Bodnar kontra Sąd Najwyższy. Gra toczy się o protesty i przejrzystość procesu

3 godzin temu

W sprawie protestów wyborczych między dwiema najważniejszymi instytucjami w państwie doszło do otwartego sporu. Żądanie jednej strony spotkało się z odmową drugiej, a argumenty obu mają poważny ciężar instytucjonalny i polityczny. Sytuacja ta może mieć wpływ na dalszy przebieg postępowania dotyczącego ważności wyborów.

Fot. Warszawa w Pigułce

Spór o protesty wyborcze. Bodnar kontra Sąd Najwyższy

Prokurator Generalny Adam Bodnar zażądał przesłania wszystkich protestów wyborczych zarejestrowanych w Sądzie Najwyższym. W odpowiedzi usłyszał odmowę. SN tłumaczy się ryzykiem destabilizacji pracy i decyzjami poszczególnych składów orzekających. W tle pozostają pytania o przejrzystość i dostęp do informacji w sprawie kontestowanych wyników wyborów prezydenckich.

Wnioski, odmowy i nieprawidłowości

Do tej pory Bodnar otrzymał 304 protesty, z których w 147 przypadkach zdążył przedstawić swoje stanowisko. Zwrócił się jednak o pełen dostęp do dokumentów, argumentując, iż tylko dzięki temu Prokurator Generalny może rzetelnie uczestniczyć w procesie rozpatrywania skarg. W uzasadnieniu wskazano też na nieprawidłowości w pracach obwodowych komisji, które mogą nosić znamiona przestępstw.

SN: To zaburzy naszą pracę

Sąd Najwyższy odmówił, tłumacząc, iż takie działanie mogłoby sparaliżować pracę sądu i naruszyć autonomię składów orzekających. Przypomniano, iż decyzje o przekazywaniu protestów leżą w gestii konkretnych sędziów sprawozdawców i przewodniczących składów, a nie administracji całego SN.

Tło polityczne i napięcia instytucjonalne

To kolejny epizod w rosnącym napięciu między Prokuratorem Generalnym a Sądem Najwyższym. Protesty dotyczące ważności wyborów prezydenckich budzą duże zainteresowanie opinii publicznej i polityków. W tle toczy się również spór o jawność postępowania i niezależność wymiaru sprawiedliwości w ocenie możliwych nieprawidłowości wyborczych.

Idź do oryginalnego materiału