Ależ kwik rozległ się w szeregach byłych pupilków Zbigniewa Ziobry! Ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno chwalili jego „twardą rękę” wobec przestępców, dziś wyją z bólu – bo to właśnie ich dotknęło prawo, które sami stworzyli.
Prokuratura, zgodnie z przepisami wprowadzonymi przez byłego ministra sprawiedliwości, zabezpiecza majątki, zajmuje konta i pilnuje, by podejrzani nie uciekli za granicę. A przecież tak właśnie miało być! Tak Ziobro i jego ludzie tłumaczyli opinii publicznej potrzebę „surowych narzędzi w walce z korupcją”. Tyle iż teraz to oni stali się podejrzanymi. I nagle surowość prawa okazała się „niesprawiedliwością”, „bezprawiem” i „polowaniem politycznym”.
Tylko iż prawo jest jedno – i nie rozróżnia między „naszymi” i „waszymi”.
– Prawo nie może działać wybiórczo. jeżeli ktoś kradł, brał łapówki lub marnował publiczne pieniądze, to musi liczyć się z konsekwencjami – mówi jeden z prokuratorów. Tymczasem współpracownicy Ziobry, którzy przez lata wymachiwali kodeksem niczym pałką, dziś proszą o litość i „humanitarne traktowanie”. Ironia losu? Raczej sprawiedliwość, której sami byli architektami.
Bo jak się okazuje, twarde prawo nie zna litości – choćby wobec własnych twórców.

1 dzień temu








