"Na to czekałam! Tak. NARESZCIE apel, który mnie przekonuje, po którym aż rwę się do marszu, po którym czuję się zachęcona, jak nigdy! Wiem, dzięki temu apelowi, iż będę na marszu mile widziana i iż będzie sympatyczna atmosfera równości, braterstwa i współpracy!" – ironizuje na Twitterze polityk Lewicy. Anna-Maria Żukowska skomentowała w tej sposób list otwarty prof. Przemysława Urbańczyka.
"Jesteście żałośni. Tusk przynajmniej staje w szranki"
"Jesteście żałośni w swojej urażonej dumie drugorzędnych politykierów, którzy się dąsają, bo nie dostali zaproszeń na demonstrację 4 czerwca wykaligrafowanych manualnie na czerpanym papierze i dołączonych do wielkich bukietów róż" – pisze w emocjonalnym apelu prof. Przemysław Urbańczyk.
W liście padają mocne słowa. Autor oskarża liderów opozycji o brak poczucia wspólnotowości. "Panie Biedroń, Panie Hołownia, Panie Kosiniak-Kamysz, Panie Zalewski, Panie Zandberg (kolejność alfabetyczna) i wszyscy pozostali pożal się Boże 'opozycjoniści'. Od kilku dni z rosnącym obrzydzeniem oglądam Was i słucham, jak wspinacie się na szczyty pustej retoryki, żeby wytłumaczyć, dlaczego nie weźmiecie udziału w rocznicowej demonstracji zwoływanej na 4 czerwca" – pisze.
"Jesteście dobrze ubrani; wiecie jak się zachować przed mikrofonem i kamerą; potraficie długo utrzymać na twarzach przylepione uprzejmie uśmiechy; macie gęby pełne pseudopatriotycznych frazesów. A wszystko to służy wyłącznie temu, żeby pokrętnie dać wyraz swojej niechęci do zachowań wspólnotowych" – twierdzi Urbańczyk.
Mediawista jest oburzony faktem, iż politycy opozycji nie chcą iść pod sztandarami PO. "Macie na względzie tylko swoje własne interesy mierzone w skali partii mniej lub bardziej kanapowych. Boicie się odspawania od swoich stołków, które są może maleńkie, ale własne" – zarzuca autor apelu.
Czytaj też:"Wy******aj debilu białostocki". Były piłkarz: Będę chciał się przejść, to się przejdę 5 czerwca