Biały Dom, czarny Scenariusz. Kto wpadł na pomysł fatalnej wycieczki Nawrockiego?

8 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


W PiS realizowane są intensywne poszukiwania ojców „sukcesu” Karola Nawrockiego w USA. Wizyty, która przypieczętowała jego wyborczą klęskę. Dziś się nikt do autorstwa nie przyznaje. Więc przypominamy, jak to z wizytą Nawrockiego było.

Pomysłodawcą wizyty Karola Nawrockiego w Białym Domu w maju 2025 roku był najprawdopodobniej sztab wyborczy Prawa i Sprawiedliwości (PiS), który od początku kampanii prezydenckiej stawiał na budowanie wizerunku Nawrockiego jako kandydata zdolnego do reprezentowania Polski na arenie międzynarodowej.

Jak wynika z doniesień medialnych, PiS od lat inwestował w kontakty z amerykańskimi republikanami, a wizyta miała być kulminacją tych starań. Kluczową rolę w organizacji wyjazdu mógł odegrać europoseł Adam Bielan, który udostępnił zdjęcie Nawrockiego z Białego Domu, a także Paweł Szefernaker, szef sztabu Nawrockiego, który publicznie komentował wizytę, podkreślając jej znaczenie dla relacji polsko-amerykańskich. W tle pojawia się także prezydent Andrzej Duda, który wcześniej budował relacje z administracją Donalda Trumpa, co mogło ułatwić dostęp Nawrockiego do Białego Domu. Choć brak bezpośrednich dowodów wskazujących na jedną konkretną osobę, narracja PiS o strategicznym sojuszu z USA sugeruje, iż pomysł narodził się w kręgu partyjnych strategów, którzy chcieli wykorzystać wizytę jako element kampanii wyborczej.

Sama idea wyjazdu do Białego Domu budzi jednak poważne wątpliwości. Po pierwsze, wizyta miała charakter bardziej propagandowy niż merytoryczny. Nawrocki, jako kandydat na prezydenta, nie pełnił żadnej oficjalnej funkcji państwowej, która uzasadniałaby takie spotkanie. Jego obecność w Białym Domu, w tym rozmowa z Donaldem Trumpem, została przedstawiona jako sukces, ale w rzeczywistości była to raczej inscenizacja mająca na celu podniesienie jego wizerunku w oczach polskich wyborców. Krytycy, w tym politycy opozycji jak Roman Giertych, zarzucali, iż wizyta była próbą wpływania na polskie wybory przez zagraniczne siły, co porównano do historycznych ingerencji w wolne elekcje w XVIII wieku. Co więcej, badania opinii publicznej z maja 2025 roku pokazały, iż 58% Polaków uznało USA za mniej wiarygodnego sojusznika w drugiej kadencji Trumpa, co podważa sensowność budowania kampanii na takim spotkaniu. choćby elektorat PiS, choć najbardziej proamerykański, w 44% podzielał ten sceptycyzm. Wizyta, zamiast wzmocnić pozycję Nawrockiego, mogła więc zostać odebrana jako desperacka próba ratowania kampanii, a nie jako rzeczywisty sukces dyplomatyczny.

Decyzja o wyjeździe z Polski pod koniec kampanii, zaledwie trzy tygodnie przed wyborami zaplanowanymi na 18 maja 2025 roku, była katastrofalnym błędem strategicznym. W kluczowym momencie, gdy Nawrocki powinien intensywnie zabiegać o głosy niezdecydowanych wyborców w kraju, opuścił Polskę, by wziąć udział w wydarzeniu, które nie przyniosło mu wymiernych korzyści. Sondaże z kwietnia 2025 roku, takie jak ten przeprowadzony przez Ogólnopolską Grupę Badawczą, wskazywały, iż Nawrocki miał 30,76% poparcia, tracąc do Rafała Trzaskowskiego zaledwie 3,35 punktu procentowego. Jednak jego nieobecność w Polsce mogła osłabić mobilizację elektoratu PiS, który i tak nie był w pełni przekonany do jego kandydatury. Jak zauważył Artur Bartkiewicz w „Rzeczpospolitej”, kampania Nawrockiego już wcześniej borykała się z problemami – nie udało mu się zdobyć wyborców spoza tradycyjnego elektoratu PiS, a jego wynik sondażowy (22,6% według IBRiS) był niższy niż poparcie dla partii. Wyjazd do USA w tak newralgicznym momencie tylko pogłębił te trudności, dając rywalom, takim jak Trzaskowski, przestrzeń do przejęcia inicjatywy.

Co więcej, wizyta wywołała falę krytyki w Polsce. Opozycja zarzucała Nawrockiemu, iż zamiast świętować rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej i Święto Pracy z rodakami, wolał „donosić na własny kraj” w Białym Domu, jak stwierdził Jarosław Makowski z KO. Internauci na platformie X wyśmiewali wizytę, nazywając ją „żenującym spektaklem” i wskazując, iż Nawrocki najpierw zaprzeczał spotkaniu z Trumpem, by później je potwierdzić, co dodatkowo podkopało jego wiarygodność. W efekcie wyjazd, który miał być przełomem, stał się obciążeniem, a Nawrocki stracił cenny czas na budowanie poparcia w kraju, gdzie toczy się prawdziwa walka o prezydenturę.

Idź do oryginalnego materiału