Zmiana w liczeniu emisji CO₂ w motoryzacji to tylko półśrodek

17 godzin temu

Parlament Europejski poparł niedawno zmianę w systemie rozliczania emisji CO₂ zaproponowaną przez Komisję Europejską. W praktyce oznacza to, iż producenci samochodów osobowych i dostawczych będą mieli więcej czasu – trzy lata zamiast jednego – na dostosowanie się do unijnych celów redukcji emisji. Zamiast kar za przekroczenie limitów w 2025 roku, firmy będą rozliczane na podstawie średniej emisji z lat 2025–2027.

Przy niskim popycie na elektryki, kary się pojawią

Zaproponowane rozwiązanie ma ulżyć europejskim producentom, którzy coraz mocniej odczuwają konkurencję ze strony Chin i USA. Szacuje się, iż bez tej zmiany koncerny mogłyby zapłacić choćby 15 mld euro kar już w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów.

– To tylko półśrodek. jeżeli popyt na samochody elektryczne w UE przez cały czas będzie niski, za trzy lata europejskie firmy i tak zapłacą wysokie kary. Chyba iż kupią prawa do emisji od producentów spoza Europy, wspierając ich rozwój – komentuje Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM) i członek zarządu europejskiej organizacji CLEPA.

Zobacz także: UE łagodzi przepisy dotyczące emisji CO₂ – co to oznacza dla producentów aut?

Transformacja bez narzędzi i kierunku

Choć Komisja Europejska rozpoczęła strategiczny dialog z branżą motoryzacyjną, zdaniem ekspertów brakuje w nim realnych propozycji. – Potrzebujemy konkretnych rozwiązań, nie kolejnych deklaracji. O wyzwaniach już wszystko zostało powiedziane – wskazuje Bęben, nawiązując do niedawnych obrad komisji sejmowej oraz raportu Draghiego.

Krytykuje również wycofywanie się z technologii hybryd plug-in, które – jego zdaniem – mogłyby pełnić rolę pomostu w procesie osiągania neutralności klimatycznej. – Europa ma dopracowane i konkurencyjne rozwiązania PHEV. Odcięcie ich od unijnego wsparcia to błąd – zaznacza.

Od wielu miesięcy branża czeka także na przepisy regulujące zrównoważone paliwa syntetyczne. – Zamiast iść łagodną ścieżką, wspinamy się bez asekuracji najtrudniejszym szlakiem – ocenia ekspert.

Czytaj więcej: Paliwa alternatywne – czy syntetyki uratują europejską motoryzację?

Europejska motoryzacja traci pozycję globalną

Na targach motoryzacyjnych w Szanghaju europejskie marki były praktycznie niewidoczne, co – zdaniem Bębna – symbolizuje postępujący technologiczny dystans wobec Chin. – Nie jesteśmy dekadę, ale kilkanaście lat za nimi – podkreśla.

Zwraca też uwagę na strukturalne różnice: chińskie firmy rozwijały swoje technologie dzięki wsparciu państwa, mają dostęp do kluczowych surowców i działają w znacznie bardziej przyjaznym otoczeniu regulacyjnym. – Rywalizacja z nimi w zakresie elektromobilności staje się dla Europy coraz trudniejsza – dodaje.

Tymczasem europejscy producenci, mimo silnego zaplecza inżynieryjnego i przewagi w technologii silników spalinowych, zostali zmuszeni do jej porzucenia. – Można było przez cały czas rozwijać tę technologię, by ograniczać emisję CO₂. Zamiast tego postawiono wszystko na jeden scenariusz – podsumowuje prezes SDCM.

Idź do oryginalnego materiału