Tragiczna sytuacja w Głuchołazach i Kłodzku. Jest pierwsza ofiara śmiertelna powodzi

6 dni temu
Za nami kolejna noc, która upłynęła pod znakiem walki o zatrzymanie powodzi. Sytuacja w wielu miejscach przez cały czas jest bardzo trudna, wręcz dramatyczna. W Kłodzku ewakuowano blisko 800 osób. Ponad 400 uciekło z domów w Głuchołazach. Niestety wiadomo już, iż wielka woda doprowadziła do śmierci jednej osoby.


W niedzielę 15 września pewna wydaje się tylko jedna kwestia. o ile tymczasowy most w Głuchołazach nie wytrzyma, dojdzie do powodzi na ogromną skalę. Pod wodą znajdzie się miasto, ale rzeka Biała Głuchołaska wedrze się znacznie głębiej. Problemów jest jednak o wiele więcej. W Kłodzku z niepokojem patrzą na stan rzeki, a premier informuje o pierwszej tragedii.

Powódź w Głuchołazach. Mieszkańców obudziły syreny alarmowe


Była godzina 6 rano, kiedy w niedzielę 15 września Głuchołazy zostały wyrwane ze snu dźwiękiem syreny alarmowej. "Uwaga! Woda przelewa się przez wały. Most tymczasowy za chwilę może runąć. Pilny apel o samoewakuację na wyżej położone tereny lub do szkół nr 2 oraz 3" – poinformowano w komunikacie opublikowanym na oficjalnym profilu miasta w mediach społecznościowych.

Do dyspozycji mieszkańców są autobusy, które podstawiono w pobliżu skrzyżowania ze światłami. – Z najbardziej zagrożonych ulic trwa ewakuacja 400 osób. Część sama się ewakuowała. W tej chwili nie ma dobrowolnej ewakuacji, wyprowadzamy każdego, czy chce, czy nie chce – mówił burmistrz Głuchołaz Paweł Szymkowicz, którego cytuje TVN24.

Wszystkie służby robią, co mogą, aby dociążyć konstrukcję tymczasowego mostu. Wysypano na niej m.in. kostki brukowe. o ile przeprawa nie wytrzyma, wówczas może doprowadzić do zatamowania rzeki, uszkodzenia innych konstrukcji, a w konsekwencji do powodzi na ogromną skalę.



Kłodzko ewakuowane. W Międzygórzu przelewa się 26-metrowa zapora. Jest jak w 1997 roku


Patrząc na to, co dzieje się na południu Polski, nie da się uniknąć skojarzeń i porównań z wielką wodą, która doprowadziła do powodzi w 1997 roku. Tak samo wtedy, jak i dziś, całkowicie zapełniony został zbiornik w Międzygórzu. Woda przelewa się przez 26-metrową zaporę, tworząc przerażający wodospad, ale i zalewając wszystko, co znajduje się za jej murami.



Bardzo źle wygląda także sytuacja w Kłodzku. W całym powiecie ewakuowano już 762 osoby, a to najpewniej nie koniec. Nysa Kłodzka wdarła się do miasta, zalewając ulice i domy położone najbliżej jej brzegów. Jej poziom jest bliski tego z 1997 roku i wynosi blisko 6,5 metra.

O tym, iż sytuacja w tym regionie jest krytyczna, mówił także premier Donald Tusk, który jest na miejscu. – Sytuacja jest ciągle bardzo dramatyczna w wielu miejscach. Najbardziej dramatyczna w Kotlinie Kłodzkiej i powiecie kłodzkim – przekazał po porannym posiedzeniu sztabu kryzysowego. Premier podczas porannej konferencji poinformował także, iż liczba osób, które musiały opuścić domy, jest znacznie większa. Ewakuowanych ma być już 1600 mieszkańców powiatu kłodzkiego.

– Mamy pierwszy stwierdzony zgon przez utonięcie w powiecie kłodzkim. Ponawiam apel, żeby w miejscach zagrożonych wykonywać polecenia służb, nie wyobrażam sobie, żebyśmy używali środków przymusu bezpośredniego – dodał szef rządu.



"Przegraliśmy tę batalię – mówi burmistrz Kłodzka. Miasto zostało zalane" – taki wpis chwilę przed godziną 8 rano pojawił się na profilu strażackiego serwisy Remiza.pl. Po godzinie 8 rano syreny alarmowe rozbrzmiały natomiast w Nysie. Mieszkańcy zaparkowali samochody na moście, aby go dociążyć i nie pozwolić na jego zerwanie.



Jednak z południa kraju docierają pierwsze nieco lepsze informacje. Delikatnie poprawiła się sytuacja na rzece Biała Lądecka w Lądku-Zdroju i Stroniu Śląskim. Nikt nie jest jednak w stanie stwierdzić, czy jest to początek stałego obniżania poziomu wody, czy tylko chwilowa poprawa przed kolejnym uderzeniem.

Idź do oryginalnego materiału