Kalejdoskop wynurzeń

tabloidonline.wordpress.com 2 godzin temu

Zachęcony i zanęcony przez znajomego, wylegującego się z niewytłumaczalnych dla mnie powodów non stop przed telewizorem (jego żona mówi, iż każda kanapa po mniej więcej dwóch latach jest do obowiązkowej wymiany), zerknąłem swoim nienawistnym okiem na polecany mi przez owego znajomego („popatrz, będziesz miał bekę”) nowy w założeniu program/format Polsatu News, pod banalnym tytułem „Kalejdoskop Wydarzeń”. Znając nieco, Polsat, a zwłaszcza jego odnogę pod nazwą News (najświeższe newsy z wczoraj), z góry wiedziałem, iż banalny najpewniej nie będzie tylko tytuł.

Nie jestem w stanie dokładnie Wam wytłumaczyć, czym ów program jest, poza tym, iż jest rodzajem przeglądu najciekawszych zdaniem redaktorów, wydarzeń kończącego się tygodnia, najciekawszych jednak nie dlatego, iż są ciekawe, tylko dlatego, iż są pochodną sympatii, a także okazją do osobistych wynurzeń, naciąganych, żeby nie powiedzieć momentami prymitywnych komentarzy pary firmującej ten program.

Pomijając wszelkie inne kwestie, przede wszystkim technologiczne, wydaje się, iż Polsat ostatnimi czasy, przypadkowo lub z premedytacją, nawiązuje do czasów kiedy zaczynał i kiedy to taniość, banalność i infantylność przekazu była jego znakiem rozpoznawczym. Mogę się mylić, ale takie odnoszę wrażenie. Infantylność i zbanalizowany przekaz dla banalnego i infantylnego widza, to w uproszczeniu to na co Polsat stawia.

Oglądałem to dziś nadzwyczajnym czasem wysiłkiem woli, by dotrwać do końca i by zobaczyć co jeszcze głupiego powiedzą gospodarze programu, schlebiając niestety gustom widza zakochanego bez pamięci w PiS, Tru(m)pie i nienawidzącego wszystkiego i wszystkich z innej jak to się mówi parafii. Na pozór więc szkoda czasu, no chyba iż ktoś (są tacy) łaknie tego typu perwersyjnej rozrywki, bo tylko w kategoriach wykoślawionej rozrywki owe coś można oceniać.

Całości dopełnia para gospodarzy/prowadzących, doskonale znanych i zdiagnozowanych. A są to nigdzie już z tego co wiem nie chciany, ale niezmiennie beznadziejnie w sobie zakochany Jan Wróbel, oraz Dorota Gawryluk, dostojna na swój sposób matrona pis-propagandy, ciągle wydaje się gwiazda Polsatu (może dlatego, iż nic obiecującego na horyzoncie tam nie widać), która co by nie mówić, w moim prywatnym odczuciu, dość dobrze nie starzeje (chodzi o wygląd nie o rozum) i jest to jedyny komplement jakim mogę ją obdarzyć.

Trochę to smutne, także dlatego, iż każdy format w który wchodzi pani Dorota, to gwarantowana wcześniej czy później porażką, i dziwie się, iż władze stacji (w tym te nowe, z racji pokoleniowej wydawałoby się o świeższym spojrzeniu) przez cały czas inwestycją w coś, co jest gwarantem porażki w żadnym zaś stopniu sukcesu. No ale nie moje to zmartwienie, bo jak wielokrotnie już powtarzałem, telewizje staram nie oglądać rzadko, czasem tylko czymś przez tego czy innego znajomego zanęcony, a poza tym bądźmy szczerzy, grzechy Polsatu nie są w zasadzie czymś wyjątkowym, bo generalnie telewizje, te w wydaniu linearnym, tradycyjnym, schodzą na psy, tak jak i wszystkie media psieją, co tym bardziej zachęca do restrykcyjnej nie tylko telewizyjnej diety.

Idź do oryginalnego materiału