A więc jednak stan wojenny à la Tusk

niepoprawni.pl 1 miesiąc temu

Wielu myślących Polaków zastanawia się co zrobi Tusk w obliczu tak szybkiego – przecież – dopiero ósmy miesiąc mija od przekazania władzy Tuskowi przez PSL – regresu Polski we wszystkich dziedzinach? choćby tych, które miały stanowić szyld „uśmiechniętej Polski” – to znaczy praworządności. Pani Jourowa, nie mająca nic wspólnego z widzeniem rzeczy takimi jakimi one są, będzie w końcu musiała dostrzec wyczyny Bodnara, który samego siebie uczynił prawodawcą. Oczywiście UE może to właśnie uznać za praworządność, tylko na ile przekona innych?

To jest sytuacja mutatis mutandis podobna do tej z 1981 roku. Jaruzelski miał także Polskę w proszku, zatem słychać było, iż bratnia armia przyjdzie Polsce (sic!) w pomoc, a iż w istocie taka groźba nie istniała, przeto trzeba było własnymi siłami bronić władzy komunistów w Polsce, czyli PZPR. Sama partia obronić się nie mogła; na dłuższą metę nie miała takiej siły.

Nikt chyba nie spodziewał się, iż Tusk i PO znajdzie się tak raptownie w podobnej sytuacji. Przecież zastali Polskę zasobną i dobrze prosperującą gospodarkę, a zasoby Polski wystarczyłyby zarówno na bezpieczne rządzenie jak i na wynagrodzenie POwskiej lumpenelity (prawo autorskie nieocenionej i niedocenionej prof. Anny Pawełczyńskiej) czy wreszcie na grabież. Wszystko wskazuje na to, iż Tusk, znając dobrze wartość swych obietnic przewidywał wczesny krach w gospodarce. Sięgnął zatem po środki zaradcze. Najął Bodnara, by ten totalnie rozbebeszył system prawny i funkcjonowanie aparatu sprawiedliwości. Coś podobnego zatem, co Kiszczak zrobił przy pomocy usłużnych jurystów w stanie wojennym. To pozwalało na dowolne terroryzowanie społeczeństwa. Trzeba przyznać skuteczne, ale na krótką metę, bo nie jest dziś tajemnicą, iż stan wojenny zwiastował koniec władzy komunistycznej. On zawsze zwiastuje koniec każdej władzy. Tusk powinien o tym pamiętać, ale z tej pamięci nie korzysta. Ponieważ prawo stanowione w Polsce dziś nic nie znaczy, przeto można n. p. zabierać immunitet komu się chce i zachowywać go dla swoich, n. p. prof. Grodzkiego, mimo, iż ruszył proces szczeciński. Widać jak na dłoni, iż prokuratura, a może i sądy działają na telefon, jak we wczesnym PRLu. „W lutym br. PR w Szczecinie wycofała wniosek o wyrażenie przez Senat zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Grodzkiego. Prokurator uznał, iż ten wniosek jest co najmniej przedwczesny. Zostały w nim sformułowane tezy, które niekoniecznie muszą być jedynymi uprawnionymi tezami czy też przebiegiem zdarzeń". Takiego zdania jest rzecznik Prokuratury Rejonowej w Szczecinie, Marcin Lorenc.

Co innego sprawa ks. Olszewskiego i dwóch pań przetrzymywanych w areszcie ponad wszelką miarę czasową prawnie przewidzianą. Te osoby, zdaniem reżimu, mogłyby mataczyć, ale prof. Grodzki już nie. Osobiście uważam, iż sprawa Grodzkiego, to tylko przypadek egzemplaryczny. Chodzi jednak o to, iż nie dopuszcza się do jego wyjaśnienia, a oskarżany przez setki świadków chodzi w glorii senatora RP. Tymczasem innych ściga nie prawo a nienawiść i wsadza się ich do więzienia lub dyfamuje jak Marcina Romanowskiego. Nie obowiązuje już choćby w etyce rządzących i prawniczej dawne fundamentalne prawo neminem captivabimus nisi probetur (nikogo nie aresztujemy, aż mu winę dowiodą). Owszem, może i obowiązuje ale tylko w przypadku takich spraw jak Grodzkiego. Za Tomaszem Duklanowskim przypomnę: - Koalicja Obywatelska i koledzy Grodzkiego bronią go od samego początku. „Forsują kłamliwą tezę, iż jest to śledztwo polityczne. Jest ogromny materiał dowodowy zebrany przez prokuraturę i z tego materiału wynika, iż Tomasz Grodzki, który był dyrektorem szpitala, założył fundację, która była przykrywką do prowadzenia działalności przestępczej na masową skalę. Tych zarzutów, które usłyszeli lekarze, jest dużo - i przyjmowanie łapówek, oszustwa, pranie brudnych pieniędzy oraz działanie w zorganizowanej grupie prowadzonej pod przykrywką fundacji, której założycielem był Grodzki”.

Szczególnie cuchnącą sprawą jest badanie przez PKW sprawy wydatków PiS w czasie kampanii wyborczej. Wiadomo, iż chodzi o likwidację PiSu poprzez ogłodzenie go. Komisja badająca sprawę przedłużyła swą działalność do 29 sierpnia, rzekomo „ponieważ z rządu napływają kolejne dokumenty, które według ministrów z rządu Donalda Tuska "przesądzają sprawę"”. Oczywiście nie o dokumenty chodzi, ale o naciski, żeby orzeczenie Komisji było przeciwko PiSowi. A wiele wskazuje na to, iż choć w komisji przewagę mają ludzie Tuska, co też jest naruszeniem dotychczasowej praktyki, mocą której to PiS jako partia zwycięska w wyborach powinien mieć najwięcej członków w PKW, to jednak choćby ci ludzie z PO mają, być może, jakieś poczucie uczciwości i nie chcą popełnić łotrostwa o jakie nalega Tusk.

Tusk widocznie pozazdrościł Jaruzelskiemu jego przemówienia z 13 grudnia 1981 roku i urządził swe własne ogłoszenie stanu wojennego, czyli wojny przeciwko narodowi polskiemu. O ile Jaruzelski chciał pokazać Sowietom, iż jest im wierny do końca, tak Tusk pokazał von der Leyen i lewackiemu betonowi UE, iż zrobi w Polsce podobną praworządność, jakiej ta pani sobie zażyczyła. Tu można upatrywać widowisko w postaci Tuska z grobową miną zapowiadającego rzeź wszystkich swych przeciwników, a w tle jawią się trzej mściciele. Groteska i zarazem żałosny kicz propagandowy. Starsi mogli to kojarzyć z takimi postaciami jak Jeżow i Jagoda tropiciele wrogów Stalina, Ta trójka przy stoliku pilnie coś notująca kojarzy się znowu z „trojkami”, jakie funkcjonowały w ZSRR, przeczesując kraj, aresztując, osądzając i rozstrzeliwując rzekomych i rzeczywistych wrogów reżimu. I to rozesłanie 200 urzędników, by fabrykowali materiały do oskarżeń PiS o malwersację. Tusk, znany z braku jakiejkolwiek konstruktywnej działalności, tutaj okazał się niezwykle rączy, bo „pochwalił się, iż jak do tej pory w sprawie rzekomych rozliczeń opozycji zarzuty postawiono 62 osobom, a do prokuratury skierowano 149 zawiadomień”. Uczciwe byłoby po prostu zlustrowanie Polski sprzed 2015 r. i tej, jaką Tusk przejął w 2023 roku. Ale uczciwość ten rząd wyrzucił za burtę, podobnie jak prawo, powołując w to miejsce jedynego prawodawcę – Bodnara. I tak w łeb wzięła praworządność i demokracja, a narodził się totalitaryzm. Ten, jaki stworzył Jaruzelski miał jeszcze przykrywkę w postaci socjalizmu i rzekomego ocalenia narodowego, ten Tuska ma za sobą tylko nienawiść, zemstę, chęć odzyskania tego co prawica dała narodowi, a co miało trafić do kieszeni gangsterów, płacących komu trzeba dolę.

Wystąpienie Tuska skomentował już były premier, wiceprezes PiS Mateusz Morawiecki: "Układ zamknięty rządzi dziś Polską, a kłamstwa jego szefa mają jeden cel: Zlikwidować największą partię opozycyjną w Polsce i przykryć kwestię likwidacji CPK, atomu czy horrendalnych podwyżek, które wydrenują kieszenie obywateli. Z obsesją idzie się do lekarza, a nie do władzy"

Morawiecki nie powiedział najważniejszego: likwidacji ma ulec Polska, taka o jaką walczyli nasi ojcowie od Mieszka I do upadku komunizmu sowieckiego w Polsce. Tym razem przygotowuje się ją pod kolejny zabór. Ale wszystkie stany wojenne jakoś się kończą, niekoniecznie z korzyścią dla ich instygatorów. Skończył się ten carski w 1875 r. Myśli niepodległościowej nie wygasił. Stan wojenny Jaruzelskiego skończył się już po półtora roku. Jak długo potrwa ten Tuska? Zobaczymy. Naród przetrwa, poszarpany, bo kanalii nigdy nigdzie nie brakowało. I my ich mamy pod dostatkiem. Dobrze będzie, gdy wojna, jaką Tusk wypowiedział, nie PiSowi, ale Polsce i Narodowi broniącemu swej tożsamości przed atakami mafii europejskiej z siedzibą z Berlinie, uświadomi temu Narodowi, iż Polską się nie frymarczy, stawiając ją w zastaw za nie zawsze czyste interesy partyjne.

Idź do oryginalnego materiału