Cały czas będąc jej niebłahą częścią, potrafi po szczycie Unii Europejskiej powiedzieć głośno, iż nie osiągnięto na nim żadnych wyników, bo wszyscy i tak czekają na wynik wyborów amerykańskich. Czy jest do wyobrażenia, aby powiedziała coś takiego von der Leyen? Przecież do końca udawałaby, iż wszystko jest zapięte na ostatni guzik, choćby gdyby podczas konferencji spruł się jej seledynowy sweterek.
Ktoś to musi jednak powiedzieć, gdy król jest nagi, i dobrze, jeżeli jest to akurat polski premier. Że świat wstrzymał oddech i czeka na Trumpa. Widać wyraźnie, iż nie jest to jakaś kolejna kumpelska wymiana w swoim gronie (jak w drużynie koszykówki), ale zapowiada wstrząs.
I dzieje się to w momencie, kiedy uzależnienie od Ameryki pogłębia się coraz bardziej. Coraz mniej można wierzyć, iż Kolumb podbił Amerykę, a coraz wyraźniej widać, iż Ameryka poobijała Kolumba.