Andrzej Długosz: nieuchronny spór na linii PiS – Konfederacja

3 dni temu

Coraz częściej zauważa się nieuchronny spór na linii PiS – Konfederacja. Od momentu zabłyśnięcia Mentzena w wyścigu o fotel prezydencki uważam, iż celem Mentzena nie jest bycie sojusznikiem PiS. On chce stać się PiSem, ale tym z samodzielną większością parlamentarną. I to on zamierza dobierać sobie partnerów na swoich zasadach, a nie być czyjąś przystawką, zwłaszcza Kaczafiego – pisze Andrzej Długosz.

Zbyt wiele różni Konfederację w jej części wolnorynkowej (bo z liberalizmem ma to mało wspólnego) z Jarosławem i jego narodowymi socjalistami. Koncepcja Sasina – upaństwowić co się da, scentralizować i kontrolować to nie jest recepta na gospodarczy sukces. Myślę, iż choćby narodowiec Bosak to rozumie. Choć pokusa jest duża, bo taka strategia daje dużo fruktów do podziału w postaci miejsc w rada, zarządach i etatach w podmiotach kontrolowanych przez rząd. A politycy lubią „dawać” łatwe pieniądze swoim. Zmarnowanie miliarda by uzyskać prywatne korzyści o wartości miliona? Żaden problem. Straty są państwowe, zyski się prywatyzuje. Doskonała ilustracja jest umorzone (sic!) śledztwo w sprawie zakupu maseczek od trenera narciarskiego przez Pisowskiego ministra zdrowia. Wszyscy przyzwoici ludzie wiedzą, iż to był przewał. Prokuratura (zapewne w tej części kontrolowanej przez ludzi Ziobry) ma z tym problem. Widzi tylko to co ma widzieć.

Obsesją Kaczafiego było kontrolowanie przestrzeni politycznej na prawo od jego krzesła. LPR skonsumował skutecznie. Tak bardzo, iż Giertych jest dzisiaj w klubie poselskim KO. Wiele mniejszych inicjatyw nie wyszło z fazy planowania. Ale Konfederacja nie tylko przetrwała, ale rozpycha się coraz mocniej. Czy uda się powtórzyć staremu lisowi manewr a’la LPR? Nie sądzę. Mentzen jest sprytny i nieczuły na proste apanaże. Ma już swoje pieniądze, czuje polityczną krew. Wymiana pokoleń to proces naturalny, ale wymieniani na ogół się bronią. Tak jest i tym razem.

Notowania nie dają na razie nadziei na skuteczne rozbicie duopolu, tak wyczekiwane przez komentatorów. Poparcie w okolicach 30% KO i PiS nie pozwala mieć nadziei na tworzenie rządu bez której z nich. „Wielkiej koalicji” nie będzie póki żyją liderzy. Decyzja będzie więc w rękach trzeciego. Tak jak Nawrockiego wybrał Mentzen tak wybierze nowego premiera. I niekoniecznie będzie to Kaczafi czy jego nominat. Oczywiście, sam Kaczafi pewnie chętnie wskaże Mentzena na Premiera byle móc wsadzić do pierdla Tuska. Tylko czy to będzie też cel Mentzena? Nie sądzę – podsumowuje Długosz.

Idź do oryginalnego materiału