Afera finansowa w namysłowskim starostwie. Dwa lata dla urzędnika malwersanta, ale to nie koniec

2 dni temu

Afera finansowa w namysłowskim starostwie zakończyła się pierwszym, choć jeszcze nieprawomocnym wyrokiem. W związku z tym w czwartek 17 kwietnia Artur Włodarczyk, starosta namysłowski zwołał konferencję prasową.

– Mateusz G. musi oddać pieniądze – podkreślił starosta. – To są publiczne pieniądze, mieszkańców i wierze, iż one wrócą do starostwa. Dlatego czujemy się w obowiązku o tym poinformować.

– To nie zamyka całej tej sprawy, z uwagi na to, iż był to wyrok sądu pierwszej instancji. Mateuszowi G. przysługuje jeszcze tryb odwoławczy – dodał Artur Włodarczyk.

Zwrócił też uwagę, iż afera finansowa w namysłowskim starostwie ma więcej wątków. Np. ze sprawy prokuratura wyodrębniła postępowanie, dotyczące niedopełnienia obowiązków przez pracowników starostwa oraz starosty Konrada Gęsiarza, poprzez zaniechanie nadzoru i kontroli nad dysponowanymi środkami pieniężnymi starostwa. To śledztwo jest w toku.

– W mojej ocenie wyrok dość łagodny jak na aż taką kwotę i nie ma się co łudzić, iż Mateusz G. jest w stanie zwrócić tak duże środki – skomentował dla „O!polskiej” były starosta Konrad Gęsiarz z PiS. – A jeżeli chodzi o jakieś wyodrębnione, osobne postępowanie prokuratury, o czym mówi pan Włodarczyk, to ja nie mam żadnej wiedzy w tej sprawie. A jeżeli się toczy, to pytanie, czy postępowanie jest w sprawie, czy przeciwko.

Afera finansowa w namysłowskim starostwie. Zarobili prawnicy

– To był z premedytacją rozpisany na kilka lat proceder. Założono trzy rachunki. W wyniku jednej z kontroli okazało się, iż dochodzi do jakiś nieprawidłowości, nie zgadzają się bilanse – opisuje aferę finansową w namysłowskim starostwie Sylwester Zabielny, zastępca Artura Włodarczyka.

– Pani skarbnik zaczęła dopytywać osoby, która dokonywała tych czynności, a Mateusz G. przyznał się do wszystkiego.

Wicestarosta dodaje również, iż zanim wybuchła afera finansowa w namysłowskim starostwie, powiat miał obsługę prawną, za którą co miesiąc płacił blisko 11 tys. zł.

– Gdy wybuchła afera finansowa w namysłowskim starostwie, ówczesny pan starosta, Konrad Gęsiarz, zatrudnił kolejną kancelarię prawną, zresztą bardzo blisko powiązaną z obsługa prawną, która już tutaj pracowała, na kwotę 30 750 zł – opowiada wicestarosta Zabielny.

– I tu rodzi się pytanie czy ta kancelaria broni interesów pokrzywdzonego? Otóż nie, bo robi to kancelaria już tu pracująca. Wiec domniemujemy, iż albo w wyniku paniki albo z pełną premedytacją dochodzi do zawarcia umowy tylko i wyłącznie po to, by bronić interesów prywatnych Konrad Gęsiarza – twierdzi wicestarosta.

To „odrębne sprawy”

Jak dodaje, suma wydatków w 2023 roku na obsługę prawną nie może być większa niż w prawie zamówień publicznych. Okazuje się, iż jedna i druga kwota ustawę o prawie zamówień publicznych narusza.

– W związku z tym będziemy z panem starostą składać zawiadomienie do rzecznika finansów publicznych, do organów ścigania o zajęcie się tą sprawą – zapowiada Sylwester Zabielny.

Wicestarosta twierdzi, iż umowę zawarło dwóch członków zarządu, w tym Konrad Gęsiarz. Natomiast pełnomocnictwo do reprezentowania powiatu dla nowej kancelari podpisał już tylko starosta.

– Tak, jakby miał zamiar pieniędzy publicznych używać do swoich celów. Zresztą, kilka miesięcy później sąd kwestionuje to pełnomocnictwo, więc widać, jakie były intencje pana starosty, który co jakiś czas pyta, i to jest horrendum, jakie działania obecny zarząd zamierza podjąć, żeby odzyskać te pieniądze. A, no właśnie takie, o jakich tu mówimy – skwitował Zabielny.

Zapytaliśmy o te zarzuty Konrada Gęsiarza.

– Starostwo ma umowę na obsługę prawną, ale administracyjną, natomiast tutaj mamy ewidentnie sprawę karną, więc należało skorzystać nie z kancelarii która ma radców prawnych, ale z kancelarii która ma adwokatów i dlatego też skorzystaliśmy z innej kancelarii – tłumaczy były starosta. – To była zupełnie odrębna sprawa. Umowa z pierwszą kancelarią nie obejmowała takich działań.

Afera finansowa w namysłowskim starostwie. Tysiąc przelewów

Przypomnijmy, iż afera finansowa w starostwie namysłowskim wybuchła we wrześniu 2023 roku. Okazało się wtedy, iż 36-letni w tej chwili Mateusz G., wysoko postawiony urzędnik w wydziale finansowym, wypłacał sobie pieniądze z konta urzędu.

Proceder trwał od stycznia 2021 r. Przez ten czas dokonał tysiąca przelewów, od 80 zł do choćby 4 000 zł. Odkryli to inni pracownicy wydziału, gdy Mateusz G. przebywał na zwolnieniu lekarskim.

Aby uzasadnić realizowane przelewy, w tytule operacji wskazywał, iż jest to zwrot pieniędzy na rzecz strony ubiegającej się o dokonanie określonej czynności urzędowej. Mowa m.in. o rejestracji pojazdu, wydania pozwolenia budowlanego, czy wyrażenia zgody na zajęcie drogi publicznej.

Skradzione pieniądze Mateusz G. wydawał na zakłady bukmacherskie, typując wyniki wydarzeń sportowych. Co ważne, prokurator przyjął, iż oskarżony uczynił sobie z przestępstwa stałe źródło dochodu. Mateusz G. złożył wówczas obszerne wyjaśnienia. Opisał w nich okoliczności afery finansowej w namysłowskim starostwie.

To nie wszystko. Kiedy wybuchła afera w namysłowskim starostwie, zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Konrada Gęsiarza z PiS, ówczesnego starostę namysłowskiego, złożył bowiem poseł Witold Zembaczyński.

Jako podstawę wskazał nieumyślne niedopełnienie obowiązków, argumentując przy tym, iż człowiek „sprzed którego nosa na przestrzeni kilku lat znika tak pokaźna kwota, powinien sam podać się do dymisji”.

Konrad Gęsiarz określił wtedy jego działanie mianem czysto politycznego, „pod kątem trwającej kampanii wyborczej”.

Konrad Gęsiarz ripostuje

Były starosta uważa, iż obecne władze powiatu atakując go, próbują przykryć swoje zaniechania.

– Zapytałbym, jakie kroki starostwo, czy to obecny, czy poprzedni zarząd, podjęło, żeby odzyskać tę kwotę, w stosunku do instytucji bankowych, w stosunku do tych instytucji hazardowych, bo nie było na ten temat żadnej informacji – stwierdza Konrad Gęsiarz.

– Jest ustawa o praniu brudnych pieniędzy i rodzi się pytanie jak te instytucje bankowe przyjęły tak ogromną ilość przelewów na dane osobowe inne niż był właściciel rachunku bankowego, które prowadziły – zastanawia się były starosta. – Czemu tam się nie zapaliła czerwona lampka? W mojej ocenie te instytucje również są współodpowiedzialne tej kwestii, no i te wszystkie firmy hazardowe w których można by powiedzieć, iż te pieniądze były prane później. Odzyskanie takich pieniędzy będzie ciężkie i długotrwałe.

Konrad Gęsiarz twierdzi, iż cała ta sytuacja, ta specjalna konferencja, to nagonka na niego.

Jestem dzisiaj radnym opozycji, który dość mocno patrzy obecnemu zarządowi i poprzedniemu na ręce – podkreśla. – Na wiele rzeczy udaje nam się im nie pozwalać, chociaż łamią prawo notoryczne i chyba o to chodziło, żeby ta konferencja nie była nakierowana w informację – co się w sprawie dzieje, tylko żeby uderzyć w moją osobę.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału