Informacja o przyśpieszeniu prac nad bombą oznaczoną B61-13 pojawiła się w bardzo specyficznym miejscu, mianowicie biuletynie informacyjnym Sandia National Laboratories, państwowego centrum badawczego specjalizującego się w pracach nad bronią jądrową. Nie jest to popularna publikacja, ale raczej skierowana do pracowników i wąskiego grona specjalistów. Informacja na temat B61-13 jest jednak adekwatnie pierwszą z wielu wymienionych, trudno ją więc przeoczyć.
REKLAMA
Zobacz wideo
Przyśpieszenie i dostawy w najbliższych latach
Komunikat stwierdza, iż "w odpowiedzi na "krytyczne wyzwanie" i "pilną potrzebę" w pracach nad nową wersją bomby B61 zastosowano innowacyjne metody planowania, które przyśpieszyły planowany termin dostawy pierwszej o 7 miesięcy. Ma to oznaczać skrócenie czasu prac o około 25%. Zmiany miały dotyczyć głównie programu testów i kwalifikacji przed oficjalnym certyfikowaniem nowej broni jako gotowej do użycia i seryjnej produkcji. Określono to jako "wprowadzenie w życie agresywnych planów, w celu odpowiedzi na oczekiwania zaangażowanych stron". Jednocześnie kilkuzdaniowa informacja jest opatrzona dużym zdjęciem, na którym widać technika pracującego przy pierwszym testowym egzemplarzu B61-13. Czyli prace są już zaawansowane.
Oficjalnie nie wiadomo, kiedy B61-13 mają trafić do arsenału jądrowego USA. Jednak skoro 7 miesięcy to skrócenie programu o 25 proc., to aktualne plany muszą zakładać jego długość na 21 miesięcy. Prace muszą też trwać od pewnego czasu, co potwierdza wspomniane zdjęcie. Można więc założyć, iż nowe bomby zostaną przyjęte na uzbrojenie w latach 2026-27. Oficjalnie nie podano też nigdy informacji, ile planuje się wyprodukować B61-13, ale szacunki cywilnych specjalistów mówią o kilkudziesięciu albo "o prawdopodobnie okolicach 50 sztuk" (ocena Federation of American Scientists, FAS).
Program B61-13 ogłoszono w 2023 roku. Tempo prac jest więc szybkie jak na współczesne realia amerykańskiego arsenału jądrowego. Jest ono możliwe dzięki temu, iż wersja -13 czerpie garściami z wersji -12, która dopiero co w 2020 roku weszła do produkcji, po około dekadzie prac. Kolejne liczby nie oznaczają w tym przypadku kolejnych poprawionych wersji. Jest to znacznie bardziej skomplikowane. Bomb B61 jest cała rodzina i różne jej wersje służą do różnych zadań. Ta oznaczona numerem 13 ma być tą silniejszą.
Bomby taktyczne nowej generacji
Pierwsze B61 to dzieło lat 60. Były to względnie proste taktyczne ładunki termojądrowe, przeznaczone do zrzucania z mniejszych samolotów. Po zakończeniu zimnej wojny postrzegano je jako koncepcyjnie przestarzałe, ale były ostatnią bronią jądrową pozostawioną przez USA w Europie i miały szczególny status z powodu programu NATO Nuclear Sharing. Kilkaset sztuk trzymanych w bazach w Belgii, Holandii, Niemczech, Turcji i Włoszech, przygotowanych do przenoszenia przez sojusznicze samoloty, było i jest ważnym politycznie czynnikiem spajającym sojusz. Był to istotny czynnik, który pomógł Pentagonowi przeforsować program modernizacji B61 na początku poprzedniej dekady, pomimo dużego oporu polityków i części samego wojska.
Efektem tejże modernizacji są bomby wersji -12, które zastępują kilka starszych wersji, przejmując praktycznie tylko sam ładunek termojądrowy i ogólne wymiary. Całe "opakowanie" zostało zrobione od nowa. Największą zmianą jest system precyzyjnego naprowadzania, znacznie poprawiający celność bomb. Umożliwiło to zmniejszenie ich mocy do maksymalnie 50 kiloton (choć jest możliwość jej zmniejszenia do zaledwie kilkuset ton), co w świecie współczesnej broni jądrowej oznacza wartości małe. Nowe bomby mają być używane do taktycznych ataków w rejonie frontu na takie cele jak stanowiska dowodzenia miejsca koncentracji wojsk czy punkty logistyczne. Przenosić je mogą takie samoloty jak F-15, F-16, F-35 czy B-2. Choć w przyszłości podstawowym nosicielem mają być F-35 i nowe bombowce B-21.
Produkcja B61-12 oficjalnie zakończyła się na przełomie roku 2024 i 2025. Nie powiedziano nigdy, ile ich wyprodukowano, ale według FAS plany mogły zakładać maksymalnie około 450 sztuk. Według Pentagonu i Białego Domu wersja -13 będzie produkowana w ramach tego samego limitu. Czyli B61-12 powstało finalnie mniej, tak aby móc wyprodukować B61-13 bez zwiększania ogólnej liczby bomb w arsenale. Główną różnicą między obiema wersjami to po prostu moc. B61-13 ma mieć maksymalną na poziomie 360 kiloton, co oznacza około 24 razy więcej niż bomba, którą zrzucono na Hiroszimę. Pentagon uzasadnia potrzebę posiadania takiej broni "zmieniającymi się realiami", "wzrostem zagrożenia" i chęcią "zaoferowania prezydentowi szerszej gamy narzędzi do ataku na pewnego rodzaju silniej umocnione i większe powierzchniowo cele militarne".
Zastępstwo za zimnowojennego niszczyciela miast
Według specjalistów FAS oficjalne uzasadnienie potrzeby prac nad wersją -13 jest wydumane. Tak naprawdę ma chodzić o przepychanki polityczno-budżetowe. Amerykański arsenał bomb termojądrowych zrzucanych z samolotów to aktualnie dwa różne typy, B61 i B83. Tych pierwszych jeszcze do niedawna były 4 wersje, które planowano ograniczyć do nowych B61-12 oraz pochodzących z lat B61-11. Tych ostatnich ma być kilkadziesiąt. Zaprojektowano je specjalnie do ataków na ukryte głęboko pod ziemią stanowiska dowodzenia państwa i sił jądrowych ZSRR/Rosji. Przenoszą je tylko bombowce strategiczne B-2. Mają moc 400 kiloton. Na razie nie ma informacji na temat planów ich modernizowania.
Dodatkowo B-2 mogą zrzucać również produkowane w latach 90. bomby B83-1 (podstawowa wersja weszła do produkcji dekadę wcześniej). Mają moc aż 1,2 Megatony i są zaprojektowane do ataków na duże cele powierzchniowe. Czyli miasta, przemysł i infrastrukturę. To ostatnie tak silne ładunki termojądrowe w arsenale USA (standardowe głowice strategiczne przenoszone przez rakiety mają moc rzędu 300-500 kiloton). Wyprodukowano ich około 650 i nie ma pewności, ile aktualnie pozostaje w służbie. Przez dwie pierwsze dekady tego wieku na linii Biały Dom-Pentagon-Kongres trwały targi o te bomby. Z jednej strony byli zwolennicy ich usunięcia z arsenału, argumentujący brakiem praktycznej potrzeby tak przestarzałej koncepcyjnie broni oraz skupieniem dostępnych środków finansowych i mocy produkcyjnych na nowoczesnej modyfikacji B61-12. Z drugiej tak zwani "twardogłowi" opierali się temu, argumentując przydatnością posiadania tak silnej broni.
Długo żadna ze stron nie mogła przekonać drugiej, a B83-1 się starzały i coraz bardziej palący stawał się problem zaplanowania ich modernizacji lub skasowania. Ostatecznie za administracji Joe Bidena dobito targu i B61-13 jest jego owocem. Finalnie zdecydowano o wycofaniu i zutylizowaniu wszystkich B83-1, w zamian za wyprodukowanie zastępczej silnej broni do ataków na duże cele w postaci B61-13. W przyszłości bomby termojądrowe przenoszone przez samoloty USA będą więc tylko jednego typu i w trzech wersjach. Dlaczego teraz pojawiła się paląca potrzeba przyśpieszenia prac nad B61-13? Można tylko spekulować, iż to efekt ocen Pentagonu dotyczących zaognionych relacji z Chinami oraz Rosją.