Bożena Ratter: Czy pan Prokurator zamierza wpuszczać nielegalnych cudzoziemców?

solidarni2010.pl 3 miesięcy temu
Felietony
Bożena Ratter: Czy pan Prokurator zamierza wpuszczać nielegalnych cudzoziemców?
data:19 czerwca 2024 Redaktor: Anna

Prokurator Adam Bodnar powołał w kwietniu specjalny zespół w prokuraturze w Siedlcach do śledztwa nielegalnego postępowania służb na granicy polsko białoruskiej … poprzez podejmowanie wobec cudzoziemców przybywających (nielegalnie przecież)) z Białorusi do Polski działań, polegających na zawracaniu do linii granicy pomimo zgłoszenia przez te osoby woli uzyskania ochrony międzynarodowej (!).
Czyżby pan Prokurator zamierzał iść śladem swoich przodków wpuszczając nielegalnych cudzoziemców na teren Rzeczypospolitej Polskiej?

Rusini (Ukraińcy) na terenach wschodnich Rzeczypospolitej razem z Polakami działać nie myśleli już w poprzednich wiekach, wykorzystywali tylko a choćby niszczyli dobra budowane przez chętnych do zagospodarowania tych wschodnich rubieży Rzeczypospolitej. Dopuszczali się też straszliwych zbrodni na Polakach podczas kolejnych powstań ukraińskich kozaków wzorując się na okrucieństwie Tatarów.
Wszelkie wycieczki Tatarów w granice Rzplitej miały na celu nie tyle rabunek mienia - dla nich tylko owce, konie i bydło miały cenę - ile dla łowienia mieszkańców udawali się w cudze kraje. Według Beauplan’a Krymscy Tatarzy mogli wystawiać dla swoich wypraw na Polskę już do 80 000 żołnierzy, a uprowadzali nieraz ze sobą 50 -60 tysięcy więźniów, zależnie od tego, jak daleko zapędzali się w głąb Polski – pisze autor w Bibliotece Warszawskiej (r.1910).

Od Tatarów ludność rusińska Rzeczypospolitej uczyła się nieposzanowania cudzej pracy i mienia, cudzego spokoju i życia, stanowiło to grunt pod późniejszą Kozaczyznę. Wielkie straty poniosła Rzeczypospolita wskutek swawoli siczy kozackiej sprowadzającej napady Tatarów i Turków niszczących dorobek, mordujących i uprowadzających w jasyr setki tysięcy najwspanialszych przedstawicieli polskiego narodu.

Ze wstępu do pamiętnika wydanego w języku francuskim z czasu Konfederacji Barskiej i Koliszczyzny:

Dla naszego czytelnika daleko ważniejsze ma znaczenie współczesność autora tego pamiętnika i w tym właśnie tkwi historyczna wartość opowiadania. (…) W ruchu, znanym pod nazwą Koliszczyzny, wcale nie widać „czujnego narodowego elementu" - jak się wyraził jeden z pisarzy współczesnych Rusi galicyjskiej, a to tym bardziej nie można go nazwać, według klasyfikacji tegoż pisarza „olbrzymim" -„wełyczeznyj". Co do obszaru, jaki Koliszczyzna ogarnęła, obejmowała ona z 12-tu powiatów dzisiejszej Kijowskiej gubernii zaledwie 8 i to nie w całości, mianowicie: powiaty Kijowski, Wasylkowski, Zwienigrodzki, Kaniowski, Taraszczański, Humański, Czerkaski i Czehryński.
Przyczyny hajdamaczyzny tkwiły w legendach walk Chmielnickiego, które rozpróżniaczyły ludność, zaraziły ją chroniczną swawolą, fałszywym pojęciem wolności i wyhodowaną sztucznie nienawiścią do narodu polskiego, która była potrzebna do utrzymania w ciągłym napięciu energii ludowej.
Przyzwyczajona do zdobywania chleba nie pracą, ale swawolą, ludność tego zakątka Ukrainy, gdzie była główna siedziba Chmielnickiego, nie mogła wejść na prawidłowe tory państwowego życia. Wszystko wydawało się jej ciężarem, wszystko złem. Życie nie z pracy, ale z rabunku, na poły rolnicze, na poły myśliwskie - do czego Dzikie pola dostarczały sposobności - było na małą skalę odbiciem tego, co się działo za Chmielnickiego. Niezadowolonych z istniejącego porządku było dużo, a Dzikie pola były zbyt blisko, a co ważniejsza, już do Rzptej. nie należały. Można się tam było chować bezpiecznie. Tkwiły zatem w hajdamaczyźnie przede wszystkim pobudki moralne.
Ściśle rzecz biorąc od wybuchu Chmielnickiego aż do r. 1768, nie wygasała nigdy hajdamaczyzna w tym zakątku. Bezpośrednim wszakże impulsem do jej rozwoju i kulminacyjnego punktu, zakończonego rzezią humańską, była z jednej strony religijna agitacja Melchizedeka Jaworskiego, skierowana przeciwko duchowieństwu unickiemu, z drugiej polityka rządu rosyjskiego już wówczas wyraźnie zdążająca do oderwania prowincyi ruskich od Rzptej polskiej. Fałszywy ukaz, nakazujący wyrżnięcie Polaków i żydów, był fałszywym niewątpliwie, jako dokument polityczny, ale użyty zręcznie wobec ciemnej, fanatycznej i wiecznie niezadowolonej masy ludowej odegrał rolę prawdziwego, był impulsem, rozgrzeszającym rabowników i zbójów, był zasłoną bezkarności. Masa ludowa udawała naiwnie wiarę w prawdziwość ukazu; dla niej nie ukaz miał znaczenie, ale powód do czynu.
Nieznajomy autor kodeksu, z którego ustęp, dotyczący Koliszczyzny drukujemy, ułożył opis wypadku według opowiadań świadków' i relacyi, które go doszły. Posiada on wszelkie cechy współczesności: koloryt, charakter, choćby wrażliwość prawie naocznego świadka. Szczegóły, zgromadzone w opowiadaniu, a poniekąd nieznane, mogą się choćby przydać przyszłemu autorowi wyczerpującej monografii o hajdamaczyźnie.
Wydajemy ów pamiętnik w takiej formie, w jakiej do nas doszedł, pozostawiając analizę szczegółowy specjalistom. (Fr. Rawita-Gawroński Łozina).

Bożena Ratter
Idź do oryginalnego materiału