Zostawcie Rymkiewicza – tego smoleńskiego!

1 tydzień temu

Ministra edukacji, Barbara Nowacka, obejmując urząd obiecała uszczuplenie przeładowanej i nieczytanej listy lektur. Usunięte miały zostać zwłaszcza pozycje dodane tam w czasach Czarnka, służące głównie formowaniu młodzieży w narodowo-katolickim duchu.

Jak mają wyglądać szczegóły tego procesu Nowacka ujawniła w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN 24: „Były pewne pomysły indoktrynacyjne, na przykład w ostatnich latach powkładano poezję niejakiego Rymkiewicza. Eksperci bardzo rekomendowali usunięcie. Podpisałam dokument, gdzie pan Rymkiewicz czy pan Dukaj się nie pojawiają”.

Słowa te wywołały oburzenie, przekraczające granice politycznych podziałów. Bo choć Rymkiewicz został wzięty na prawicowe sztandary, to lewica i liberałowie potrafią docenić wielkich twórców kultury z przeciwstawnego politycznego obozu, czego nie można powiedzieć o formacji, której lider wychodzi z sali sejmowej, gdy Wysoka Izba oddaje hołd właśnie zmarłemu Andrzejowi Wajdzie, a jej minister kultury sarka na noblistkę.

Na obronę Barbary Nowackiej można powiedzieć tylko to, iż ministra edukacji nie koniecznie musi znać się na literaturze, a to, iż Rymkiewicz bez wątpienia nie jest „niejaki” i należy do najważniejszych polskich autorów ostatnich kilku dekad nie przesądza jeszcze czy koniecznie jego twórczość powinien obejmować szkolny kanon. Chciałbym jednak bronić tezy, iż warto by obejmował – i to właśnie tę najbardziej politycznie kontrowersyjną część dorobku autora.

Rymkiewicz jest najciekawszy tam, gdzie politycznie błądzi

Mam wielki problem z obroną Rymkiewicza opartą na formule: „no tak, może i napisał złe wiersze o Smoleńsku i Kaczyńskim, ale to też autor wspaniałych esejów historycznoliterackich i przepięknych wierszy o swoim ogrodzie w Milanówku”. Bardzo lubię Zachód słońca w Milanówku, przywoływane w tym tomiku obrazy jeży ryjących w poszyciu pożółkłych, opadłych liści, barokowego gnicia i umierania natury, której nic i nikt nie zbawi, przemawiają do głębokich pokładów mojej wrażliwości. Ale zasłanianie pięknem Zachodu Rymkiewicza politycznego jest głęboko intelektualnie nieuczciwe i gubi to, co w Rymkiewiczu z ostatnich dekad najciekawsze.

A najciekawszy jest Rymkiewicz polityczny, Rymkiewicz jako filozof polskości. Ta próba stworzenia filozofii polskości czasem przybierała wybitne literacko formy – jak w Wieszaniu i Kinderszenen – czasem mniej, jak w Samuelu Zborowskim, potrafiła też skutkować wierszami, gdzie podmiot liryczny deklarował „niech się pan trzyma, panie Jarosławie”.

Filozofia polskości Rymkiewicza jest mroczna i nihilistyczna. Bycie Polakiem znaczy być wiernym absolutnej, anarchicznej wolności, która jest wolnością wyboru śmierci za tak rozumianą polskość. Nie jest to wizja, która dziś mogłaby współczesnym, realnym Polakom powiedzieć cokolwiek konstruktywnego na temat wyzwań, przed jakimi stoją. Polityczne wnioski, jakie można z niej wysnuć, wiodą w dość przerażającym kierunku.

Rozważania Rymkiewicza o polskiej historii to najczęściej błędnie odpowiedzi na źle sformułowane pytania, być może z wyjątkiem pytań o niedokonane królobójstwo jako przegapiony moment konstytucji nowoczesnego polskiego narodu w Wieszaniu. Rymkiewicza interesuje w polskości to, co było w niej ślepą cywilizacyjną uliczką – pisarz, jak kret w milanowskim ogródku kopie w tych prowadzących donikąd podziemnych ścieżkach polskości, zakopując nas jeszcze głębiej, podczas gdy powinniśmy iść w górą, ku słońcu.

Mimo to ta wizja jest tak literacko mocna, iż nie sposób ją po prostu zignorować, jakoś się do niej nie odnieść. A choćby jeżeli ktoś jest na idiom Rymkiewicza osobiście niewrażliwy, to bez jego politycznych książek nie sposób zrozumieć intelektualnej historii Polski XXI wieku.

Pokażmy uczniom, iż literatura ma znaczenie

Oczywiście, kurs polskiego w liceach niekoniecznie musi być kursem intelektualnej historii najnowszej. Warto jednak, by młodzi ludzie mieli okazję zapoznać się z Rymkiewiczem politycznym – tym z Kinderzenem a choćby z tym Do Jarosława Kaczyńskiego – z dwóch powodów.

Po pierwsze, dlatego, iż konfrontacja z takim Rymkiewiczem, pozwala zobaczyć młodym ludziom, iż literatura nie jest obiektem w muzeum, na który trzeba patrzeć z podziwem i nie dotykać, ale czymś żywym, zdolnym dotykać kluczowych problemów życia danej zbiorowości. Że wielka literatura to niekoniecznie obiekt bezinteresownej kontemplacji, ale jedno z narzędzi, przy pomocy którego dana wspólnota polityczna prowadzi rozmowę na temat swojej przyszłości, przeszłości i teraźniejszości.

Oczywiście, Rymkiewicz nie jest jedynym autorem, który nadaje się do tego celu. Ale jeżeli szkoła miałaby pokazać jakiegoś autora prawicy spełniającego to kryterium, to nikt nie nadaje się do tego lepiej niż Rymkiewicz. Nie chcemy przecież chyba katować młodzieży poezją Wojciecha Wencla albo esejami publicystów „Do Rzeczy”?

Z tych samych powodów broniłbym obecności w szkole Dukaja. O ile Katedra, która ma wylecieć z listy lektur, nie jest najlepszym tekstem tego autora – w dodatku zainspirowała kiczowatą animację – to takie utwory jak Xavras Wyżryn czy Crux to teksty pozwalające porozmawiać o istotnych dziś kwestiach. Nacjonalizmach, przekleństwie sąsiedztwa z Rosją i ograniczeniach romantycznego paradygmatu walki o polskość w pierwszym przypadku i świecie po pracy, dziedzictwie sarmatyzmu i ciężarze ludowych historii w drugim.

Nie bać się niepokojących tekstów

Po drugie, Rymkiewicz powinien znaleźć się w szkole właśnie jako autor, który w fascynujący sposób przedstawiał w swoich działach idee, których praktyczne, polityczne konsekwencje, gdyby wprowadzić je w życie, okazałyby się dość przerażające. Szkoła powinna być miejscem, które daje młodym ludziom narzędzia do tego, by zmierzyć się z takimi tekstami: umiejętność czytania ich pod włos, wbrew intencji autorów, znajdywania w nich tego, czego istnienia w swoim dziele autor nigdy choćby nie przewidział.

Szkoła powinna kształcić umiejętność czytania także tekstów, z którymi się radykalnie nie zgadzamy, osadzania w ich historycznym kontekście. Powinna przygotowywać do polemicznej lektury, ale naznaczonej też intelektualną ciekawością. Uwrażliwiać uczniów, iż wielcy pisarze też błądzą, a czasem mówią od rzeczy.

Szkoła Czarnka była strukturalnie niezdolna do takiej edukacji. Uczniowie mieli na kolanach słuchać prawd objawionych płynących ze stron głosów uświęconych przynależnością do narodowego kanonu. Chciałbym by szkoła pod panowaniem koalicji demokratycznej kształciła inaczej. I właśnie dlatego zostawiłbym Rymkiewicza – choćby tego smoleńskiego.

Idź do oryginalnego materiału