, gdzie członkowie Korony, mimo dużo gorszych miejsc na listach w porównaniu do Ruchu Narodowego i Nowej Nadziei, zrobili dobre wyniki - mówił nam z kolei jeden z byłych już działaczy Korony, przez cały czas blisko związany z Konfederacją.
Korwin-Mikke także nie sądzi, iż dojdzie do rozłamu. - Oba nurty się wspomagają. Są ludzie, którzy w życiu nie zagłosowaliby na Mentzena i są tacy, którzy zagłosują właśnie na niego, ale nie na Brauna. Konfederacja dostanie znacznie więcej głosów, jeżeli będzie startowało dwóch przedstawicieli, więc byłoby nonsensem ją rozwalać. Rozmawiałem wielokrotnie z kolegą Braunem i on nie ma zamiaru rozwalać Konfederacji - mówił nam szef KORWiNa.


Stanowski na horyzoncie
Szanse na to, iż Mentzen wejdzie do drugiej tury, są raczej niewielkie. Nie jest tajemnicą, iż gra toczy się o umocnienie w samej Konfederacji i wejście na pozycję lidera przy dobrym wyniku w wyborach prezydenckich. Obecne sondażowe wyniki szefa Nowej Nadziei są wyraźnie powyżej 10 procent, co sytuuje go na trzeciej pozycji, choć cały czas trzeba mieć na uwadze, iż to badania robione na wiele miesięcy przed wyborami, poza oficjalną kampanią wyborczą. Ale szyki Mentzena może pokrzyżować nie tylko Braun. Namieszać po prawej stronie wyścigu może Krzysztof Stanowski, popularny dziennikarz, szef Kanału Zero, niespełna rok temu podczas wywiadu z Andrzejem Dudą powiedział, iż chciałby zobaczyć, jak to jest kandydować na prezydenta. jeżeli zapowiedź była poważna i Stanowski wystartuje, może łowić w podobnym elektoracie, co Mentzen.
Idź do oryginalnego materiału