B. Ratter: Własny ustrój możemy sobie tworzyć sami, nikt nam nie narzuci obcego regenta

solidarni2010.pl 4 miesięcy temu
Felietony
B. Ratter: Własny ustrój możemy sobie tworzyć sami, nikt nam nie narzuci obcego regenta
data:11 maja 2024 Redaktor: Anna

Polska stoi dziś u wrót nowej ery. Jest to błogosławieństwem dla nas, iż własny ustrój możemy sobie tworzyć sami, iż nikt nam nie narzuci obcego regenta, ani nie każe iść pod jarzmo obcej naszemu duchowi konstytucji - o znaczeniu Konstytucji dla przyszłości odradzającego się państwa pisała Gazeta Lwowska w styczniu 1919 r. Wolność, o jaką walczył oręż polski wszędzie i zawsze, nie jest jednak wynikiem tylko zbrojnej rozprawy z wrogiem. Wolność, o którą nam dziś przede wszystkim idzie nie jest również owocem abstrakcyjnych zasad, ani filozoficznych badań. Albowiem powstaje ona, podobnie jak dobre prawa, dzięki doświadczeniu życia codziennego i tych spostrzeżeń, jakie robimy w ciągu naszego życia na szeregu faktów. Tym się tłumaczy, dlaczego naród tak się obawia złożenia władzy w ręce doktrynerów, ludzi oderwanych od życia realnego, dla których droższą jest ich własna idea, niż faktyczny dobrobyt kraju. (Gazeta Lwowska 28.01.1919)

Czy dzisiaj naród obawia się skutków przejęcia władzy przez doktrynerów oderwanych od realnego życia, dla których ważniejsza jest idea globalnych doktrynerów, którą jak swoją, chce na siłę nam zaszczepić rząd? Kolejne rządy nie zadbały o to, o czym pisał autor artykułu w 1919 roku: aby nie być biernym pionkiem ale przez najszersze swe przedstawicielstwo brać udział w rządach i dochodzić do głosu, potrzeba zupełnego uświadomienia i prawdziwej woli stanowienia o sobie.
Rząd winien być wyrazem wielkiej siły, aby przez swą słabość nie musiał być okrutnym. Bolszewicy rosyjscy, bezsilni w swej szczupłej garstce, szukają pozorów siły w niesłychanie krwawym terrorze. Rząd musi być mądry, aby przy najmniejszym ujęciu niezależności jednostce, każdemu jednak wszczepić poszanowanie prawa. Nade wszystko zaś od rządu domagać się należy, iżby był siłą moralną, którą każdy uznaje. W przeciwnym razie rząd opiera się na bagnetach wojska, szpiegach i więzieniach- pisał autor w 1919 roku.
Na tym właśnie opiera się irracjonalne działanie obecnego rządu dyktowane unijnymi dyrektywami. Dokładnie jak za rządu bolszewickiego, o którym pisze autor:
Gdy przyjrzymy się istotnie szaleńczemu tańcowi ustaw i rozporządzeń rządu bolszewickiego w Rosji, ustaw coraz dziwniejszych „nowych" i bardziej niezwykłych, widzimy całą czczość nagłego przewrotu. Reforma, która chce zmienić wszystkie dotychczasowe stosunki, jest z góry skazana nie tylko na upadek, ale i na to, iż wywołała reakcję. Gwałtowny przewrót nie buduje nic trwałego. Największe zmiany dokonują się powoli. Przyjmuje się tylko to, co długo myśl ludzka przygotowuje i co urządza się z wolą i życzeniem wszystkich. Stąd też czy to Zgromadzenia ustawodawcze czy zwykły rząd przed każdą reformą muszą sondować opinię narodową i iść po linii woli całego społeczeństwa.(Gazeta Lwowska)
Niestety, dzisiaj rząd odrzuca prawo, moralność i wolę całego społeczeństwa. A czy społeczeństwo domaga się od rządu aby był siłą moralną?
29 kwietnia 1924 r. w wyniku reformy pieniężnej ówczesnego ministra finansów Władysława Grabskiego wprowadzona została polski waluta. Nad jej nazwą równie zastanawiano się, o czym informuje ten sam numer Gazety Lwowskiej:
Wielce zasłużony dla nauki polskiej profesor Oswald Balzer pomieścił w Kurierze Lwowskim cenne uwagi nad kwestią, jak nazwać jednostkę monetarną w nowym państwie polskim. Szanowny uczony nasz występuje przeciw nazwom mniej lub więcej niefortunnym, jak np. „piast” lub „pol” a zwłaszcza „polon” i dochodzi do wniosku, iż najwłaściwiej byłoby utrzymać dawną, uświęconą przez wiekową tradycję nazwę „złoty”.
Nie trzeba być specjalistą w tej materii, aby wywody prof. Balzera w niemałej mierze uznać za słuszne, nie zawadzi jednak może, gdy i profan taki, jak niżej podpisany, swoje trzy grosze dołoży do rozwiązań, jakie w tej sprawie wyłonić się powinny.
Mimo, iż prof. Balzer wszelkie projekty w tej mierze, nie tylko te, jakie się już pojawiły, ale i te, jakie się jeszcze pojawić mogą, nazywa w czambuł niefortunnymi a choćby „coraz to wstrętniejszymi dziwolągami”, ośmielę się przypomnieć, iż w końcu października wystąpiłem z propozycja nazwania polskiej jednostki monetarnej „lechem”.
Zapewne z powodu zamachu ukraińskiego tylko Gazeta Poranna zdążyła ten projekt podać do wiadomości w numerze z dnia 1 listopada. Wobec podjęcia tej sprawy przez prof. Balzera, który o mojej propozycji nie wspomina, może by warto zastanowić się, czy nazwa ta jest również niefortunna. Co do mnie naturalnie, jestem gotów bronić swej propozycji do upadłego.
Głównym zaś zarzutem profesora przeciw nazwie „piast”, jest to, iż nie wypada, aby nazwę pierwszej i bardzo zasłużonej dynastii polskiej oddawać na pohańbienie codzienne w najbrudniejszych targach i szacherkach handlarskich. Wątpię, czy taki wzgląd brany był kiedy i przez którykolwiek naród. Przecież na monetach całego świata i polskich umieszczano wizerunki wielkich i czczonych przez całe narody władców i nie wahano się w ten sposób wizerunków tych narażać na podobną poniewierkę.
Rozumiem motywy, przytoczone przez prof. Balzera w obronie dawnej nazwy „złoty”, czy „złoty polski”. I ja uznaję, iż w wielu wypadkach lepiej byłoby przywrócić stare nazwy zapomniane, aniżeli stwarzać dziwolągi, nie odpowiadające duchowi języka. ale nowa epoka, jaka się rozpoczyna dla naszego narodu, może wymagać i nowych określników, o ile tradycja nie pozostawiła nam odpowiednich. I dlatego właśnie ośmielę się wystąpić ze względów głownie praktycznych przeciw nazwie „złoty”. Już sama forma przymiotnikowa nie zaleca jej do dalszego używania. Wprawdzie mieliśmy ongi oprócz mej i inne nazwy przymiotnikowe, np. „czeski” (grosz czeski), jeszcze dotąd we Lwowie mówią niektórzy „nowy”, zamiast cent, ale to nie może stanowić argumentu za nazwą „złoty". Minęły czasy gospodarki naturalnej gdy obrót pieniądza był mierny, żyjemy w czasach kapitalizmu, gdy ruch pieniądza jest olbrzymi, gdy za milionami toczą się miliardy, gdy koniecznością jest nadawać rzeczom nazwy i formy jak najprostsze, krótkie, zwięzłe i dogodne w użyciu praktycznym.
Przecież w gorączce życia epoki nadchodzącej będzie o wiele praktyczniej mówić i pisać : tyle a tyle „lechów” aniżeli tyle a tyle „złotych polskich”.
Wacław Naake- Nakęski (Gazeta Lwowska 28.01.1919)
Bożena Ratter
Idź do oryginalnego materiału