"Władza powinna pójść po bandzie". Tyszkiewicz o nowej partii i rekonstrukcji rządu

12 godzin temu
– To mój ostatni zryw – mówi naTemat senator Wadim Tyszkiewicz, który zakłada nową partię razem z samorządowcami i przedsiębiorcami. Polityk chce, aby była tamą, która zatrzyma falę radykalnej prawicy. Pytany o to, co poszło nie tak przez 1,5 roku Koalicji 15 października, odpowiada: władza powinna iść po bandzie.


Anna Dryjańska: Poda pan rękę Szymonowi Hołowni?


Wadim Tyszkiewicz: Nie wiem. Mam za mało informacji, by odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Ale jeżeli choć połowa ich się potwierdzi, to dla mnie sprawa będzie jednoznaczna.

To dla mnie niepojęte, niezrozumiałe i niewytłumaczalne, iż inteligentny człowiek spotyka się po nocy w prywatnym mieszkaniu z Jarosławem Kaczyńskim i jego ludźmi i knuje za plecami koalicjantów. Gdyby to było w Sejmie, oficjalnie... To co innego. Ale tak?

Marszałek Hołownia tłumaczy, iż rozmawia ze wszystkimi, iż wzmożenie z tego powodu jest kompletnie niepotrzebne, iż może niezbyt fortunne było miejsce spotkania…

Aż nie mogę słuchać tego, co pani mówi. Te wykręty są po prostu głupie i nieuczciwe wobec wyborców... Spotkał się potajemnie o północy z Kaczyńskim? Spotkał. Cóż tu komentować?

Spotykał. Jak informują w Onecie Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka, spotkania były przynajmniej dwa.

Tym gorzej dla Hołowni.

Przewodniczący Polski 2050 zaprzecza ustaleniom dziennikarzy, by miał rozmawiać z Kaczyńskim o obaleniu rządu Koalicji 15 października w zamian za zatrzymanie fotela marszałka lub objęcie funkcji premiera technicznego. Mówi, iż nie otrzymał takich propozycji. Zapewnia też, iż ani on, ani Polska 2050 nie prowadzi rozmów z PiS lub kimkolwiek innym o utworzeniu nowej koalicji rządzącej. Co pan o tym wszystkim myśli?

Uważam, iż cała ta sytuacja jest bardzo niepokojąca i groźna. Na razie nie wiem, kto mówi prawdę, a kto nie. Jednak jestem pewien, iż posłowie Polski 2050 nie mieliby czego szukać u swoich wyborców, gdyby przeszli na stronę PiS. I myślę, iż większość tego nie zrobi. Tam jest wielu przyzwoitych ludzi.

Hołownia mimo swojej inteligencji mógłby nie wiedzieć, iż nie ma szabel do ewentualnego przewrotu?


Czasami ktoś ponad inteligencję stawia interes osobisty. Niektórym ciężko się rozstać z limuzynami i blichtrem. Wtedy interes państwa schodzi na drugi plan.

Podobno osobą, która "omotała" Hołownię, by ściągnąć go na spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, był Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu.

Zaczęła pani pytaniem o uścisk dłoni. Otóż jest osoba, której nie podałbym ręki – to właśnie Michał Kamiński. I nie chodzi tylko o ostatnie doniesienia medialne.

Kamiński kompromitował się już wcześniej. On dba tylko o swój interes. On zmienia partie jak rękawiczki, ma gębę pełną frazesów, a tak naprawdę jest zakłamany. Nie ma czci i honoru. Jego szczytne hasła o działaniach dla dobra kraju można między bajki włożyć. Pójdzie z każdym dla gabinetu wicemarszałka i limuzyny.

Zawsze miałem dystans do Kamińskiego, bo pamiętałem, iż był najpierw w ZChN, potem razem z Bielanem wygrywał wybory dla PiS. Potem była PO, Unia Europejskich Demokratów, a w tej chwili PSL. Nie zdziwiłbym się, gdyby teraz zostawił PSL i wrócił pod skrzydła Kaczyńskiego.

Co poszło nie tak przez te 1,5 roku? Czego zabrakło Koalicji 15 października?


Wydarzyło się za mało zapowiadanego dobrego. Polacy poszli na wybory pełni entuzjazmu, z nadzieją na rozliczenie i posprzątanie po PiS. To im obiecywaliśmy. Pisowcy łamali prawo, szli po bandzie w zawłaszczaniu Polski, więc i Koalicja 15 października w rozliczaniu powinna pójść po bandzie. Co z Mejzą, co z Mateckim, co z Romanowskim? Śmieją się uczciwym ludziom w twarz.

Wiele zapowiadanych reform i zmian idzie za wolno. W Sejmie powinien być taśmociąg z ustawami. choćby swoich sukcesów, które przecież były, ten rząd nie potrafił sprzedać, mało kto o nich wie.

Realizacja wielu obietnic wyborczych albo się ślimaczy, albo się nie dzieje. Ludzie, którzy chodzili na wybory, zwątpili, a po wygraniu wyborów przez Nawrockiego po prostu się załamali.

Myśli pan, iż premier Tusk wykorzysta rekonstrukcję rządu do tego, by pojechać po bandzie i powstrzymać spadek poparcia Koalicji Obywatelskiej?

Moim zdaniem Tusk jest rozbity psychicznie. Ma świadomość zagrożenia. Nie wiem, co zrobi.

Wiem natomiast, iż jeżeli w Polsce nic się nie zmieni, to PiS, Konfederacja i Braun są na prostej drodze do większości konstytucyjnej. A to byłaby już katastrofa.

Polska potrzebuje politycznego trzęsienia ziemi, dlatego stwierdziłem, iż muszę pomóc je wywołać. jeżeli się nie uda, przynajmniej będę miał czyste sumienie, iż zrobiłem wszystko, co mogłem, iż nie byłem obojętny.

Porozmawiajmy więc o pańskiej partii, która właśnie się tworzy.

Nie ma czegoś takiego jak partia Tyszkiewicza. Faktycznie powstaje nowa partia, ale jest nas wielu: samorządowców i przedsiębiorców. Ja tylko jako pierwszy powiedziałem o tym w mediach, za zgodą kolegów.

Dlaczego nowa partia akurat teraz?


Przegrana Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich to punkt zwrotny w historii Polski. Tym razem minimalnie więcej było Polaków, którzy zdecydowali, iż idziemy w kierunku Moskwy, a nie Brukseli, ale pamiętajmy, iż prawie połowa rodaków nie chce marszu na wschód.

Nasza partia powstaje po to, by w 2027 roku wyborcy, zniechęceni obecną klasą polityczną, mieli na kogo głosować. Innego sposobu na powstrzymanie brunatnej fali nie widzę.

Łatwo o tym zapomnieć w zalewie negatywnej propagandy, ale żyjemy w najlepszym okresie w tysiącletniej historii Polski. Luka między poziomem życia w naszym kraju i państwach "starej" Unii Europejskiej jest coraz mniejsza. O tym kiedyśmy mogliśmy tylko pomarzyć. Oczywiście przez cały czas są problemy, które trzeba rozwiązywać, zresztą kto ich nie ma, ale wcześniej były znacznie poważniejsze.

Rozwój Polski to przede wszystkim zasługa reform ekonomicznej i terytorialnej. Ludzie sami wybierają swoich gospodarzy w terenie. Każdego dnia blisko 2500 tysiąca samorządowców, od wójta, burmistrza czy prezydenta, przez radnych miasta i powiatu, po radnych województw, podejmują decyzje związane z przyszłością kraju. Każdego dnia w naszym imieniu.

To by była wielka tragedia dla Polski, gdyby miało to być zaprzepaszczone, a właśnie tego spodziewam się po koalicji PiS i Konfederacji.

Kiedy złożycie państwo wniosek do sądu o rejestrację nowego ugrupowania?


To kwestia dwóch lub trzech tygodni i potem kilka miesięcy trwa rejestracja w sądzie. Już mamy wniosek, dokumenty, statut, deklarację programową. Mamy też ogrom zgłoszeń z całej Polski chętnych do udziału w projekcie.

Ogrom to dziesiątki czy setki?


Setki samorządowców i przedsiębiorców ze wszystkich stron kraju. Próbuję to wszystko notować, żeby nie lekceważyć ludzi, ale się czasem już się gubię i proszę o cierpliwość.

Nie mamy jeszcze biura, ani tym bardziej pracowników, którzy mogliby się tym zajmować. Ale to tylko kwestia czasu. Jesteśmy jeszcze w powijakach, ale jesteśmy bardzo zdeterminowani. To mój ostatni zryw i dam z siebie wszystko.

Po której stronie sceny politycznej się państwo widzicie?


W centrum.

To tak jak Polska 2050, PSL, a choćby Konfederacja. W Polsce wszyscy oprócz Lewicy są w centrum, a najbardziej w centrum jest prawica.

Konfederacja niech sobie mówi co chce. Nas nie interesują spory światopoglądowe. Jesteśmy za wolnością, w tym za wolnością wyboru i za wolnym rynkiem. Jesteśmy za silną gospodarką, która jest fundamentem rozwoju kraju.

Jakbym słyszała Konfederację. A jak przychodzi co do czego, podpisują się pod wnioskiem o odebranie kobietom prawa do aborcji embriopatologicznej do Trybunału Kaczyńskiego. Potem zaś zasłaniają się hasłem o obniżeniu lub likwidacji podatków.

Pan Mentzen uprawia populizm czasami pomieszany z głupotą, również z tą ideologiczną i ekonomiczną. Z Konfederacją różni mnie wiele, na przykład tego szczucia na granicy nie zaakceptuję nigdy. Od ochrony granicy jest Straż Graniczna, Wojsko Polskie i WOT. Nigdy też nie zaakceptuję koalicji z PiS-em czy Braunem.

Ale o niskich podatkach to już by pan z konfederatami porozmawiał?


Jest kilka osób w Konfederacji, które nie mają hopla na punkcie aborcji czy LGBT, a o gospodarce mamy podobne zdanie. Z nimi bym porozmawiał, ale nie o zniesieniu podatków, bo to utopia, którą obiecywał kiedyś Mentzen, tylko o tym, żeby podatki były nieuniknione, łatwe do ściągnięcia, przejrzyste i proste.

Wiem, iż dla części wyborców nie jest to aż tak atrakcyjne, jak wizja braku danin, ale przypomnijmy sobie historię Polski. Do rozbiorów doszło dlatego, iż w odróżnieniu od sąsiadów nie mieliśmy silnego państwa, administracji, systemu sądownictwa i normalnej, silnej armii. A dlaczego nie mieliśmy normalnej armii? Bo szlachta mówiła, iż da się opodatkować po swoim trupie.

Panowie szlachta siedzieli więc po tych swoich wsiach i nie interesowało ich silne państwo. W miastach produkcją i handlem zajmowali się głównie Niemcy i Żydzi, bo przecież to zajęcie było poniżej szlacheckiej godności. Polska była słaba przez źle rozumianą demokrację i liberum veto. Interes szlachty stał ponad interesem kraju, z czego w końcu skorzystali zaborcy.

Więc gdy słyszę, iż trzeba zlikwidować lub radykalnie obniżyć podatki, to pytam: z czego zrezygnujemy? Z wojska? Z opieki zdrowotnej? Z budowy dróg? Ze szkół? Bo jeżeli ktoś mówi, iż da się zdecydowanie obniżyć podatki bez pogorszenia jakości usług publicznych, to mówi nieprawdę.

Problem w tym, iż wielu wyborców w nią wierzy.

I co mam pani na to odpowiedzieć? Nie chcę nikogo obrażać. Są ludzie, którzy zamykają firmy, pracują na czarno i nie płacą podatków, ale po 800 plus czy inne świadczenia rękę już wyciągają, "bo im się należy". A głosowali na Nawrockiego, który zresztą niedługo zacznie skłócać społeczeństwo opowieściami, iż mikropodatki i dobre usługi publiczne da się pogodzić.

To straszne, iż decyzje najważniejsze dla kraju podejmują ludzie, którzy nie znają podstaw ekonomii.

Mówi pan o wyborcach czy o politykach?


Mówię o wszystkich opowiadających bajki oderwane od ekonomicznej rzeczywistości. Jak ktoś, kto nie radzi sobie z domowym budżetem, kto impulsywnie zaciąga kredyty, ma decydować o znacznie większych sprawach i przyszłości ekonomicznej i politycznej kraju?

Nasza przewaga nad politykami, jako samorządowców i przedsiębiorców polega na tym, iż byliśmy i jesteśmy gospodarzami w swoich regionach czy firmach. Wnosimy wartość, jaką jest praktyczne doświadczenie do polityki, bo pokazaliśmy, iż znamy się na rzeczy, potrafimy zarządzać naszymi małymi Ojczyznami i firmami.

Tymczasem są w Sejmie ludzie, którzy nie funkcjonowali w normalnym świecie. Nie wiedzą, co znaczy zaciągnąć kredyt i go spłacić, zatrudnić pracowników i co miesiąc wypłacić im wynagrodzenie, nie tylko kiedy jest dobrze, ale też kiedy jest źle. Prowadzenie firmy czy radzenie sobie na rynku pracy to dla nich kompletna abstrakcja.

Zawodowi politycy z polityki tylko czerpią, zamiast głównie dawać. Dla wielu polityka i parlament, to dla nich być albo nie być. Dla nas nie.

A więc jak zagłosujecie państwo w sprawie prawa kobiet do aborcji czy małżeństw jednopłciowych? Bo możecie unikać niektórych tematów, ale w pewnym momencie trzeba będzie nacisnąć przycisk.

Uważam, iż każdy powinien decydować za siebie. Czym mniej politycy będą się wtrącać do osobistych decyzji ludzi, tym lepiej dla wszystkich.

W przeciwieństwie do PiS i wielu członków Konfederacji nie mam ambicji, by kogoś do czegoś zmuszać lub komuś coś narzucać czy czegoś zakazywać. To nie politycy powinni decydować o tym, jaką decyzję ma podejmować kobieta w sprawie swojego ciała. Dlaczego to ja mam za kogoś dyktować, czy może wejść w związek z osobą tej samej płci? To nie moja sprawa, a decyzja wolnych ludzi.

Moim zadaniem jako polityka jest tak urządzić państwo, by to ludzie w jego ramach mogli sami układać sobie życie tak, jak chcą. Sami o sobie decydować. Chciałbym, żeby Polska była bogatym krajem, wolnych i szczęśliwych ludzi. A do tego potrzebna jest silna gospodarka wsparta silnym samorządem. I na tym chcemy się skupić budując nową partię środka.

Idź do oryginalnego materiału