Zjadł zatrutą galaretę i zmarł. Śledztwo ws. „wędliniarzy” z Nowej Dęby zamknięte! „Podejrzani dopuścili się…”

4 godzin temu
Rok temu cała Polska usłyszała o galarecie z targowiska z Nowej Dęby, której zjedzenie kosztowało życie 54-latka. Śledztwo zostało zakończone, a „wędliniarze” Regina S. i Wiesław S. czekają na rozprawę. Jedna ofiara, dwie osoby w szpitalu O zatrutej galarecie z Nowej Dęby cała Polska usłyszała w pierwszych tygodniach ubiegłego roku. Na lokalnym targowisku, jak zwykle, pojawiło się małżeństwo, które prosto z samochodu oferowało swoje domowe wyroby. Problem w tym, iż sprzedawane mięso nie miało żadnych badań, a co za tym idzie, na jego sprzedaż nie było pozwolenia. Niestety, nie brakowało też chętnych na ich ofertę. Efekty ich mięsnego biznesu są opłakane. Jeden z ich klientów, 54-letni mężczyzna pochodzenia ukraińskiego zmarł po zjedzeniu wyrobu „wędliniarzy”. Jego żona (na szczęście nie zdążyła zjeść galarety) zadzwoniła po karetkę, ale reanimacja w drodze do szpitala zakończyła się niepowodzeniem. Kilkoro innych klientów również się zatruło, na szczęście ich organizmy obroniły się przed zatrutą galaretą. Twórcy zatrutej galarety (biegli wykryli azotyn w stężeniu toksycznym dla człowieka – ponad 100-krotnie przekraczającym dopuszczalne normy) to 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. Małżeństwo najpierw usłyszało zarzut, iż działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Później zarzuty się zmieniły. Od
Idź do oryginalnego materiału