Anty-PiS wie, iż Tusk nie umie rządzić, ale ma tylko takiego

news.5v.pl 1 dzień temu

Anty-PiS wie, iż Tusk nie umie rządzić i skutki jego władzy są katastrofalne. Mówi o tym jednak bardzo cicho i tylko między sobą. Pogodził się z tym, iż jest skazany na lidera równie brutalnego, co nieudolnego. Szuka jedynie dla siebie uzasadnień, aby nie stracić wiary w słuszność swej sprawy.

Wiele miesięcy temu usłyszałem od kolegi, dziennikarza pracującego w medium bardzo zaangażowanym po stronie obecnego rządu, znamienne słowa:

— Tuskowi trzeba przyznać, iż jest dobry w wygrywaniu wyborów, ale zmysłu państwowego to on nie ma za grosz.

To słowa z prywatnej rozmowy z osobą o poglądach zdecydowanie liberalnych i antyprawicowych, ale uczciwej w postrzeganiu rzeczywistości, więc takiej, która od czasu do czasu naraża się ze strony własnego środowiska na zarzut symetryzmu. A to w oczach najbardziej gorliwych zwolenników obecnej władzy herezja jeszcze gorsza niż bycie jawnym i zadeklarowanym „prawakiem”. Zatem takie opinie rzadko ujawniane są publicznie i to często niejako przypadkiem.

W przypadkowy zatem sposób passus z takim zarzutem pojawił się w niedawnym felietonie Leszka Jażdżewskiego na portalu Interia. Publicysta, zdecydowanie antysymetrystyczny, napisał komentarz będący zbiorem zaleceń dla Rafała Trzaskowskiego i jego obozu. O tym jakich niebezpieczeństw należy unikać w kampanii, łącznie z zabawną w sumie radą, aby do czasu wyborów Trzaskowski udawał krytyka rządu Donalda Tuska:

W każdym trudnym temacie Trzaskowski musi być po stronie swoich wyborców przeciwko rządowi – choćby jeżeli krótkofalowo temu rządowi może to istotnie zaszkodzić. Ale przegrana kandydata KO z PiS-owskim no-name’em będzie klęską, dla której warto znieść tymczasowe niewygody.

Naszą uwagę przykuł inny fragment, gdyż on najbardziej zdradza to, co dzieje się w duszach liberałów zaniepokojonych kondycją swojego obozu. To prognoza odnośnie tego, co będzie działo się z ekipą Tuska w razie wygranej Trzaskowskiego. Jażdżewski przedstawił dwa warianty rozwoju sytuacji, z których obu wynika, iż dzisiejsza władza w praktyce jest skazana na … gnicie. A to dlaczego? Bo powodem są – jak ujął to Jażdżewski:

lekceważenie pracy ideowej i strategicznej przez Tuska i jego najbliższe otoczenie, słabość kadr partyjnych i opór przystawek, obawiających się całkowitej anihilacji.

Te delikatnie ujęte sformułowanie dobrze koresponduje z tym, co powiedział w radiu Tok FM prof. Grzegorz Kołodko, iż jedynym sensem istnienia obecnego rządu, pomysłem na jego istnienie, jest jedynie chęć przetrwania.

— Chcą przetrwać, nie za bardzo mając koncepcję długofalowego zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego.

Kołodko nie jest z opozycyjnej bajki, więc też ujął to delikatnie. Ale dosłownie interpretując jego słowa, potwierdzone zresztą dalej w tej samej rozmowie, jest to oskarżenie przede wszystkim Donalda Tuska. Bo on za to wszystko odpowiada. To jego styl zarządzania i traktowania ludzi. Pamiętamy przecież jak potraktował „Czesława”, czyli koalicyjnego ministra rolnictwa. Człowieka starszego i z dużym dorobkiem politycznym potraktował jak chłopca na posyłki. Na oczach całej Polski.

Zresztą popatrzmy na inny przykład, bardzo znamienny, bo dotyczący sprawy newralgicznej dla wszystkich rządu. To służba zdrowia. Wszystkie rządy traktowały to zupełnie słusznie jako odcinek bardzo trudny. Wręcz pole minowe, na którym może wylecieć w powietrze popularność całej ekipy. A co zrobił Tusk? Ministrem zdrowia mianował osobę, która w ogóle na tym się nie zna (jeśli w ogóle na czymś się zna). Na dodatek polityczkę, która nie uchodzi za człowieka rozgarniętego i której wypowiedzi wyglądają bardziej na sabotaż, a nie zachętę do popierania tego rządu.

Ile można powtarzać, iż za wszystko winny jest PiS?

Działania Izabeli Leszczyny, jak również inne „osiągnięcia” rządu, deprymują jego zwolenników. Mało jest chętnych do bezpośredniej obrony. Nie ma zresztą żadnego wskaźnika społeczno-gospodarczego, którym anty-PiS mógłby się chwalić. Ani jednego. Trzeba jednak mieć jakieś podstawy do wiary w słuszność własnej sprawy. Przez jakiś czas można twierdzić i udawać przed samymi sobą, iż to wynik straszliwych zaniedbań z czasów rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Ale usuwanie „szkód” trwa już ponad rok, a rzeczone wskaźniki za nic nie chcą się poprawić. Coraz trudniej znaleźć zatem argumenty na tym polu debaty, bo ile można powtarzać, iż za wszystko winny jest PiS?

Pozostaje zatem pielęgnowanie poczucia własnej wyższości moralnej. Wprawdzie Tusk rządzi źle, ale ukrócił PiS-owskie złodziejstwo. A przecież PiS nakradł setki milionów. Nikt ich wprawdzie nie widział i ciągle nikt ich nie znalazł, ale trwa wiara w to wśród fanatycznych zwolenników Polski Uśmiechniętej. I jest coraz bardziej gorąca. Zgodnie zresztą z regułą z Kubusia Puchatka, którą tu strawestujmy w następujący sposób: im bardziej bodnarowscy prokuratorzy nie mogą znaleźć ukradzionych stu milionów, tym bardziej anty-PiS wierzy w ich istnienie.

Anty-PiS jako zabobon i zbiorowe szaleństwo

Od czasu objęcia rządu przez Donalda Tuska minął już rok. Jego zwolennicy słyszeli o strasznych zbrodniach prawicy i surowym ich potraktowaniu. Ale mimo upływu czasu do żadnego sądu nie trafił ani jeden akt oskarżenia. Nie zaczął się ani jeden proces. Ersatzem tego jest kilka w sumie dość przypadkowych aresztów wydobywczych. Tego też już nie można tłumaczyć dywersją zakamuflowanych w prokuraturze krypto-ziobrystów. Bo i ten „argument” staje się potwierdzeniem nieudolności rządzącej dziś ekipy.

Ale wiara, choćby w kompletne bzdury, potrafi być bardzo silna. Zwłaszcza wtedy, gdy nie ma się innej podpory dla własnych przekonań. „I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż po dzień dzisiejszy” – te słowa z Pisma naprawdę mają moc uniwersalnego wytłumaczenia dla wszystkich zabobonu. Anty-PiS, jako koncept budowany na resentymencie i wręcz nienawiści, a przy tym bez żadnego pozytywnego programu, ma wszelkie cechy zabobonu. I zbiorowego szaleństwa. Trochę to zjawisko groteskowe, ale bardziej niebezpieczne. Zabobon przesiąknięty fanatyzmem to naprawdę groźne połączenie.

CZYTAJ TEŻ: Nawet Kołodko ich nie oszczędza! Ekonomia polityczna rządu? „Przede wszystkim egzystencjalna. Oni chcą utrzymać się u władzy”

Idź do oryginalnego materiału