Dan Morain pisał o Kamali Harris przez dekady m.in. jako dziennikarz "Sacramento Bee" i "Los Angeles Times". Zasiadał wśród dziennikarzy zadających jej pytania podczas słynnej debaty przed wyborami na stanowisko prokuratora generalnego Kalifornii, gdy jej przeciwnik pogrążył swoje szanse na wygraną jedną wypowiedzią.
Morain napisał biografię Harris w 2020 roku, gdy walczyła ona z Joe Bidenem o wiceprezydenturę. To do dzisiaj jej jedyna polityczna biografia, która przedstawia, kim jest kandydatka Demokratów na najwyższy urząd w państwie.
Magdalena Górnicka-Partyka: Tytuł Twojej książki wydanej po polsku jest nieco inny niż w oryginalnej, angielskiej wersji. Tam brzmi on "Kamala’s Way: An American Life" ("Droga Kamali: Amerykańskie Życie"). Jak myślisz, które momenty z biografii Kamali Harris są tymi najbardziej przemawiającymi do wyborców?
Dan Morain: Kamala Harris jest odbiciem Stanów Zjednoczonych – to naród imigrantów: każdy z nas pochodzi z innego zakątka świata, z wyjątkiem Rdzennych Amerykanów. To podstawa tego, kim ona jest jako człowiek i kandydatka i czym przemawia do wyborców. Jest naszym lustrem. Jej matka przyjechała do USA jako 19-latka, by zdobyć wiedzę na świetnym uniwersytecie – University of California Berkeley. Jej ojciec przyjechał z Jamajki. Ich motywacje były podobne: zdobyć najlepsze wykształcenie i lepsze życie. A przecież po to przyjechała do USA większość naszych przodków! I myślę, iż ta historia stanowi o tym, kim jest Kamala Harris.
Czy myślisz, iż ta wielość tożsamości Kamali Harris pomoże jej wygrać prezydenturę?
Myślę, iż przede wszystkim liczy się to, kim ona jest. Jej charakter, osobowość. A także jej historia i doświadczenie – była prokuratorką ścigającą tych, którzy popełnili zbrodnie, dała się poznać jako sprytna polityczka, warto też przyjrzeć się jej historii edukacji, bo dużo mówi o Harris. Uczęszczała do Howard University – to historycznie afroamerykański college, stworzony zaraz po wojnie secesyjnej. Aby zostać prawniczką, nie wybrała uniwersytetu Ligii Bluszczowej, na przykład Yale, gdzie studiował JD Vance. Poszła na publiczny uniwersytet w nie najlepszej dzielnicy San Francisco – University of San Francisco College of Law.
Nie jest osobą, która urodziła się w przywileju. Zresztą jasno to podkreślała w trakcie tej kampanii, iż dorastała w klasie średniej. Gdy jej rodzice się rozwiedli, była małą dziewczynką. Ich dokumenty rozwodowe są publiczne – można było łatwo sprawdzić, jak kilka Shyamala i Donald Harris mieli do podziału. Głównie kilka półek książek, kolekcję winyli i 750 dolarów na koncie bankowym. choćby wtedy, w 1972 roku to nie była duża kwota. Ta para naprawdę zaczęła z niczym. Ich córki, Kamala i dwa lata młodsza Maya, miały wszystko, czego potrzebowały, ale na pewno nie wszystko, co chciały.
Kamala nie urodziła się w bogactwie, ale w skromnej rodzinie, gdzie rodzice mieli wielkie marzenia i byli gotowi na nie pracować. Jej matka została badaczką nowotworów, ojciec – ekonomistą, profesorem na Stanford University. I to wszystko skupia się w historii jednej kobiety, która startuje w niezwykle wyrównanym wyścigu prezydenckim. Sondaże wskazują, iż szanse jej i Donalda Trumpa są niemal identyczne.
Miałam cię o to zapytać pod koniec naszej rozmowy – ale czy sądzisz, iż Kamala Harris wygra te wybory?
Nie wiem. I myślę, iż każdy, kto mówi, iż wie, jaki będzie wynik, cóż – kłamie. Nie wybieramy prezydenta bezpośrednio, przez głosowanie powszechne. Gdyby tak było, myślę, iż by wygrała, i to kilkoma milionami głosów. Myślę, iż dostanie ich kilka milionów więcej niż Donald Trump – w Kalifornii, gdzie mieszkam, zdobędzie o trzy-cztery miliony większe poparcie niż Trump.
Ale wybieramy prezydenta w dziwnym systemie, w którym każdy stan ma przypisaną liczbę głosów elektorskich i wszystko sprowadza się do tego, jak zagłosuje siedem tzw. swing states [stanów wahających się, które raz popierają Republikanina, raz Demokratę - red.]. To nie są choćby największe stany – Pensylwania jest duża, Michigan też, i oczywiście, każdy z nich jest znaczący na jakiś sposób, ale to są naprawdę niewielkie stany pod względem liczby ludności – jak Nevada, Arizona czy Karolina Północna. A to one zdecydują, kto zostanie naszym nowym prezydentem.
Decydujące będą dziesiątki tysięcy głosów. W 2020 roku Joe Biden wygrał w głosowaniu powszechnym siedmioma milionami głosów, ale do Białego Domu zaprowadziły go 44 tysiące głosów oddanych w kilku swing states – tak to się rozegrało.
Kamala Harris już raz ubiegała się o urząd prezydenta, startując w 2019 roku. Co wtedy działało na jej niekorzyść, a teraz stało się jej zaletą?
Dużo rozmawiałem z ludźmi, którzy byli zaangażowani w tamtą kampanię Kamali Harris i myślę, iż nie startowała w pełni jako ona. Nie była autentyczna. Najlepszy przykład: w USA wiele osób posiada broń. I Harris już w 2019 roku dała znać, iż ma pistolet – była w końcu prokuratorką w niezbyt bezpiecznych miastach, Oakland i San Francisco, i kupiła broń dla obrony własnej. Ale nigdy wcześniej tego mocno nie podkreślała. Była i tak krytykowana przez ludzi z lewej strony sceny politycznej, którzy są przeciwni broni.
W 2024 Harris swobodnie o tym mówi. Podczas rozmowy z Oprah Winfrey powiedziała, iż jeżeli ktoś nieproszony wejdzie do jej domu, to do niego strzeli. Tym razem pokazuje prawdziwą siebie, jest autentyczna – dokładnie taka, jaka jest. I myślę, iż wyborcy to doceniają. Ja też doceniam, iż otwarcie i wprost mówi o posiadaniu broni i dlaczego w ogóle musiała ją kupić.
Wcześniej też nigdy nie opowiadała, iż w czasach studenckich pracowała w McDonald’s. Zwróć też uwagę na jej wystąpienie w podcaście "Call Her Daddy" – było przez wiele osób krytykowane, bo to wywiad poza mainstreamowymi mediami, ale oglądany i słuchany przez miliony młodych kobiet! I Kamala Harris poruszała tam takie wątki ze swojego życia, o których nie miałem pojęcia. A przecież napisałem jej biografię!
Wcześniej kilka mówiła o tych aspektach jej historii, które określiły ją jako osobę. Może gdyby robiła to w kampanii 2019 roku, poszłaby ona jej lepiej? Ale z drugiej strony – co też napisałem w mojej książce – uważam, iż jedynym kandydatem Partii Demokratycznej, który w tamtych wyborach mógł pokonać Donalda Trumpa, był Joe Biden. Jednym z powodów, dla których Biden wygrał, jest również to, kogo wybrał na swoją wiceprezydentkę. Więc chociaż nie poszło jej dobrze w samodzielnej kampanii, gdy ubiegała się o prezydenturę w 2019 roku – odpadła jeszcze przed prawyborami 2020 roku – koniec końców została wiceprezydentką. Trudno więc jednoznacznie powiedzieć, iż przegrała.
Czy myślisz, iż teraz może być autentyczna, bo jest urzędującą wiceprezydentką, a nie jedną z kilkorga kandydatów ubiegających się o nominację Partii Demokratycznej jak w 2019 roku?
Bardzo trudno jest startować w prawyborach w którejkolwiek partii. Musisz się porównywać do innych i odnosić, jak w jej przypadku, do lewego skrzydła partii. Bo to są ludzie, którzy najpewniej zagłosują. A ona jest mainstreamową Demokratką, nie jest wcale mocno na lewo. Miała pod górkę, gdy w prawyborach musiała się ścigać z politykami bardziej na lewo od niej. Czuła, iż musi dorównać w poglądach temu, co proponują oni – na przykład w kwestii ochrony zdrowia.
W tej kampanii jest wolna – nie musi zadowalać elektoratu z lewej strony. choćby ci najbardziej lewicowi raczej na nią zagłosują – choćby jeżeli nie zagłosowaliby na nią w prawyborach. Tak samo to działa po stronie Republikanów. Dzisiaj, by wygrać wybory w tamtej partii, trzeba być za Donaldem Trumpem. I ci zwolennicy Trumpa, którzy wygrywają prawybory, już nie radzą sobie tak dobrze w konserwatywnych dystryktach w wyborach generalnych.
Kamali Harris jest tym razem dużo łatwiej, iż nie musiała przechodzić przez etap prawyborów.
Czy myślisz, iż w tym roku łatwiej pokonać Trumpa niż w 2020 roku?
On ma 45-47 procent elektoratu, który zagłosuje na niego niezależnie od wszystkiego. To ludzie, którzy zagłosują przeciwko kandydatowi Demokratów niezależnie, kto nim będzie.
Czy trudniej pokonać Trumpa? Nie wiem. choćby jeżeli udałoby się stworzyć idealnego kandydata Partii Demokratycznej, być może znowu byłby remis? Trudno powiedzieć. Wiem na pewno, iż Kamala Harris miała bardzo dobrą kampanię. Śledziłem uważnie jej konwencję w Chicago i więc w Las Vegas – to była adekwatnie idealnie prowadzona kampania. Myślę, iż jej sztab nie popełnił żadnego poważnego błędu. Czy wystarczy, by pokonać Donalda Trumpa? Przekonamy się już niedługo. 5 listopada to dzień wyborów, ale ponieważ wyścig jest wyrównany, głosy będą liczone przez kilka dni. Będziemy pewnie musieli poczekać około tygodnia na informację, kto wygrał.
Czy znasz jakieś ciemne karty życiorysu Kamali Harris, które mogły być wykorzystane przeciwko niej?
Myślę, iż jakieś zawsze mogą się znaleźć. Ale ludzie już widzą, kim ona jest. Pamiętaj, iż Kamala Harris nigdy nie zarobiła jakichś większych pieniędzy. Nie ma śladu, iż zrobiła cokolwiek źle. Oczywiście, można się nie zgadzać z jej polityką, ale nie ma żadnych większych skaz na jej charakterze czy historii. Jest dokładnie taka, jaką ją widzisz.
Spędziła całe życie w służbie publicznej – od pierwszych dni po szkole prawniczej, jako prokuratora w hrabstwie Alameda, potem w San Francisco, a potem jako prokuratorka generalna Kalifornii i senatorka USA. Łatwo prześledzić, co robiła, bo wszystko działo się publicznie. Nie mogło być więc jakiejś większej niespodzianki. I znowu – można nie zgadzać się z nią w kwestii jej polityki, z pewnymi decyzjami, które podjęła, ale nie wybuchnie jakiś wielki skandal na temat Kamali Harris – bo prostu taki nie istnieje.
Jakie są więc jej największe atuty w ubieganiu się o prezydenturę?
Ma dużo energii, jest dobrą polityczką, umie nawiązać kontakt z ludźmi, jest dobrą mówczynią. Angażuje tych, z którymi rozmawia, uśmiecha się. I wydaje się, iż miło spędza czas, dobrze się bawi. To ważne, by nie postrzegać kampanii wyłącznie jako obowiązku. Pracuje bardzo ciężko, ale widzi to, co robi, jako niezwykle ważne – i jej polityczne umiejętności przebijają się na kampanijnym szlaku.
Zobaczymy, co będzie, jak zostanie prezydentką – jaką prezydentką będzie. Nie mam pojęcia! Wiem, iż pracuje ciężko i otacza się dobrymi, sprawdzonymi ludźmi – co jest przecież bardzo istotne. Żaden prezydent nie może rządzić krajem samodzielnie. Zobaczymy, jak będzie, gdy wygra. A czy wygra? Na dzisiaj trudno mi jednoznacznie to powiedzieć!
A czy ma jakieś wady jako kandydatka ubiegająca się o Biały Dom?
Jest pewna część elektoratu, która nie chce głosować na kobietę. Jest pewna część elektoratu, która nie zagłosuje na osobę niebiałą. Ci ludzie i tak nie popierają Partii Demokratycznej, więc można powiedzieć, iż te kwestie mogą być jej zaletą. Najwyższy czas, by USA miały prezydentkę – mieliśmy już 46 mężczyzn, którzy sprawowali ten urząd. To całkiem sporo, czas więc, by to stanowisko zajęła kobieta. Kamala Harris jest unikatową osobą w amerykańskiej polityce w tym momencie. I ma ogromną szansę, a Amerykanie mają bardzo istotną decyzję do podjęcia.
Nie wykorzystywała często swojej rasy ani płci w tej kampanii. Czy kiedyś była bardziej otwarta w tych tematach, by zbić na nich polityczny kapitał?
Była pierwszą kobietą, która objęła stanowisko prokuratora okręgowego w San Francisco: oskarżała osoby, które popełniły zbrodnie, a w kolejnych kampaniach startowała przeciwko mężczyznom. Była pierwszą kobietą na stanowisku prokuratora generalnego Kalifornii – pokonała mężczyznę. To wszystko więc oczywiste, nie musi o tym mówić. Od razu widzimy, kim jest, gdy tylko na nią spojrzymy. I myślę, iż to jest zaleta, bo kobiety głosują bardziej spójnie i sumiennie niż mężczyźni. To może jej pomoc.
Kamala Harris nie musi mówić o swojej płci czy pochodzeniu etnicznym – bo to oczywiste. Tak jak oczywista jest płeć i pochodzenie etniczne Donalda Trumpa. Dlaczego o tym w ogóle więc rozmawiać? Jest to oczywiście ważna część składowa tego, kim jest jako osoba. Ale wyborcy już to wiedzą!
Co było dla ciebie najtrudniejszą częścią pracy nad książką o Kamali Harris?
Myślę, iż to, iż nie przeprowadziłem z nią wywiadu specjalnie do tej książki. Pisałem ją w 2020 roku, gdy ubiegała się o wiceprezydenturę, była zajęta. choćby jeżeli nie byłaby zajęta, nie wiem, czy zgodziłaby się na wywiad – i to jest w porządku. Uważam, iż najtrudniejszą rzeczą było więc pisanie biografii bez porozmawiania z osobą, o której się pisze.
Ale znam ją, relacjonowałem wiele jej działań jako polityczki i kandydatki startującej w kolejnych wyborach w Kalifornii. Znam bardzo dużo ludzi z jej otoczenia. I potrafiłem na podstawie tej wiedzy i rozmów z nimi napisać książkę. Napisałem do niej w sierpniu, gdy została kandydatką na w wyborach prezydenckich, czy udzieli mi wywiadu, ale wtedy też nie chciała ze mną rozmawiać. Oczywiście, chciałbym, by się zgodziła, ale tak się nie stało – i to je prawo i wybór.
Ale celem mojej książki było napisanie uczciwego portretu tego, kim ona jest. Nie jest to książka, która ma ją obsmarować, ale to też nie jest hagiografia. To rzetelne dziennikarstwo. Gdy ją czytasz, widzisz krytykę, widzisz rzeczy, z którymi możesz się nie zgadzać, a także takie, które cię denerwują. Ale widzisz też pozytywy.
Tym, co mi przyświecało przy pracy nad książką, było skupienie się na faktach i mam nadzieję, iż to osiągnąłem. Nie słyszałem żadnej krytyki z obozu Harris, ale też od tych, którzy są jej przeciwnikami. Myślę więc, iż to dobry znak, bo chciałem być tak szczery, jak to tylko możliwe.
Na koniec pytanie o kandydata na wice u boku aktualnej wiceprezydentki. Czy myślisz, iż Tim Walz był dla Kamali Harris dobrym wyborem?
Gdy wybiera się kandydata na wiceprezydenta, zwykle kandydat wybiera swoje przeciwieństwo. George W. Bush wybrał Dicka Cheneya – starszego polityka, świetnie obeznanego z Waszyngtonem, podczas gdy Bush był przecież z Teksasu i o stolicy i sposobie jej funkcjonowania nie widział za wiele. Barack Obama wybrał Joe Bidena – białego mężczyznę, doświadczonego polityka, z dojściami w Waszyngtonie. A Biden wybrał Kamalę Harris – swoje przeciwieństwo w wielu kwestiach. I to samo zrobiła teraz Harris – wybrała kogoś, kto jest zupełnie inny.
Myślę, iż między nimi są dobre relacje, czuć chemię. Walz dobrze sobie radzi jako kandydat na wiceprezydenta – choćby jeżeli nie zachwycił podczas debaty wiceprezydenckiej z JD Vance’em. Był jednak szczery. Vance unikał odpowiedzi na pytania, zwłaszcza na to, czy Donald Trump przegrał wybory w 2020 roku. Tim Walz to zupełnie inny typ człowieka niż Kamala Harris, ale wydaje się być przyzwoity. Moi koledzy dziennikarze, którzy go znają i przez lata o nim piszą, potwierdzają taką opinię na jego temat. Czego więc chcieć więcej od kandydata?