Od Tłumacza:
Prof. Patrick Deneen to politolog i filozof. Wykłada na Uniwersytecie Notre Dame. Zasłynął też jako jeden z wielkich proroków wyczerpania się liberalnego układu społeczno-ekonomiczno-kulturowego, który w okresie powojennym dominował w USA i potrzeby wyjścia poza jego ramy. Deneen jest zwolennikiem solidaryzmu społecznego, przywrócenia utraconej godności cnotom klasy pracującej, polityki prorodzinnej i obyczajowego konserwatyzmu. Inspiruje się wyraźnie myślą tomistyczną. Przełożony przeze mnie poniżej fragment pochodzi z jego najnowszej książki „Regime Change” („Zmiana ustroju, Londyn, Forum-Penguin Random House, 2023). Warto przypomnieć, iż jest to jedna z ulubionych książek J. D. Vance, który właśnie został wybrany na wiceprezydenta USA wraz z Donaldem Trumpem. Vance „Regime change” cytował, pojawił się także na spotkaniu promującym książkę.
Deneen jest myślicielem bezkompromisowym i bezpardonowym, który na równi atakuje zarówno progresywną lewicę, jak i libertariańską prawicę. Te opcje polityczne zaś nie pozostają mu dłużne i oskarżają go zarówno o rewolucyjny radykalizm jak i ultrakonserwatywny relacjonizm. Nie jest też z pewnością nacjonalistą, bliżej mu do stanowiska komunitariańskiego. Nie jest to niestety autor na razie jeszcze znany szerszemu gronu polskich czytelników, a szkoda. Jego myślenie wyraźnie nawiązuje bowiem do katolickiego solidaryzmu społecznego. Trzeba też dodać, iż jest to autor, który zna dobrze naszą część Europy. We wrześniu 2019 wygłosił np. wykład o kryzysie demokracji dla czeskiego parlamentu, a w listopadzie tego samego roku odwiedził Węgry na zaproszenie tamtejszej Akademii Nauk. Należy mieć nadzieję, iż poniższe tumanienie fragmentu jego najnowszej książki będzie wstępem do przekładu całości, a być może zaproszenia samego autora do Polski.
„Zmiana ustroju” Patricka Deneena – Fragment książki
Konserwatystów kilka rzeczy cieszy bardziej, niż z debata na temat natury konserwatyzmu. Libertarianie debatują z konserwatystami społecznymi; militarne jastrzębie nie zgadzają się z izolacjonistami; prawicowi liberałowie intensywnie spierają się z post-liberalnymi krytykami liberalizmu. Wniosek, który można łatwo wyciągnąć z tych niekończących się debat, jest taki, iż konserwatyzm jest kameleonem, przyjmującym cechy otaczającego społeczeństwa i porządku politycznego. Wydaje się być niczym więcej jak tylko etykietą dla nieustannie zmieniającej się pozycji, która ocenia swoje stanowisko w odniesieniu do zmian zachodzących w różnych czasach i miejscach. W przeciwieństwie do liberalizmu, który, mimo swoich licznych znaczeń, może wskazać na wyraźną filozofię, określonych filozoficznych architektów i trwałe zasady, konserwatyzm niejednokrotnie opisywany jest jako raczej nastrój lub skłonność.
Konserwatyzm wydaje się również opisywać jedynie relatywistyczne stanowisko w odniesieniu do natury i szybkości istniejących prądów. To, co jest „konserwowane”, będzie zależało od współczesnych wyzwań. Tak więc, podczas gdy w latach 70. amerykańscy konserwatyści dążyli do ochrony publicznych form wyrażania religii—takich jak modlitwa w szkołach i wyświetlanie Dziesięciu Przykazań czy scenek bożonarodzeniowych w budynkach publicznych, dziś bardziej prawdopodobne jest spotkanie samookreślających się konserwatystów, którzy bronią wolności religijnej, czyli obrony stosunkowo prywatnych form wyrażania religii, które powinny być wolne od ingerencji państwa. Podobnie, w poprzednich pokoleniach „konserwatyzm” mógł oznaczać ścisłe kontrolowanie zachowań i mowy, w tym ograniczenia dotyczące bluźnierstw, obsceniczności i pornografii, podczas gdy dzisiaj wielu konserwatystów jest gorącymi obrońcami „wolności słowa”, czerpiąc główne inspiracje z argumentów par excellence liberalnego filozofa – Johna Stuarta Milla.[i] To, co jest „konserwowane”, będzie miało tendencję do zależności od współczesnych wydarzeń bardziej niż od trwałego zestawu pozycji czy zobowiązań.
W ten sposób, po triumfie Stanów Zjednoczonych i liberalnej demokracji nad faszyzmem w II wojnie światowej oraz późniejszym oporze USA wobec komunizmu Związku Radzieckiego, ewolucja amerykańskiego konserwatyzmu w dekadach zimnej wojny ukształtowała pozycję w odniesieniu do rozwoju liberalizmu. Jako konserwatywne zaczęły być określane pozycje, które nie były zgodne z postępowym liberalizmem, socjalizmem, ani komunizmem. Przeciwko socjalizmowi i komunizmowi, amerykański konserwatyzm przyjął klasyczno-liberalne spojrzenie na własność jako przed-polityczne, nietykalne prawo jednostki; a przeciwko lewicowej „miękkości” wobec komunizmu i jego krytyce wojny w Wietnamie konserwatyzm zaczął przyjmować bardziej agresywne formy antykomunistycznego militaryzmu, często przebrane w jaskrawe patriotyczne barwy (czerwono-biało-niebieskie). Powojenny amerykański konserwatyzm nie tylko przejął elementy liberalizmu; ale rozwinął też zestaw stanowisk i różnorodne instytucje, które głosiły pogląd, iż Stany Zjednoczone były pierwotnie, a zatem najbardziej prawdziwie i w istocie narodem „klasycznie” liberalnym. Konserwatyzm mógł zadeklarować lojalność i patriotyczną wierność Ameryce nie takiej, jaka istniała wtedy, ani choćby takiej, jaka mogła istnieć w przeszłości, ale zbiorowi liberalnych idei i zasad, które, jak twierdził, stanowiły prawdziwą, żywotną filozofię Ameryki.
Ten rzekomy „konserwatyzm” w Stanach Zjednoczonych był związany z amerykańskimi narracjami o narodowej wyjątkowości, postępie i Manifest Destiny [tzw. „boskiemu przeznaczeniu” do zdominowania Ameryki Płn. – przyp. tłum], które teraz przyjęły globalne aspiracje. Jego podstawowa filozofia często sprawowała rząd dusz w latach globalizacji pod amerykańskim przywództwem. Globalizacji realizowanej czy to poprzez tworzenie światowych rynków, czy poprzez rozszerzanie amerykańskiej potęgi militarnej, finansowej i kulturalnej na całym globie. Sprawowanie władzy przez konserwatystów było czasami przerywane przez okresy rządów umiarkowanego postępowego liberalizmu. Jego przedstawiciele—tacy jak Bill Clinton i Barack Obama— zwykle jednak podzielali podstawowe przekonania łączące rozmaite odmiany liberalizmu, przede wszystkim dążenie ludzkości do nieustanego postępu wolności, dobrobytu i szczęścia, niezależnie od tego, czy były one realizowane w kategoriach ekonomicznych, społecznych, biologicznych, terapeutycznych czy moralnych.
W fundamentalnych aspektach amerykański konserwatyzm—jako forma liberalizmu—był zatem w istocie filozofią postępową, która nawoływała do wolniejszego tempa zmian w sferze społecznej, często deklarując swoje przywiązanie do różnych konserwatywnych stanowisk społecznych. Jednak takie postawienie sprawy wiązało się również ze stopniową modyfikacją swojej pozycji w miarę postępu liberalnych norm, co zostało zilustrowane porzuceniem pierwotnego sprzeciwu konserwatyzmu wobec rozwodów bez orzekania o winie, które przestały być centralnym dogmatem konserwatywnym, gdy, zgodnie z logiką zasad liberalnych, praktyka ta stała się powszechnie akceptowana jako podstawowa cecha ustroju liberalnego. Dziś, kiedy znaczna liczba polityków republikańskich głosuje za prawnym skodyfikowaniem decyzji Sądu Najwyższego, która wymaga od wszystkich stanów uznawania małżeństw między dwoma osobami homoseksualnymi, horyzonty „konserwatystów” wydają się znów przesunięte.[ii] Jest to odzwierciedleniem nie tylko zmian opinii publicznej, ale także leżącej u podstaw amerykańskiego konserwatyzmu liberalnej bazy. Co więcej, niezmienne wsparcie prawicowego liberalizmu dla wolnego rynku, w jak najmniejszym stopniu zakłócanego regulacjami i ograniczeniami politycznymi, często skutkowało zakłóceniami gospodarczymi i oszałamiającymi zmianami, które podważały stabilność tych instytucji społecznych, które konserwatyści jakoby cenili. Dotyczyło to zwłaszcza rodzin, społeczności lokalnych i instytucji religijnych. Konserwatyzm, w tym ujęciu, wydaje się zatem być niczym innym jak zobowiązaniem się do wolniejszego tempa zmian—głównie w sferze społecznej—nalegając jednocześnie na zasadnicze przyspieszanie zmian w sferze ekonomicznej.
Wniosek—że „konserwatyzm” jest w dużej mierze zmienną etykietą odzwierciedlającą relatywistyczne stanowisko, które w rzeczywistości nie może prowadzić do żadnych istotnych zobowiązań—może skłaniać każdego zainteresowanego „konserwacją” czegokolwiek do unikania tej etykietki. Co więcej jest ona dzisiaj bagażem politycznym związanym z postaciami politycznymi takimi jak Donald Trump – który wzbudza niechęć u przynajmniej połowy populacji nie tylko Stanów Zjednoczonych. Ogólnie niechlubny status pojęcia konserwatyzmu w elitarnych kręgach sugerowałby, iż taka polaryzująca etykieta powinna być porzucona przez każdego, kto pragnie odnaleźć alternatywę dla liberalizmu.
Mimo to etykieta konserwatyzm pozostaje, na dobre i na złe, najlepszym określeniem pozycji, która rozumiana jako zestaw istotnych zobowiązań, fundamentalnie sprzeciwia się liberalizmowi—w tym również liberalizmowi klasycznemu, który z czasem przyjął określenie „liberalizm konserwatywny”. Chociaż to pojęcie mogło na stałe powiązać pojęcie „konserwatyzmu” z wariantem „liberalizmu,” rosnące przekonanie, iż taki „liberalny konserwatyzm” w rzeczywistości kilka „konserwuje,” otwiera możliwość redefinicji. Samo określenie może więc zostać przekształcone i ponownie użyte w dążeniu do rekonstrukcji konserwatywnych elementów tradycji przed-liberalnej – czyli zachodniej politycznej tradycji „dobra wspólnego”. Ta tradycja, oczywiście, nie opisywała siebie jako „konserwatywna”; była po prostu tradycją samego Zachodu. Ale była, z definicji, „konserwatywna” w tym sensie, iż szukała wskazówek w przeszłości, zarówno w sensie filozoficznym jak i historycznym, czerpała również z bogactwa ludzkich doświadczeń. Ta tradycja powielała się przez wieki i pokolenia, starając się przekazać mądrość przeszłości teraźniejszości i przyszłości. Zachęcała ona ludzi do podejmowania projektów, których czas realizacji przekraczałby długość ich życia – przykładem są wielkie katedry Europy. Ale przede wszystkim tradycja ta poprzedzała jakąkolwiek ideologiczną wiarę w obietnicę postępu, która potem stała się znakiem rozpoznawczym nowoczesnej filozofii, począwszy od pojawienia się liberalizmu. Etykieta „konserwatywny” odzwierciedla więc pierwotne odrzucenie przez tradycję dobra wspólnego społecznego porządku, który wykorzenia, przekształca i destabilizuje. Kontynuacja, równowaga, porządek i stabilność, oparte na niezmiennych prawdach poznawalnych przez ludzki rozum, a także obecnych w chrześcijańskim dziedzictwie Zachodu, były jednymi z jego konstytutywnych zobowiązań politycznych.
Z pozycji sprzeciwu wobec tradycji liberalnej jako całości, a nie jako jednej z jej form – możemy zacząć dostrzegać wyraźnie, jak nowoczesny projekt dąży do tego samego celu: transformacyjnego postępu. Dzięki kontrastowi z „konserwatyzmem dobra wspólnego” można wyraźnie dostrzec, iż choćby pozorne różnice między różnymi nowoczesnymi, postępowymi tradycjami są przezwyciężane przez fundamentalne porozumienie co do ostatecznych celów życia politycznego: postępu. To, co staram się określić jako „konserwatyzm dobra wspólnego”, pomaga wyróżnić kilka podobnych cech trzech głównych nowoczesnych progresywnych tradycji politycznych – klasycznego liberalizmu, progresywnego liberalizmu i marksizmu.
Te nowoczesne nurty polityczne przyjmują różne drogi do transformacyjnego postępu. W tym rozdziale badam, jak trzy wielkie postępowe tradycje polityczne nowożytności — klasyczny liberalizm, progresywny liberalizm i marksizm — różnią się, ale także nakładają na siebie.
U swych podstaw, każda z nich jest przeciwna przednowoczesnej tradycji konserwatywnej dobra wspólnego. I jest to opozycja choćby silniejsza niż różnice, które mają w stosunku do siebie nawzajem. Zatem, mimo iż w sposób nieskoordynowany, te tradycje progresywne
w rzeczywistości działały w połączeniu, aby powstrzymać ekspresję przednowoczesnej tradycji politycznej dobra wspólnego (pojawiła się między nimi choćby cicha umowa, by jedną z nich określać terminem „konserwatyzm”).
Klasyczny liberalizm, progresywny liberalizm i marksizm, w różnorodny sposób były ze sobą skonfliktowane w nowożytności, mimo to wszystkie mają wspólną cechę polegającą na promowaniu różnych form transformacyjnego postępu. Różnią się więc nie co do celu polityki, ale co do środków, co nieuchronnie wiązało się z wejściem spór pomiędzy „wieloma” a „nielicznymi” czyli ludem a elitami. Liberalny porządek zaczyna się od preferencji dla „nielicznych” przeciwko „wielu”, ponieważ uważa, iż „wielu” okaże się największą przeszkodą zarówno dla postępu gospodarczego, jak i społecznego. (w zależności od tego czy mówimy o liberałach klasycznych czy progresywnych). Tak więc, pojawienie się „elity władzy” nie jest przypadkową „usterką” w dominacji liberalnego porządku, ale jego nieuniknioną cechą. Podczas gdy marksizm powstał w odrzuceniu liberalnej preferencji dla rządów „elit”, zachował on liberalne zobowiązanie do transformacyjnego – czy wręcz rewolucyjnego – postępu, którego motorem miał być spór ludu z elitami. Te trzy wersje nowoczesnego progresywizmu zachęcały do ostrego podziału społeczeństwa—wielu przeciwko nielicznym, elity przeciwko ludowi—tymczasem tradycja klasyczna starała się te spór zażegnać.
Fundamentalne podobieństwo między tymi trzema tradycjami progresywnymi jest naprawdę widoczne tylko z perspektywy stojącej poza nimi, a mianowicie z perspektywy wcześniejszej tradycji pre-progresywnej. Zakończę dyskusję na temat tych trzech „postępowych” tradycji, stwierdzeniem, iż prawdziwa alternatywa nie znajduje się wśród tych trzech dominujących nowoczesnych tradycji, ale poza nimi – w odnowionej konserwatywnej tradycji politycznej dobra wspólnego, której korzenie sięgają czasów przed wszystkimi tymi wcieleniami projektu nowoczesnego progresywizmu.
Nowoczesne myślenie, opiera się na kluczowym założeniu: transformacyjny postęp jest głównym celem społeczeństwa ludzkiego. Ludzie mogą zrealizować swój potencjał do indywidualnego szczęścia i zbiorowej satysfakcji jedynie poprzez działania postępu – ekonomiczne, społeczne lub inne. Według wszystkich trzech progresywnych wersji nowoczesnej filozofii politycznej, tylko jeden segment porządku politycznego jest nastawiony na wspieranie postępu—czy to „nieliczni,” czy „wielu,” czy to elity, czy lud —podczas gdy drugi element budzi podejrzenia z powodu swojej tendencji do opierania się zmianom wprowadzanym przez postęp.
Ogólnie rzecz biorąc, nowoczesny świat podzielił się politycznie w kwestii tego, czy to ludzie, czy elity były bardziej skłonne do oporu wobec postępu, zarówno jako siły radykalizmu, jak i konserwatyzmu. W zależności od różnych wniosków na ten temat, różne tradycje podzieliły się w kwestii tego, która część porządku politycznego powinna rządzić w celu wspierania postępu. Liberalizm, w obu odmianach, jest tradycją polityczną, która inauguruje nowe ujęcie i odpowiedź na starożytny problem relacji między klasami. Liberalizm staje się dominującą tradycją i praktyką w nowoczesnym Zachodzie dzięki swojemu pozornie udanemu twierdzeniu, iż „ludzie” stanowią przeszkodę dla postępu i dlatego nowe instytucje muszą być wymyślone lub stare instytucje przekształcone, aby powstrzymać szkodliwą tendencję zwykłych ludzi do hamowania oczekiwanych postępów. Marksizm nie zgadzał się z obiema wersjami liberalizmu, twierdząc, iż postępową siłą w społeczeństwie byli „ludzie,” którzy muszą obalić konserwatyzm „nielicznych.”
Ale aby skupić się na dwóch wariantach liberalizmu, najpierw należy uznać, iż pomimo swojej reputacji, liberalizm nie jest egalitarną filozofią polityczną. Podczas gdy mamy tendencję myśleć o liberalizmie jako o reżimie, który obalił dawne przywileje, szczególnie starą arystokrację, dążył on nie tylko do eliminacji ancien régime, ale także do stworzenia nowej klasy rządzącej. W związku z tym można argumentować, iż liberalizm narodził się zasadniczo z wyraźnego strachu, a choćby odrazy wobec „wielu”, którzy stanowili przynajmniej równie wielkie zagrożenie jak stara arystokracja, jeżeli nie większe, bo bardziej trwałe. W oczach wczesnych liberałów, zwykli ludzie żywili równie wiele wrogości wobec nowego bogactwa i pozycji tych, którzy przewodzili rodzącemu się systemowi kapitalistycznemu, jak wielu wcześniej wobec władców ancien régime. Wcześni liberałowie, zaniepokojeni byli zwłaszcza zagrożeniem, jakie „wielu” stwarzało dla ustroju, który cenił sobie perspektywę nierównych wyników gospodaczrczych, często odwoływali się do teoretycznej zgody ludu, aby ograniczyć popularną zdolność do ograniczania praw jednostki. Do dziś klasyczny liberalizm – który najbardziej przypomina fundamentalny liberalizm wczesnej nowożytnej tradycji – jest szczególnie podejrzliwy wobec demokracji większościowej, a niektórzy z jego najbardziej libertariańsko nastawionych myślicieli konsekwentnie wracają do wątpliwości dotyczących zdolności rządzenia i oczywistej ignorancji zwykłych ludzi, wzywając jednocześnie do ograniczenia ich udziału w polityce, zarówno instytucjonalnie, jak i nieformalnie.[iii] Tak więc, cechą charakterystyczną liberalizmu było jego dążenie do wprowadzenia nowej elity rządzącej oraz opracowanie strategii instytucjonalnych, kulturowych i innych, aby ograniczyć „wielu”, którzy prawdopodobnie nie byliby tak zachwyceni konsekwencjami nieograniczonej wolności gospodarczej.
Liberalizm był zjednoczony w swoim przekonaniu, iż nowa elita powinna być siłą napędową postępu i rozwoju w modernizującym się świecie. Klasyczni liberałowie wierzyli w uwolnienie energii i potencjału utalentowanych ludzi—szczególnie w sprawach gospodarczych. Na przykład John Locke uważał, iż społeczeństwo skorzystałoby, gdyby rządy chroniły podstawowe prawo własności, umożliwiając odróżnienie motywów ludzi „pracowitych i rozumnych” od „chciwości” „kłótliwych i warchołów”. Locke najwyraźniej obserwował istniejące społeczeństwo, w którym zróżnicowanie między wieloma a nielicznymi, arystokratami a chłopami, nie potrafiło dostatecznie dobrze zidentyfikować i nagrodzić „pracowitych i myślących”[iv]. Locke wierzył, iż nowa, lepsza elita może powstać poprzez przekształcenie społeczeństwa na podstawie talentu i sukcesu, a tym samym dodanie wartości do inaczej niewykorzystanej w pełni wartości materialnych zasobów świata. Ochrona praw własności stała się najważniejsza, promując tym samym różnicowanie talentów i nierówności majątkowe, które Locke przewidywał.
Członkowie nowej klasy rządzącej mieli być wynoszeni na wyżyny społeczne za swoją produktywność i pomysłowość. Własność nie miała już być przyznawana jedynie na podstawie dziedziczenia; zamiast być statycznym kotwiczeniem dla stabilności rodziny, miała stać się dynamiczną substancją, której wartość mogła być zwiększona przez twórczy i pracowity rozwój. Wartość leżeć miała mniej w samej własności, a bardziej w intelekcie, który dążył do odblokowania jej potencjalnej wartości – stąd Locke dostarczył radykalnie nową definicję własności, która obejmowała nie tylko przedmioty materialne, ale także posiadanie samego siebie. Reżim liberalny powstał nie tyle po to, aby chronić prawa własności—choć był to istotny imperatyw polityczny—ale aby legitymizować podstawy władzy, która zachęcałaby do wykształcania się i wznoszenia społecznego „pracowitych i myślących.”
Poznawczy fundament nowej klasy rządzącej ostatecznie przejawiałby się w zestawie wyraźnych propozycji filozoficznych i politycznych, kompleksowym światopoglądzie coraz bardziej narzucanym jako podstawa porządku społecznego, politycznego i gospodarczego. Najważniejsze było przekonanie o samodzielnym kształtowaniu siebie, wymagające porządku społecznego, który umożliwiałby jak największą wolność – choćby wyzwolenie – od nieprzypadkowych zobowiązań. Ten imperatyw wymagał wysoce mobilnego porządku społecznego, pozwalającego „pracowitym i racjonalnym” na dążenie do realizacji swoich talentów wszędzie tam, gdzie były one najbardziej poszukiwane i nagradzane. Granice wszelkiego rodzaju byłyby kwestionowane jako arbitralne ograniczenia w dążeniu do swoich preferencji. Obowiązki rodzinne i tworzenie rodziny byłyby coraz częściej postrzegane jako obciążenie dla osobistej autonomii, a nie jako podstawowa instytucja cywilizacji. Kulturowe ograniczenia—czy to dotyczące wolności jednostki, czy wolności ekonomicznej—miały zostać w dużej mierze wyeliminowane. Religia musi koniecznie ustąpić jako obszar ograniczeń (lub „interdyktów,” według sformułowania Philipa Rieffa), stając się zamiast tego formą osobistej wiary i tym samym tracąc jakikolwiek szeroko społeczny lub polityczny status jako władzy, która mogłaby narzucać jakieś” interdykty.” Miara sukcesu byłaby coraz bardziej materialistyczna, przesuwając zasoby i uwagę z formacji przez nauki humanistyczne w stronę kontroli nad światem naturalnym poprzez naukę i technologię. Cały porządek społeczny, ekonomiczny, edukacyjny i polityczny w sposób konieczny powstałby w zgodzie z roszczeniami i wymogami nowej elity – byłby to reżim przedsiębiorczych, przez przedsiębiorczych i dla przedsiębiorczych.
Klasyczny liberalizm dążył zatem do promowania nowej elity, która przyczyniłaby się do postępu gospodarczego. Taki postęp koniecznie wymagałby nowego i potencjalnie głębokiego, zróżnicowania między wieloma a nielicznymi – ludem a elitami. Teorie praw własności zostały opracowane, aby zapewnić wsparcie tej nowej formie nierówności i ją usankcjonować, choćby jeżeli Locke (a później klasyczni liberałowie) mieli nadzieję, iż „wielu” można przekonać, iż będą materialnie lepiej sytuowani w dynamicznym porządku gospodarczym, który będzie zwiększał ogólny majątek, choćby jeżeli będzie to skutkowało głębokim podziałem społecznym. Locke obawiał się ludzi jako potencjalnie „radykalnej” siły, szczególnie z powodu ich tendencji do zazdrości i urazy, które mogłyby podważyć liberalne prawa własności. W oczach klasycznych liberałów, ten potencjalny „radykalizm” mógłby w rzeczy samej podważać ogólny postęp, prowadząc zamiast tego do spadku dynamizmu gospodarczego i dobrobytu. Wystarczy przeczytać powieści Ayn Rand, aby ujrzeć mało subtelnie przedstawiony zestaw wizji tego, jak interwencje politycznie potężnego motłochu mogą zniweczyć wysiłki małej mniejszości geniuszy, których pomysłowość i wynalazczość zwiększyłyby zyski, z których mogliby korzystać wszyscy, w tym zwykli ludzie. Głównym celem klasycznego liberalizmu stał się zatem projekt izolacji ekonomicznie odnoszących sukcesy nielicznych od przeciętnych i „marudnych” wielu, zwłaszcza poprzez ograniczenia konstytucyjne, zachęty ekonomiczne, a także układy społeczne i kulturowe, które tłumiłyby rozwój potężnej klasy „wielu”.
Dziś ta filozofia polityczna nosi nazwę „konserwatywnej,” ale jak wynika z jej początków, jej cele były początkowo biegunowo inne niż „konserwacja ustalonego porządku politycznego, społecznego, a zwłaszcza gospodarczego.” Zamiast tego dążyła do kształtowania porządku politycznego, społecznego i gospodarczego, który byłby dynamiczny i podlegający nieustannym zmianom. Porządku w którym świat doświadczany przez jedną generację byłby niemal nie do poznania w porównaniu z doświadczeniem pokolenia następnego. Klasyczni liberałowie zwykle chwalą sukces tego tzw. konserwatyzmu nie za to, co pozostało niezmienne, ale za transformacyjny wpływ, jaki miał na świat. Charakterystyczne wyrażenie tzw. konserwatysty chwalącego transformacyjny aspekt nowoczesnego postępu gospodarczego można znaleźć w niedawnej książce „Never Trumpera” [konserwatywnego wroga Tumpa – przyp. tłum.] Jonaha Goldberga. Goldberg fetuje to, iż w cudowny sposób „niemal cały postęp ludzkości miał miejsce w ciągu ostatnich trzystu lat.” Wychwala ten okres—charakteryzujący się przede wszystkim szybkim wzrostem dobrobytu gospodarczego—jako rezultatem „rewolucyjnego sposobu postrzegania świata,” „głębokiej i bezprecedensowej transformacji,” wręcz „rewolucji lockeańskiej,” w której „wydawało się, jakby wielki pochód ludzkości zaczął przechodzić przez portal do innego świata.”[v] Przez złośliwość historii, klasyczni liberałowie zaczęli twierdzić, iż są konserwatystami i istotnie byli tak konsekwentnie opisywani. Jednak te fragmenty i nawiązujące do nich argumenty świadczą o tym, iż to, co klasyczni liberałowie mają nadzieję „zakonserwować”, to rewolucyjna doktryna, która dąży do ciągłej transformacji wszystkich aspektów ludzkiej organizacji społecznej.
Od dziesięcioleci w Stanach Zjednoczonych Goldberg był uważany za jednego z czołowych „konserwatywnych” intelektualistów, pisząc choćby do niedawna dla wiodącego amerykańskiego konserwatywnego czasopisma, National Review. Jednakże, gdy ruch konserwatywny, który kiedyś twierdził, iż wspiera, stał się mniej zdominowany przez klasyczny liberalizm, i on coraz bardziej odrzucał swoją konserwatywną tożsamość, zamiast tego identyfikując się z etykietą, która kiedyś była używana jako obelga wobec kandydatów politycznych takich jak Michael Dukakis, czyli mianem liberała.[vi] Wielu samookreślających się jako „Never Trumpers” – w tym William Kristol, Max Boot i Goldberg – dziś otwarcie przyznaje, iż ich filozofia polityczna jest zasadniczo liberalna, i że, niezależnie od ich antypatii do Trumpa jako osoby, za najbardziej fundamentalne uznają nie konserwatywne zasady klasycznego liberalizmu w opozycji do tego, co postrzegają jako ekonomicznie „statystyczny” i społecznie „autorytarny” zestaw zobowiązań społecznych. Etykieta „konserwatywny” zaczyna oddzielać się od klasycznego liberalizmu, ponieważ tradycja liberalna zasadniczo nigdy nie miała na celu „konserwacji” stabilnego porządku, który dążył do ciągłości i równowagi między troskami wielu a nielicznych.
Jednakże, zamieszanie przez cały czas trwa. Wystarczy otworzyć jedną z ostatnich książek George’a Willa – dość zdumiewająco zatytułowaną „The Conservative Sensibility” – „Konserwatywna rozwaga” – aby natknąć się na argumenty na rzecz progresywnego i transformacyjnego programu gospodarczego, który stara się obalić niemal każde twierdzenie zawarte we wcześniejszym dziele tegoż autora „Statecraft as Soulcraft” – „Władza jako duchowe poszukiwanie”. Podczas gdy Will z 2019 roku twierdzi, iż maksymalnie minimalistyczne państwo doprowadzi do „spontanicznego porządku”, który umożliwi uwolnienie oszałamiającego postępu i zmian gospodarczych, autor książki z 1983 roku („Statecraft as Soulcraft”) postrzegał takie pomysły jako zdecydowanie niekonserwatywne. Młodszy, bardziej Burke’owski George Will z 1983 roku twierdził, iż rząd musi odgrywać pozytywną rolę we wspieraniu instytucji społecznych, które dynamiczne społeczeństwo konsekwentnie podważa, argumentując, iż liberalne amerykańskie społeczeństwo wyczerpuje „kurczące się dziedzictwo kapitału kulturowego”, które nie może „odrodzić się spontanicznie.”[vii]
Klasyczny liberalizm—zaczynając od Locke’a, rozwijany przez niektórych z najbardziej prominentnych Ojców Założycieli Ameryki, ujęty w naszej Konstytucji, a dziś broniony przez libertariańskich liberałów, którzy są mylnie nazywani „konserwatystami” —dąży przede wszystkim do dynamicznego porządku gospodarczego, w którym osiągnięcia nielicznych są maksymalnie chronione przed potencjalnym niezadowoleniem wielu. Częściowo przyjmując nazwę „konserwatywny” podczas swojego wzrostu w dekadach zimnej wojny, udało mu się zdobyć poparcie klasy robotniczej, która była podejrzliwa wobec bardziej wyraźnego progresywizmu lewicy liberalnej sympatyzującej z marksizmem. Jednakże, klasyczny liberalizm również był postępową filozofią polityczną, która powstała z wizji dynamicznego i transformacyjnego porządku, który generowałby jeszcze bardziej gigantyczne nierówności niż system, który zastępował. Jego architekci zdawali sobie sprawę, iż ta filozofia prawdopodobnie nie zyska długoterminowego poparcia „wielu”, i w związku z tym opracowali teorię konstytucjonalizmu, która zapewniałaby maksimum ochrony dla indywidualnej wolności i praw własności kosztem troski o dobro wspólne. Ta filozofia, dziwnym trafem określana jako „konserwatywna” przez krótki okres pod koniec dwudziestego wieku, cieszyła się szerokim poparciem klas pracujących. Dziś to wsparcie zniknęło – co jest, jak na ironię, wynikiem sukcesu klasycznego liberalizmu w promowaniu zglobalizowanej formy liberalizmu rynkowego, który okazał się nieznośny i nieakceptowalny dla zwykłych obywateli, którzy odrzucili go w wyborach.
[i] Robert George and Cornel West, „Sign the Statement: Truth Seeking, Democracy, and Freedom of Thought and Expression- A Statement by Robert P. George and Cornel West,” James Madison Program, March 14, 2017, https://mp.princeton.edu /statement.
[ii] Anthony Adragna, „47 House Republicans Vote to Write Same-Sex Marriage into Law,” Politico, July 19, 2022, https://www.politico.com/news/2022/07/19/house -republicans-same-sex-marriage-law-00046682.
[iii] Jason Brennan, Against Democracy (Princeton: Princeton University Press, 2016); Bryan Caplan, The Myth of the Rational Voter: Why Democracies Choose Bad Policies (Princeton: Princeton University Press, 2007); Damon Root, Overruled: The Long War for Control of the U.S. Supreme Court (New York: Palgrave Macmillan, 2014).
[iv] . John Locke, Second Treatise of Government, ed. C. B. McPherson (Indianapolis: Hackett Publishing Company, 1980), 24. John Locke, Dwa traktaty o rządzie, tłum. Z. Rau (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1992), 185.
[v] Jonah Goldberg, Suicide of the West: How the Rebirth of Tribalism, Populism, Nationalism, and Identity Politics Is Destroying American Democracy (New York: Crown Forum, 2018), 7, 8, 9.
[vi] Goldberg stwierdza, w swojej książce „wyjaśniam, w jaki sposób liberalizm i kapitalizm stworzyły cud i w jaki sposób Stany Zjednoczone Ameryki są owocem tego cudu”. Suicide of the West, 11.
[vii] George F. Will, Statecraft as Soulcraft: What Government Does (New York: Simon & Schuster, 1983), 165.
From REGIME CHANGE: Toward a Postliberal Future
by Patrick J. Deneen, published by Sentinel, an imprint
of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC. Copyright © 2023 by Patrick J. Deneen.
Tekst powstał w ramach projektu pt. „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.