B. Ratter: Utrzymując najlepsze stosunki z Ukraińcami zachowujcie konieczny dystans
B. Ratter: Utrzymując najlepsze stosunki z Ukraińcami zachowujcie konieczny dystans
data:02 marca 2025 Redaktor: Anna
W latach 1939-1941 w Krakowie przebywała dobra połowa ukraińskiego Lwowa, spora część Pragi, Berlina, Warszawy i wiele innych prowincji naszej bezgranicznej emigracyjnej derżawy. Kipiało życie. Za dnia w różnych urzędach, redakcjach i instytucjach. W nocy po kawiarniach i restauracjach. Ludzie byli buńczuczni, hardzi i nie bez przyczyny. Do tego jeszcze niemal wszyscy byli dobrze urządzeni, porządnie zarabiali i cieszyli się być może większym dobrobytem, niż tam w domu- pisał Ułas Samczuk w książce pod tytułem Na biłomu koni (Winnipeg 1972). Nadziei na powrót mało, ukraińska sprawa niezbyt jasna. Ale to oficjalnie. Nieoficjalnie wszyscy wierzyli, iż otworzy im się droga na powrót, iż ponownie wypłynie na wierzch wyzwoleńcza sprawa… Osobliwie aktywne agresywne i pewne siebie były oddziały OUN, które zdecydowanie wierzyły w swoją przyszłość i szykowały się do przejęcia władzy na Ukrainie” (Ułas Samczuk )

Ukraińcy (jakże inaczej przedstawiani w propagandzie proukraińskiej i antypolskiej) żyją przez cały czas w dobrobycie i zachowują się identycznie. Wtedy jeszcze trwał sojusz niemiecko rosyjski.
„Tylko w pełni suwerenna Ukraińska Derżawa- głosili buńczucznie banderowcy- może zagwarantować narodowi wolne życie i pełny wszechstronny rozwój wszystkich sił.”. Tę „ukraińską derżawę” można zdobyć „tylko na drodze walki rewolucyjnej z najeźdźcami” . Wynikało z tego, iż Niemcy nie byli najeźdźcami tylko „wyzwolicielami”. Ta buńczuczna postawa niekoniecznie podobała się gubernatorowi Hansowi Frankowi, który 6 listopada 1940 roku powiedział do zebranych urzędników, wojskowych i funkcjonariuszy:
„Wszystkich nas zajmuje sprawa ukraińska. Usilnie proszę jednak panów o wyjaśnienie kierownikom podległych im urzędów, iż wprawdzie Ukraińcy są przyjaciółmi narodu niemieckiego, nie są jego powiernikami. Utrzymując najlepsze stosunki z Ukraińcami zachowujcie konieczny dystans, unikajcie w uroczystych przemówieniach do Ukraińców zwrotu Wielka Ukraina. Ostrzegam też panów przed ciągłym wywieszaniem flag o ukraińskich barwach lub zbytnim wysuwaniem Ukraińców na defiladach w roli reprezentantów własnego narodu. Ukraińcy są obywatelami Wielkiej Rzeszy Niemieckiej, skoro zamieszkują obszar niemiecki. Nie są natomiast reprezentantami Wielkiej Ukrainy na ziemi niemieckiej”. (Dziennik Hansa Franka, Warszawa 1956 )
Niestety, „polskie” władze rządowe i samorządowe nie zachowują koniecznego dystansu a choćby namawiają obywateli do jego likwidacji, traktują Ukraińców jak powierników narodu polskiego, pozwalają również na ciągłe wywieszanie flag o ukraińskich barwach w Warszawie, Krakowie czy ostatnio w Poznaniu i to w miejscach niezwykle ważnych dla polskiej tożsamości jak Kopiec Kościuszki, choć Ukraińcy zamieszkują obszar jeszcze polski. Nie są natomiast reprezentantami Ukrainy na ziemi polskiej.
Zamysł banderowców powołania do życia za wszelką cenę swego rządu zrodził się w Krakowie. W tym celu powołali Ukraiński Narodowy Komitet. Pierwsza narada odbyła się w Rzeszowie, uczestniczyło w niej 116 osób. Obecni podpisali odezwę, którą dr Horbowyj nazwał „Deklaracją praw ukraińskiego obywatela”. Roman Ilnyćkij pisze, iż UNK odbył swoje pierwsze, rzeczywiste posiedzenie 22 czerwca, a zatem w dniu agresji niemieckiej na ZSRS. Powołany przez Banderę komitet redakcyjny opracował specjalny memoriał do władz naczelnych III Rzeszy.
W memoriale tym Rewolucyjny Provid przedstawił Niemcom wszystko to, co ich łączy z Ukraińcami, i iż Ukraińcy reprezentowani przez banderowców są gotowi do „wielkiej współpracy i partnerstwa” w wojnie ze Związkiem Sowieckim. Uznali się jednocześnie za ekspertów i znawców wroga, co powinni Niemcy docenić, o ile poważnie myślą o zwycięstwie na wschodzie. Postulowali, żeby zostali uznani za podmiot we wszystkich stosunkach ukraińsko-niemieckich. „ Niniejsze memoriał - pisali banderowcy -.. opiera się na przekonaniu, iż cały kompleks zagadnień jest istotny ze względu na swoje poważne skutki nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Rzeszy Niemieckiej. Na koniec mocny akcent: „bez samostijnej Ukraińskiej Derżawy jest nie do pomyślenia nowy ład w Europie”.
Aby więc ład ten uczynić stabilnym należałoby oddać władzę w Ukrainie OUN (b), bo w innym wypadku może być różnie. (grozili niczym Natalia Panczenko) . „Nawet – przekonywali - o ile przy wkroczeniu na Ukrainę wojska niemieckie początkowo będą, co oczywiste, witane jako wyzwolicielskie, to taka postawa może się gwałtownie zmienić, o ile Niemcy wkroczą na Ukrainę nie mając zamiaru odnowienia Ukraińskiej Derżawy i wykorzystania odpowiednich haseł”.
Ukraina ma być według banderowców– w myśli niemieckiej koncepcji imperialnej, włączona do ekonomicznego krwiobiegu III Rzeczy, dlatego winna mieć także pewną „ekonomiczną suwerenność”. Jednym słowem „interesy obu narodów wymagają naturalnego związku, niemiecko - ukraińskie wzajemne stosunki muszą być zbudowane na prawdziwej przyjaźni”. Gwarantem tej przyjaźni mogą być tylko banderowcy, posiadający „niezależne ukraińskie siły zbrojne, które odpowiadałyby duchowi Ukrainy, będą one gwarantem niemiecko - ukraińskiego związku i mogą osłabić nacisk Rosji na Europę. (Edward Prus Banderomachia, 2007)
Historia kołem się toczy. Wtedy najistotniejsze dla OUN, a zarazem najgroźniejsze dla Żydów i Polaków były wskazówki polityczne opracowane dla faszystów ukraińskich, którzy mieli za zadanie tworzyć terenowy aparat władzy, by eliminować Żydów (i zagrabiać ich majątki) , przy każdej okazji wyrzucać z urzędów i innych stanowisk państwowo – samorządowych, wykluczyć wszelką ich asymilację, a w przyszłości skazać na zagładę. To samo dotyczyło Polaków, ale z pewnym opóźnieniem. W drugiej turze działań ludobójczych zrealizuje to UPA - najpierw jej „awangarda” powstała z połączenia batalionów „Nachtigall” i „Roland” kureń imienia Konwałcia zakończyła likwidację wołyńskich Żydów, a następnie kureń już jako UPA rozpoczął rzeź Polaków. A co szykują nam współcześni włodarze?
Edward Prus (2007) : w tej chwili banderowcy, a przecież nie brak także ich w Polsce nie zawsze pod własnymi nazwiskami, (bywa, iż pod nazwiskami swoich ofiar, co zresztą wykazywały wielokrotnie ich procesy sądowe), kwestionują autentyczność dokumentów, które obciążają ich sumienie. Uznawane bywają za fałszywki spreparowane rzekomo przez bolszewików lub Polaków. Istnieją jednak fizycznie osoby, które gotowe są potwierdzić autentyczność prezentowanego dokumentu. Ukrainiec, własowiec Wołodymyr Wasylakij przebywając na emigracji wśród swoich ziomków, ale ukraińskich nacjonalistów, wiele się od nich dowiedział „gorzkiej prawdy”.
Pracował razem z wieloma banderowcami w tzw. Amerykańskim Komitecie do Walki z Bolszewizmem. Banderowcy mieli tam działać – twierdzi Wasylakij– za zgodą samego Bandery- z czego ci byli bardzo dumni i się przechwalali. Wasylakij doszedł do wniosku, a wreszcie do pewności, iż ma do czynienia z dużego formatu bandytami, którzy nadto „upajali” się swoimi „wyczynami” demonstrując jak mordowali, dusili czy zarzynali polskie kobiety. Dlatego później mówił o nich z odrazą jako o pospolitych rzezimieszkach.
W swoich przechwałkach czuli się bezpieczni i bezkarni, mając nad sobą rozwinięty parasol amerykańskich służb specjalnych. Dobrze poznałem ruch Bandery w jednym z pisanych przez Banderę tajnym dokumencie. Tak oto pouczał swoich ludzi: „Nasza władza powinna być straszna. Poleca się wyniszczyć wszystkich, którzy będą stawiać opór banderowskiemu reżimowi; niszczyć głównie polską inteligencję, wyrzucać z instytucji Polaków - kierownikami mają być Ukraińcy”.
Bożena Ratter