Czwartkowe posiedzenie Komisji Budżetu i Finansów w Pionkach zamieniło się w debatę o standardach współpracy władz miasta z radnymi. W centrum krytyki znalazła się wiceburmistrz Magdalena Hensoldt-Fyda, której wypowiedzi i podejście do obecności radnych na miejskich wydarzeniach spotkały się z ostrym sprzeciwem. Szczególnie stanowczy głos w tej sprawie zabrali radny Paweł Kobylas oraz przewodniczący Rady Miasta Włodzimierz Szałabaj.
Nie będziemy się nikomu meldować
Iskrą zapalną była informacja, iż radni – jeżeli chcą pojawić się na zdjęciach z imprez organizowanych przez miasto – powinni wcześniej zgłosić swoją obecność pracownikowi promocji lub samej wiceburmistrz. Takie słowa miały paść z ust Magdaleny Hensoldt-Fyda w rozmowie z przewodniczącym Szałabajem.
– Mamy mandat wolny. Państwo nas zapraszacie i my, w ramach tego swojego czasu, albo korzystamy z zaproszenia, albo wykonujemy inne rzeczy związane z realizacją mandatu. Szanujmy się. Meldować się na pewno nie będę. – powiedział przewodniczący Włodzimierz Szałabaj
Dla przewodniczącego to nie tylko kwestia procedury, ale sprawa podstawowej zasady samorządowej niezależności – radny nie jest pracownikiem urzędu i nie powinien być traktowany jak petent czy podwładny.
To już jest chore – mówi radny Kobylas
Jeszcze ostrzej zareagował radny Paweł Kobylas, który nie tylko zarzucił urzędnikom celowe pomijanie radnych na zdjęciach z wydarzeń miejskich, ale również nie szczędził słów krytyki wobec stylu zarządzania reprezentowanego przez wiceburmistrz Hensoldt-Fydę.
– Teraz pani wiceburmistrz, to po prostu, jakby, nie wiem… urwała się z choinki. No naprawdę, dla mnie to ona się urwała z choinki. Jak pani burmistrz myśli? Mamy się pracownikowi spowiadać, iż będziemy na imprezie i żeby łaskawie nam zdjęcie zrobiła? Ludzie, to tylko chyba w Pionkach!
Kobylas nie krył irytacji. Mówił o „nowych standardach”, które są całkowicie oderwane od rzeczywistości i które ignorują wieloletnie praktyki, gdzie Rada Miasta była nieodłącznym elementem oficjalnych zaproszeń i miejskiego wizerunku. Dodał, iż pracownicy wykonują zdjęcia tak, by celowo nie pokazywać radnych – choćby jeżeli są obecni na wydarzeniach. – To nie jest przypadek. Siedziałem trzy godziny na Szantach jako jedyny radny. I mnie na zdjęciach nie ma. To są celowe działania. Pracownik kiedyś wiedział, kto jest radnym, a teraz nagle nie wie? To są wytyczne. Od Pani wiceburmistrz albo od burmistrza.
Groźba wstrzymania funduszy
Na koniec padły słowa, które jasno pokazują, iż cierpliwość radnych się kończy.
– jeżeli nie będzie napisane, iż Rada Miasta organizuje imprezę, nie będę głosował żadnych środków. Będę cały czas na „nie”, aż w końcu ktoś ustąpi. – dodał na koniec radny Kobylas
Burmistrz Łukasz Miśkiewicz próbował łagodzić sytuację, sugerując, iż doszło do nieporozumienia, emocje i stanowczość radnych pokazują, iż sprawa ma głębsze podłoże.
– Panie Przewodniczący, o ile chodzi o to, to porozmawiam i uczulę, żeby też te zdjęcia były umieszczane, robione w ten sposób, żeby była relacja z całego wydarzenia i osób uczestniczących. – odpowiedział przewodniczącemu, burmistrz Łukasz Miśkiewicz
P.S. Niektóre cytaty zawarte w artykule zostały skrócone, uzupełnione o poprawność stylistyczną oraz wymowy w celu zwiększenia ich czytelności i klarowności. Kontekst wypowiedzi pozostał niezmieniony. Zachęcamy do odsłuchania zapisu audio