Wielu Polaków jest przekonanych, iż dyplom wyższej uczelni to gwarancja nie tylko lepszej pracy, ale i wyższej emerytury. Nic bardziej mylnego. Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) faktycznie uwzględnia okres nauki przy ustalaniu prawa do świadczenia, jednak robi to na zasadach, które dla wielu mogą być sporym zaskoczeniem. Choć studia mogą pomóc w osiągnięciu wymaganego stażu pracy, to w kwestii wysokości emerytury najważniejszy jest jeden, często pomijany szczegół.
Okazuje się, iż lata spędzone na uniwersytecie są traktowane jako tzw. okres nieskładkowy. Oznacza to, iż choć mogą one „sztucznie” wydłużyć nasz staż pracy, nie przekładają się na ani jedną dodatkową złotówkę na koncie emerytalnym. ZUS jasno komunikuje: liczą się przede wszystkim opłacone składki. Dla osób planujących swoją przyszłość finansową to kluczowa informacja, która może całkowicie zmienić postrzeganie studiów jako inwestycji w przyszłe świadczenie.
Studia jako okres nieskładkowy. Co to oznacza w praktyce?
Zgodnie z polskimi przepisami, ukończone studia wyższe mogą zostać wliczone do stażu pracy, od którego zależy prawo do uzyskania emerytury. najważniejsze jest tu słowo „ukończone”. Sam fakt studiowania przez kilka lat bez uzyskania dyplomu nie daje żadnych uprawnień. ZUS weźmie pod uwagę jedynie ten okres nauki, który został zwieńczony obroną pracy dyplomowej i zdobyciem tytułu zawodowego.
Okres ten jest klasyfikowany jako okres nieskładkowy. W praktyce oznacza to, iż w czasie studiów na konto emerytalne w ZUS nie wpływały żadne składki. Dlatego, choć lata nauki pomagają spełnić wymóg dotyczący długości stażu (20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn), nie budują one kapitału emerytalnego. Wysokość przyszłej emerytury zależy wyłącznie od sumy zwaloryzowanych składek zgromadzonych na indywidualnym koncie ubezpieczonego.
To fundamentalna różnica, o której zapomina wiele osób. jeżeli student pracował w trakcie nauki na umowę o pracę lub oskładkowaną umowę zlecenie, to właśnie te okresy zatrudnienia, a nie sama nauka, będą miały realny wpływ na wysokość jego przyszłego świadczenia.
Limit 8 lat i zasada jednej trzeciej. najważniejsze ograniczenia ZUS
Nawet jeżeli spełniamy warunek posiadania dyplomu, ZUS stosuje dwa istotne ograniczenia. Po pierwsze, maksymalny okres studiów, który można doliczyć do stażu pracy, wynosi 8 lat. Nie ma znaczenia, czy ktoś ukończył dwa kierunki studiów magisterskich, studia doktoranckie czy podyplomowe. ZUS i tak nie zaliczy więcej niż ustawowy limit ośmiu lat.
Drugie, jeszcze ważniejsze ograniczenie, to tzw. zasada jednej trzeciej. Mówi ona, iż suma wszystkich okresów nieskładkowych (w tym studiów, urlopów wychowawczych czy zasiłków chorobowych) nie może przekroczyć jednej trzeciej udowodnionych okresów składkowych. To właśnie ta reguła weryfikuje, ile lat studiów realnie możemy doliczyć.
Jak to działa w praktyce? Zobaczmy na przykładach:
- Osoba, która przepracowała 15 lat (okresy składkowe), może doliczyć maksymalnie 5 lat okresów nieskładkowych (1/3 z 15 lat). choćby jeżeli jej studia trwały dłużej, ZUS zaliczy tylko 5 lat.
- Przy 24 latach pracy składkowej, limit okresów nieskładkowych wynosi 8 lat (1/3 z 24 lat). W tym przypadku można zaliczyć cały, maksymalny okres studiów.
- Jeśli ktoś ma na koncie 30 lat pracy, jego limit okresów nieskładkowych to 10 lat. Jednak z tytułu studiów i tak doliczy maksymalnie 8 lat, ponieważ taki jest górny próg dla nauki.
Czy dyplom podniesie wysokość emerytury? ZUS rozwiewa wątpliwości
To najważniejsza kwestia, która budzi najwięcej emocji. Odpowiedź jest jednoznaczna i dla wielu rozczarowująca: nie, sam fakt posiadania dyplomu nie podniesie emerytury ani o złotówkę. System emerytalny w Polsce opiera się na zasadzie zdefiniowanej składki. Oznacza to, iż wysokość świadczenia jest prostą pochodną kapitału zgromadzonego na koncie w ZUS przez całe życie zawodowe.
Ponieważ w trakcie studiów (o ile nie łączymy ich z pracą) nie odprowadzamy składek, nasz kapitał emerytalny nie rośnie. ZUS nie przyznaje żadnych dodatkowych punktów, mnożników ani bonusów za poziom wykształcenia. Tytuł magistra czy inżyniera ma dla urzędnika wyliczającego świadczenie takie samo znaczenie, jak świadectwo ukończenia szkoły podstawowej – czyli żadne.
Oczywiście istnieje pośredni związek. Osoby z wyższym wykształceniem statystycznie częściej zajmują lepiej płatne stanowiska. Wyższe zarobki oznaczają wyższe składki odprowadzane do ZUS, co w prostej linii prowadzi do wyższej emerytury w przyszłości. Jednak jest to efekt lepszej pensji, a nie samego dyplomu.
Dla kogo doliczenie studiów do stażu pracy jest kluczowe?
Mimo iż studia nie wpływają na kwotę świadczenia, dla pewnych grup są absolutnie kluczowe. Przede wszystkim zyskują na tym osoby, którym brakuje lat do osiągnięcia minimalnego stażu pracy uprawniającego do przejścia na emeryturę. Wyobraźmy sobie kobietę, która ma 5-letnie studia magisterskie i udokumentowane 16 lat pracy składkowej. Bez doliczenia studiów nie miałaby prawa do emerytury (wymagane 20 lat). Dzięki zaliczeniu 4 lat nauki (zgodnie z zasadą 1/3) spełni wymóg i otrzyma świadczenie.
Doliczenie studiów jest również ratunkiem dla osób, które przez lata pracowały „na czarno”, miały długie przerwy w zatrudnieniu lub pracowały na umowach, od których nie odprowadzano składek. W takich sytuacjach każdy dodatkowy rok „na papierze” może zadecydować o prawie do otrzymania chociażby emerytury minimalnej.
Podsumowując, studia to swoista „poduszka bezpieczeństwa” w kontekście stażu pracy, ale nie narzędzie do budowania wysokości emerytury. To inwestycja w wiedzę i lepsze perspektywy na rynku pracy, która może pośrednio przełożyć się na wyższe zarobki. Jednak przyszłą emeryturę buduje się wyłącznie poprzez legalną, oskładkowaną pracę i wysokość odprowadzanych do ZUS pieniędzy.
Continued here:
ZUS doliczy ci 8 lat za studia do emerytury. Jest jednak jeden, najważniejszy haczyk