„A jakiś głupek sprzeda działkę”. Gliński wybucha, a PiS traci grunt pod nogami

9 godzin temu
Zdjęcie: Gliński


W obozie Prawa i Sprawiedliwości pęka fasada lojalności. Sprawa sprzedaży strategicznej działki pod Centralny Port Komunikacyjny – transakcji, która zdaniem ekspertów może być warta choćby 400 milionów złotych – stała się nie tylko aferą gospodarczą, ale i politycznym trzęsieniem ziemi. A słowa byłego wicepremiera Piotra Glińskiego pokazują, iż to już nie jest zwykły kryzys wizerunkowy. To panika w szeregach partii, która przez lata przekonywała, iż tylko ona stoi na straży uczciwości i patriotyzmu.

Jak ujawniła Wirtualna Polska, tuż przed oddaniem władzy przez PiS Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało zgodę na sprzedaż 160-hektarowej działki w gminie Baranów, kluczowej dla projektu CPK. Ziemia należała wcześniej do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), a trafiła do Piotra Wielgomasa, wiceprezesa firmy Dawtona. Cena – 22,8 mln zł – budzi zdumienie, bo już niedługo teren ma zmienić przeznaczenie, co może podnieść jego wartość choćby kilkunastokrotnie.

Jeszcze bardziej bulwersuje polityczny kontekst: w czasie kampanii wyborczej ówczesny minister rolnictwa Robert Telus odwiedzał firmę Dawtona. Jak podkreśla Wirtualna Polska, „to nie były typowe przedwyborcze odwiedziny w stylu: uścisk dłoni, fotka i w drogę”. Wizyta trwała kilka godzin, a relacje z niej pojawiły się zarówno na profilach ministra, jak i resortu.

Dziś Telus zapewnia, iż o sprzedaży nic nie wiedział. „Nie wiem, od tego są służby, niech sprawdzą. Ani ja tej decyzji nie podejmowałem, ani nie wiem do końca, o co chodzi” – mówił w Radiu Wnet. Ale choćby w jego własnej partii mało kto już wierzy w te tłumaczenia.

Decyzją Jarosława Kaczyńskiego, zarówno Telus, jak i Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członka partii. To pierwszy tak ostry ruch ze strony prezesa PiS od czasu utraty władzy. Oficjalnie – chodzi o „czas wyjaśnienia sprawy”. Nieoficjalnie – o gaszenie pożaru, który grozi rozlaniem się na całe ugrupowanie.

„Prezes nie mógł tego zignorować” – mówi polityk PiS, z którym rozmawialiśmy. „To wygląda źle. A jeszcze gorzej, iż dotyczy inwestycji, którą sami nazwaliśmy strategiczną dla państwa.”

W tę falę frustracji wpisuje się emocjonalny wpis byłego wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego, który publicznie wytknął kolegom kompromitację: „Tysiące polskich patriotów, członków Prawa i Sprawiedliwości, wypruwa sobie żyły dla Polski, broni Ojczyzny przed Tuskiem, a jakiś głupek sprzeda działkę i cała praca w piach! Nie ma na to zgody!” To słowa nie byle kogo – profesora, jednego z bardziej umiarkowanych polityków PiS, człowieka, który rzadko pozwala sobie na emocje. Tym razem jednak choćby Gliński nie wytrzymał.

I właśnie w tej wściekłości kryje się sedno: choćby wewnątrz partii widać, iż sprawa CPK to coś więcej niż kolejna „afera medialna”. To sygnał, iż PiS zaczyna tracić kontrolę nad własną narracją. Bo jeżeli prominentny działacz partii nazywa współpracownika „głupkiem”, to znaczy, iż coś naprawdę pękło.

Afera z działką pod CPK to nie incydent – to konsekwencja ośmiu lat rządzenia PiS w logice bezkarności. Państwo podporządkowano partyjnym układom, a decyzje podejmowano często w pośpiechu, bez konsultacji, za zamkniętymi drzwiami. Teraz efekty wychodzą na jaw. „To klasyczny przykład tego, jak działała władza PiS – decyzje o strategicznych gruntach podejmowano w ostatniej chwili, tuż przed oddaniem rządów, z naruszeniem interesu państwa” – mówi jeden z byłych urzędników CPK.

Dla wielu wyborców PiS, wierzących w patriotyczny mit partii „uczciwych ludzi”, to musi być szok. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod wpisem Glińskiego: choćby najwierniejsi sympatycy zaczynają pytać, jak to możliwe, iż w partii „patriotów” nikt nie zauważył, co się dzieje z państwową ziemią wartą setki milionów.

Gliński – być może nieświadomie – odsłonił to, co PiS od miesięcy próbuje ukryć: skala korozji wewnętrznej. Bo jeżeli „głupkiem” można nazwać członka własnego rządu, to cała budowla zaczyna się walić. To już nie tylko problem wizerunkowy, ale egzamin z odpowiedzialności. I nie dla Donalda Tuska, który zapowiedział wyjaśnienie sprawy w prokuraturze, ale dla tych, którzy przez lata mówili o „polskim interesie narodowym”.

Jak gorzko zauważył jeden z dawnych sympatyków PiS: „Nie trzeba wrogów z zewnątrz, kiedy własny minister potrafi sprzedać Polskę kawałek po kawałku.”

Afera CPK pokazuje, iż imperium Kaczyńskiego kruszeje od środka – i iż choćby jego najwierniejsi ludzie zaczynają mówić o tym głośno.

Idź do oryginalnego materiału