Cała Polska łamie sobie głowę: dlaczego uzurpator Karol Nawrocki z pałacu prezydenckiego tak uparcie blokuje każdą próbę walki z alkoholizmem? Dlaczego wetuje ustawę o podwyżce akcyzy, która miała ograniczyć spożycie i poprawić kondycję zdrowotną Polaków? Odpowiedź jest prostsza niż można by sądzić. W PiS po prostu siedzą… alkoholicy. I to nie gdzieś na marginesie, tylko w samym centrum partyjnej władzy.
Od góry do dołu – od prominentnych działaczy, którzy lubią zaglądać do kieliszka na partyjnych bankietach, po działaczy terenowych, którzy bez flaszki nie potrafią „załatwiać spraw” – wszyscy oni mieli jeden interes. Nacisnąć na uzurpatora, żeby ten nie ważył się przyklepać podwyżki cen wódki, piwa i wina. Bo jakże to tak, towarzysze? Trunek droższy o kilka złotych? Kto wtedy będzie w stanie utrzymać codzienny rytuał partyjnych „kieliszeczków”?
Oczywiście Nawrocki, wierny sługa partyjnego układu, posłuchał. Wolał weto niż zdrowie obywateli. Wolał wesprzeć uzależnionych w PiS niż tysiące rodzin, które codziennie borykają się z dramatem alkoholizmu. Wolał pokazać Donaldowi Tuskowi, iż każdą ustawę, choćby sensowną i potrzebną, potrafi odrzucić – tylko po to, żeby udowodnić, kto tu rządzi.
Bo prawda jest brutalna: zdrowie Polaków Nawrockiego nie obchodzi. Statystyki, raporty WHO, dramaty rodzin, dzieci cierpiących przez uzależnienia – to wszystko można wyrzucić do kosza. Najważniejsza jest polityczna wojna i interes „partyjnej butelki”.
Tak wygląda polska rzeczywistość pod rządami uzurpatora z pałacu. Prawdziwa troska o obywateli? Zapomnijcie. W PiS liczy się tylko kieliszek, wódka i kolejna okazja, by zagrać na nosie rządowi.