
Rząd USA zareagował na decyzję niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji o uznaniu AfD za organizację ekstremistyczną zaledwie kilka godzin po tym, jak została ona podana do publicznej wiadomości. „Tyrania w przebraniu” – tak nazwał krok niemieckich służb wewnętrznych sekretarz stanu Marco Rubio. Tym samym stał się trzecim — po wiceprezydencie J.D. Vance’ie i czołowym doradcy Donalda Trumpa Elonie Musku — wysokim rangą przedstawicielem amerykańskiej administracji, który wyraził fundamentalną krytykę wobec Niemiec.
Dla nowego rządu federalnego, który we wtorek 6 maja obejmie urząd, oznacza to poważny problem. Stany Zjednoczone stały się bowiem nie tylko nieprzewidywalnym, a tym samym trudnym partnerem, ale także obsesja na punkcie Niemiec w obozie Trumpa narasta i dotarła teraz do Rubio, który do tej pory był uważany za tradycjonalistę w kwestii polityki zagranicznej.
Kiedy w lutym wiceprezydent USA J.D. Vance poświęcił swoje wystąpienie w Monachium ostrej krytyce europejskiej demokracji, wywołało to ogromne poruszenie. Dla wszystkich było jasne, iż w Gabinecie Owalnym zasiada Donald Trump, który narzeka na nierówny rozkład obciążeń w relacjach transatlantyckich i będzie domagał się zmian w tym zakresie. Jednak fakt, iż nowe władze w Waszyngtonie kwestionują wartości leżące od dziesięcioleci u podstaw stosunków, był szokiem.
— jeżeli boicie się swoich wyborców, to Ameryka nie może dla was nic zrobić — rzucił Vance obecnym w Monachium. Odniósł się w ten sposób do szeroko dyskutowanej przed wyborami do Bundestagu kwestii „zapory ogniowej” przeciwko prawicowym partiom populistycznym
Obsesja na punkcie Niemiec
Kolejne tygodnie pokazały, iż nie był to odosobniony przypadek, ale iż w obozie Trumpa narasta obsesja na punkcie Niemiec. Oprócz Vance’a w niemiecką politykę wewnętrzną zaangażował się również czołowy doradca Trumpa, Elon Musk. Przed wyborami do Bundestagu agresywnie agitował za głosowaniem na AfD, twierdząc, iż „tylko ona może uratować Niemcy„.
Vance potępił dwie rzekome nieprawidłowości w kraju. Pierwszą jest postępowanie wobec AfD, które ponownie skrytykował w piątek. „AfD jest najpopularniejszą partią w Niemczech” – skomentował na X. „Teraz biurokraci próbują ją zniszczyć” – stwierdził. Drugą kwestią jest, według Vance’a, ograniczenie wolność słowa. Wielokrotnie krytykował on ściganie przestępstw z nienawiści w Internecie.
W opinii Vance’a obie te kwestie będą miały konsekwencje dla stosunków niemiecko-amerykańskich. — Czy uważacie, iż amerykański podatnik zaakceptuje to, iż ktoś w Niemczech trafi do więzienia tylko za opublikowanie złośliwego tweeta? — rzucił pod koniec lutego podczas konferencji CPAC. Również stosunek do AfD oddala Berlin od Waszyngtonu w oczach Vance’a.
Rubio dolewa oliwy do ognia
„Zachód wspólnie zburzył mur berliński, a teraz jest on ponownie wznoszony”, napisał w piątek Rubio w swoim poście na X. „Nie przez Sowietów, nie przez Rosjan, ale przez niemiecką elitę” — dodał. Innymi słowy: Niemcy znalazły się za nową żelazną kurtyną, która oddziela wolny świat od świata zniewolonego.
Podczas gdy na świecie szaleją wojny, których rozwiązanie obiecał rząd USA — czy to na Bliskim Wschodzie, czy w Ukrainie — obóz Trumpa zajmuje się niemiecką polityką wewnętrzną. Takie ustalenie priorytetów jest niezwykłe.
Friedrich Merz, który we wtorek 6 maja zostanie wybrany na kanclerza, i desygnowany przez niego minister spraw zagranicznych Johann Wadephul stoją zatem przed dyplomatycznym polem minowym, które prawdopodobnie w najbliższym czasie nie zniknie. Merz stoi na straży „zapory ogniowej” i nie będzie chciał ingerować w wymiar sprawiedliwości. Jednocześnie nie może pozwolić, aby Waszyngton wykorzystał to jako pretekst do zerwania lub ograniczenia partnerstwa w dziedzinie bezpieczeństwa z Niemcami.
Do tego dochodzi fakt, iż nie tylko Vance i Musk, przedstawiciele obozu MAGA, atakują Niemcy. Ostatnia salwa wyszła od sekretarza stanu Marco Rubio. Jego wypowiedź pojawiła się zaledwie dzień po tym, jak został on najpotężniejszą postacią w amerykańskiej polityce zagranicznej, zaraz po prezydencie. W czwartek 1 maja Trump dokonał zmian w swoim gabinecie i przeniósł doradcę ds. bezpieczeństwa Mike’a Waltza na stanowisko ambasadora przy ONZ w związku z aferą Signal. Jego stanowisko obejmie teraz Rubio.

Przewodniczący Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Friedrich Merz podpisuje umowę koalicyjną między CDU, Unią Chrześcijańsko-Społeczną (CSU) i Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (SPD), Berlin, 5 maja 2025 r.
Chociaż jest to rozwiązanie przejściowe, Rubio stanie się centralną postacią w amerykańskiej polityce zagranicznej. Będzie nadzorował nie tylko działania Departamentu Stanu, ale także proces decyzyjny w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu.
Zjednoczony front przeciwko Berlinowi
Rubio osiągnął w ten sposób awans, który wcale nie był oczywisty. Jego nominacja na stanowisko sekretarza stanu od początku była solą w oku wielu izolacjonistycznych zwolenników MAGA. Ich obawy potwierdziły się, gdy stanowczo sprzeciwił się on planom cięć budżetowych Elona Muska i usunął urzędnika MAGA ze stanowiska szefa likwidowanej agencji pomocy rozwojowej USAID.
Jednak Rubio nie popadł w niełaskę Trumpa i Vance’a — wręcz przeciwnie. Umiejętnie wyreżyserował swoje występy w telewizji, przedstawiając się jako żelazny obrońca polityki Trumpa. W tym celu porzucił choćby własne zasady. Choć wcześniej znany był jako jastrząb wobec Rosji, powstrzymywał się od krytyki prezydenta, gdy ten upokorzył swojego ukraińskiego gościa Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym i gdy jednostronnie zwiększał presję na Kijów. Zamiast tego stanął w obronie Trumpa.
Rubio broni również zaostrzonej polityki migracyjnej Trumpa. Jeszcze jako senator opowiadał się za ochroną uchodźców przed reżimem Maduro. w tej chwili nie chce o tym słyszeć.
To zapewniło mu miejsce w najbliższym otoczeniu Trumpa. — Jeśli mam problem, dzwonię do Marco. On go rozwiąże — pochwalił go w czwartek Trump.
W tym kontekście jego atak na Niemcy nabiera jeszcze większej wagi. W przeciwieństwie do Vance’a Rubio dotychczas prawie nie wypowiadał się na temat Niemiec. Podczas przesłuchania w Senacie po nominacji skrytykował wprawdzie dawną zależność energetyczną Berlina od Rosji, ale pochwalił szybką budowę terminali LNG. Był to „niemiecki cud inżynierii” — powiedział wówczas.
Teraz jednak podąża śladem Vance’a i Muska, tworząc w Białym Domu zjednoczony front przeciwko Berlinowi. Pierwsze podróże Merza i Wadephula do USA odbędą się zatem w niezwykle trudnych okolicznościach.