Adam Bodnar nie jest już ministrem sprawiedliwości. Choć premier Donald Tusk podziękował mu za „gigantyczne dzieło”, według relacji dziennikarskich były minister jest rozczarowany decyzją o dymisji.
Jak relacjonuje Renata Grochal z Newsweeka, ludzie z otoczenia Bodnara twierdzą, iż czuje się on wykorzystany i porzucony. – Został przeżuty przez Tuska, a potem wypluty – mówi anonimowy rozmówca. Sam Bodnar miał być przekonany, iż jego misja potrwa pełną kadencję. Liczył na „umowę z Tuskiem na cztery lata”.
Dziennikarka przytacza anegdotę, która ma świadczyć o tym, iż Bodnar nie odnajduje się w bieżącej grze politycznej. Podczas jednego z posiedzeń rządu, gdy minister sportu Sławomir Nitras krytykował absurdalną grzywnę za hałas na Orliku w Puławach, Bodnar – nieproszony – poparł argument starszego małżeństwa, któremu przeszkadzały odgłosy gry. Premier, znany z zamiłowania do piłki nożnej, miał być tym komentarzem mocno zdziwiony.
Bodnar – były Rzecznik Praw Obywatelskich, szanowany prawnik i działacz społeczny – od lat rozważał wejście do polityki. Pojawiały się choćby sugestie, iż może myśleć o kandydowaniu na prezydenta. Mimo to, w momencie dymisji nie miał za sobą żadnego partyjnego zaplecza. Co istotne, jego odwołanie nie wymagało konsultacji z koalicjantami.
Na razie Adam Bodnar pozostaje senatorem, ale nie wiadomo, czy zdecyduje się kontynuować działalność polityczną.
Podczas oficjalnego pożegnania Donald Tusk nie szczędził mu słów uznania: – Podjął się najtrudniejszego zadania: przywracania praworządności. Wykonał gigantyczne dzieło. To był zaszczyt pracować z ministrem Adamem Bodnarem – powiedział premier.
Na podst. Newsweek