6 sierpnia 2025 roku zakończyła się druga kadencja Andrzeja Dudy – człowieka, który na początku swojej prezydentury obiecywał, iż będzie stał na straży Konstytucji, a skończył jako jej domorosły reinterpretator.
Zasłynął z aktywności w podpisywaniu ustaw, pasywności w momentach kryzysu i specjalizacji w dziedzinie prawa łaski – zwłaszcza wtedy, gdy trzeba było ratować swoich.
U jego boku przez te wszystkie lata trwała Agata Kornhauser-Duda, Pierwsza dama, która milczała z taką konsekwencją, iż można by to uznać za polityczną strategię… gdyby nie fakt, iż nikt nie wie, jaka była jej strategia.
Andrzej Duda – prezydent lojalny wobec swoich, niekoniecznie wobec prawa
Duda wszedł do Pałacu Prezydenckiego jako świeża twarz obozu „dobrej zmiany”. Miał być prezydentem aktywnym, niezależnym, słuchającym obywateli. W praktyce objął urząd jako notariusz partii rządzącej, a jego pióro pracowało szybciej niż jakiekolwiek organy konsultacyjne. Od czasu do czasu coś zawetował, by zachować pozory autonomii – najczęściej wtedy, gdy temperatura polityczna zaczynała zagrażać jego własnemu wizerunkowi.

Ale największą spuścizną Dudy – obok zdjęć z amerykańskimi prezydentami – będą jego ułaskawienia. Szczególnie spektakularny był przypadek Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – polityków skazanych prawomocnym wyrokiem, których Duda ułaskawił… zanim wyrok się uprawomocnił. A potem zrobił to ponownie. Bo można. Bo się chce. Bo „interes państwa”. W ten sposób prezydent RP przeszedł do historii jako człowiek, który nie tyle korzystał z prawa łaski, co stworzył nową jej kategorię: „ułaskawienie prewencyjno-reanimacyjne”.
Czy chodziło o przyjaźń, lojalność partyjną, czy strach przed gniewem politycznych towarzyszy – nie wiadomo. Wiadomo za to, iż w tej sprawie Andrzej Duda bardziej przypominał obrońcę kolegów z ławy sejmowej niż głowę państwa.
Agata Kornhauser-Duda – dama w cieniu i w bezpiecznej strefie ciszy
Pierwsza dama przez całą dekadę skrupulatnie unikała sytuacji, które mogłyby zagrozić jej komfortowi. Kobiety protestowały, nauczyciele strajkowali, osoby niepełnosprawne koczowały na korytarzach Sejmu – a Agata Kornhauser-Duda… uśmiechała się podczas spotkań z dziećmi, odwiedzała szkoły, czytała bajki i bardzo, bardzo nie komentowała rzeczywistości.

Wydawała się wierzyć, iż funkcja pierwszej damy to raczej rola ceremonialna – coś między matką chrzestną a hostessą, bez realnego wpływu na debatę publiczną. Zmarnowany potencjał? Niewątpliwie. Choć może właśnie o to chodziło: być elegancką, ale niewidoczną. Być obecnością, ale nie głosem.
Polska po Dudzie – kraj z podpisem, bez puenty
Co zostanie po Andrzeju Dudzie? Oprócz łask dla kolegów i osłabionego autorytetu urzędu – także głęboki podział społeczny i wrażenie, iż przez dziesięć lat prezydent był raczej obserwatorem wydarzeń niż ich uczestnikiem. Na arenie międzynarodowej mówił dużo o sojuszach, ale w kraju nie potrafił być sojusznikiem obywateli.
Wielu zapamięta jego przemówienia, w których więcej było wzniosłości niż treści. I jego stałą obecność w mediach społecznościowych – z życzeniami, zdjęciami, banerami. Idealny prezydent epoki Instagramu: zawsze obecny, rzadko konkretny.
Zakończenie, które nie będzie legendą
Prezydentura Andrzeja Dudy nie była katastrofą. Ale była straconą szansą. Na nowoczesne przywództwo, na niezależność głowy państwa, na zbudowanie autorytetu. W zamian dostaliśmy dekadę podpisów, przemilczeń, symbolicznych selfie i spektakularnych ułaskawień.
A jego żona? Pozostała ikoną stylu… i politycznego milczenia.
Na koniec można tylko sparafrazować klasyka: „nie żegnajmy się z żalem – po prostu otwórzmy okno”.
→ I. R. Parchatkiewicz
6.08.2025
• zdjęcie tytułowe: Sejm, 6 sierpnia 2015 r., uroczystość zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy przed Zgromadzeniem Narodowym; foto: archiwum KPRP
• więcej o A. Dudzie: > tutaj
I. R. Parchatkiewicz (ur. 1981 r. w Wąbrzeźnie) – komentator rzeczywistości, nałogowy palacz. Studiował prawo (3 lata) i filozofię na UAM w Poznaniu. Mieszka w podkrakowskiej wsi. Zajmuje się naprawą sprzętu rolniczego, wraz z żoną wychowuje piątkę dzieci. Powyższy tekst jest jego debiutem prasowym.