Żurek ma rację. Czas skończyć z fikcją sądów i przerzucaniem kosztów na obywateli

1 dzień temu
Zdjęcie: Żurek


Wyrok TSUE w sprawie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie pozostawia złudzeń: w Polsce wciąż działają instytucje, które nie mają prawa nazywać się sądami. Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek mówi wprost – „to musi się skończyć”. I trudno się z nim nie zgodzić: jeżeli ktoś wydaje wyroki bez gwarancji niezawisłości, powinien ponieść za to osobistą odpowiedzialność, zamiast obciążać podatników.

W polskiej debacie publicznej rzadko pojawiają się momenty, w których prawo europejskie i krajowe stykają się w sposób tak jednoznaczny. Ostatni wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dot. Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN to jednak właśnie taki przypadek. TSUE stwierdził jasno, iż „sąd krajowy jest zobowiązany uznać za niebyły wyrok sądu wyższej instancji, który nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem”. Trudno o bardziej kategoryczne sformułowanie.

W tym kontekście głos ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka brzmi jak konieczne przypomnienie, iż państwo prawa nie może opierać się na pozorach. „Ci, którzy ubierają togi sędziowskie, wiedząc, iż nie są sądem i za nich Polska płaci odszkodowania, będą musieli za nie zapłacić z własnej kieszeni” – stwierdził minister. To zdanie, ostre i bezkompromisowe, dotyka sedna problemu: odpowiedzialności osobistej za działania, które szkodzą nie tylko obywatelom, ale i budżetowi państwa.

Wyrok TSUE nie pojawił się w próżni. Sprawa, którą rozpatrywano, dotyczyła uchylenia prawomocnego wyroku z 2006 r. przez Izbę Kontroli. Już wtedy Sąd Apelacyjny w Krakowie miał wątpliwości co do statusu sędziów powołanych w tej procedurze. Pytanie prejudycjalne do Luksemburga było więc naturalnym następstwem kryzysu, jaki od lat toczy polskie sądownictwo. Teraz odpowiedź nadeszła i nie pozostawia pola do interpretacyjnych uników.

„Musimy wreszcie zrobić z tym porządek” – powiedział Żurek w nagraniu opublikowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Minister nie owija w bawełnę: „W siedzibie Sądu Najwyższego przez cały czas zasiadają osoby, które nie mają statusu sądu, a my musimy wypłacać za nie odszkodowania. Ale to musi się skończyć”. To stanowisko nie jest kwestią politycznych preferencji, ale prostym stwierdzeniem faktów. jeżeli instytucja, która powinna być gwarantem sprawiedliwości, działa wbrew standardom niezależności, jej orzeczenia są obciążone wadą, a ich skutki spadają na całe społeczeństwo.

Przeciwnicy ministra mogą twierdzić, iż jego słowa to populizm. Ale warto zadać sobie pytanie: czy naprawdę jest populizmem domaganie się, aby osoby, które zasiadają w sądach bez adekwatnych podstaw, nie korzystały z ochrony państwa i nie obciążały obywateli kosztami swoich decyzji? W każdym innym zawodzie – od lekarza po architekta – brak ważnych uprawnień oznacza zakaz wykonywania pracy. Dlaczego więc w wymiarze sprawiedliwości mielibyśmy akceptować fikcję?

TSUE, przypominając, iż sąd krajowy nie może pominąć faktu, iż dana instytucja nie ma statusu sądu, otworzył drogę do realnej naprawy. To orzeczenie ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa prawnego obywateli. Wyroki, które zapadają w imieniu Rzeczypospolitej, muszą być wydawane przez niezawisłe i bezstronne składy. Inaczej tracą swoją legitymację i narażają Polskę na odpowiedzialność finansową oraz polityczną.

Dlatego tak istotne jest, by głos Żurka wybrzmiał mocno. Nie chodzi tylko o prawnicze spory, ale o prostą logikę: państwo nie może płacić za cudze błędy. „To musi się skończyć” – te słowa ministra są apelem o powrót do elementarnej zasady sprawiedliwości. Bo ostatecznie, jeżeli konsekwencji nie poniosą ci, którzy wbrew prawu wydają wyroki, poniesiemy je wszyscy – w podatkach, w utracie zaufania do sądów, w poczuciu bezsilności wobec prawa.

Polska nie może pozwolić sobie na taki luksus. W czasach, gdy stabilność instytucji państwa jest jednym z filarów naszego bezpieczeństwa, konieczne jest uporządkowanie sytuacji w sądownictwie. Wyrok TSUE daje ku temu jasny mandat, a minister Żurek przypomina, iż odpowiedzialność nie może być rozmyta.

Nie ma powrotu do status quo ante. Albo pójdziemy drogą budowania niezależnego, przejrzystego wymiaru sprawiedliwości, albo utkniemy w impasie, w którym obywatel nie będzie miał pewności, czy sędzia, przed którym staje, rzeczywiście ma do tego prawo. Dlatego warto powtórzyć za ministrem: musimy zrobić z tym porządek. I to szybko.

Idź do oryginalnego materiału