Zmiana na lepsze. Dlaczego rząd Tuska różni się od rządów Morawieckiego

1 dzień temu

Minęło już wystarczająco dużo czasu, by móc uczciwie ocenić, czy zmiana rządu Mateusza Morawieckiego na gabinet Donalda Tuska była dla Polski korzystna. Odpowiedź, choć nie dla wszystkich wygodna, wydaje się coraz bardziej oczywista: tak, ta zmiana była nie tylko potrzebna, ale i realnie poprawiła jakość funkcjonowania państwa. Widać to zarówno w polityce wewnętrznej, jak i w relacjach międzynarodowych.

Aby zrozumieć, dlaczego tak wielu Polaków poczuło ulgę po wyborach 2023 roku, trzeba spojrzeć na styl rządzenia Mateusza Morawieckiego. Był on premierem przede wszystkim z nominacji Jarosława Kaczyńskiego, a nie z woli własnego zaplecza czy politycznego autorytetu. Formalnie odpowiadał za rząd, ale faktyczne decyzje zapadały na Nowogrodzkiej.

Morawiecki, choć prezentował się jako technokrata i europejski ekspert, w praktyce uczestniczył w demolowaniu instytucji państwa. Pod jego kierownictwem rząd forsował rozwiązania podważające niezależność sądów, ignorował krytykę Komisji Europejskiej, a media publiczne przekształciły się w instrument partyjnej propagandy. Dodajmy do tego chaotyczną politykę gospodarczą – z jednej strony rozdawanie pieniędzy, z drugiej brak długofalowej strategii – i mamy pełny obraz państwa dryfującego w kierunku autorytaryzmu.

Donald Tusk przejął władzę w warunkach trudnych. Inflacja, osłabione instytucje, napięte relacje z Unią Europejską – to była spuścizna PiS. Dziś jednak można już powiedzieć, iż rząd Tuska stopniowo stabilizuje sytuację.

Najbardziej widocznym przykładem jest odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy. PiS przez lata nie potrafił ich pozyskać, bo nie chciał spełnić warunków dotyczących praworządności. Tusk, zamiast wojować, rozpoczął dialog i w efekcie Polska odzyskała dostęp do miliardów euro na inwestycje i modernizację. To nie jest sukces propagandowy – to realne pieniądze, które pracują na rozwój kraju.

Drugim ważnym elementem jest powrót Polski do głównego nurtu polityki europejskiej. Tam, gdzie Morawiecki i Kaczyński widzieli w Brukseli wroga, Tusk widzi partnera. Efekt jest prosty: Polska z kraju izolowanego staje się znów wiarygodnym sojusznikiem.

W kwestiach gospodarczych różnice są subtelniejsze, ale także wyraźne. Rządy PiS opierały się na logice „tu i teraz”: 500+, 13. i 14. emerytury, kolejne transfery pieniężne. To dawało krótkotrwałą popularność, ale kosztem finansów państwa i wzrostu inflacji. Morawiecki zapewniał, iż wszystko jest pod kontrolą, ale wystarczyło spojrzeć na rosnące ceny w sklepach, by zobaczyć, jak daleka była to prawda.

Tusk nie zrezygnował całkowicie z polityki socjalnej – wie, iż społeczne oczekiwania są realne – ale próbuje ją równoważyć odpowiedzialnością budżetową. Trudno mówić o cudach, bo sytuacja gospodarcza Europy jest skomplikowana, ale kierunek jest jasny: mniej propagandowych gestów, więcej twardej rachunkowości.

Zmiana rządu oznacza także inne podejście do instytucji państwa. PiS przez osiem lat przyzwyczaił Polaków, iż media publiczne są partyjną tubą, a prokuratura działa według politycznych wytycznych. Dziś, choć proces odpolityczniania tych instytucji nie jest łatwy ani szybki, widać zmianę klimatu. Dyskusja publiczna zaczyna się normalizować, pluralizm powoli wraca, a obywatele mogą czuć, iż państwo nie jest własnością jednej partii.

Nikt rozsądny nie twierdzi, iż rząd Tuska rozwiązał wszystkie problemy Polski. Wciąż są kolejki do lekarzy, wciąż rosną ceny, wciąż obywatele oczekują większej przejrzystości działań. Ale zasadnicza różnica polega na tym, iż obecny rząd nie traktuje państwa jak prywatnego folwarku jednej partii.

Zmiana Morawieckiego na Tuska to nie była tylko zmiana personalna – to była zmiana modelu rządzenia. Z modelu, w którym najważniejsze decyzje zapadały w gabinecie prezesa partii, na model, w którym decyzje negocjuje się w instytucjach i z partnerami.

Osiem lat PiS pokazało, jak łatwo można rozmontować państwo prawa i izolować kraj w Europie. Kilkanaście miesięcy Tuska pokazuje, iż Polska potrafi wracać na normalne tory. To proces trudny, często niewdzięczny, ale konieczny.

Dlatego dziś można już z przekonaniem powiedzieć: zmiana rządu Morawieckiego na rząd Tuska była zmianą na lepsze. I choć droga do pełnej odbudowy jest długa, kierunek jest wreszcie adekwatny.

Idź do oryginalnego materiału