Ziobro w szacie obrońcy wolności. Kto w to uwierzy?

1 tydzień temu
Zdjęcie: ZIobro


Zbigniew Ziobro znów w natarciu – tym razem w roli męczennika wolności słowa. W programie „Polska Wybiera” na antenie Telewizji wPolsce24 były minister sprawiedliwości nie zostawił suchej nitki na Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, Donaldzie Tusku i – jakżeby inaczej – „upolitycznionych sędziach”. Decyzja sądu o uchyleniu koncesji dla wspomnianej stacji to dla Ziobry nie tylko skandal, ale wręcz „zapowiedź czarnych planów” i „wojna wypowiedziana wszystkim wolnym Polakom”. Brzmi dramatycznie? Owszem, ale kiedy słucha się tych lamentów, trudno nie zadać pytania: czy to nie sam Ziobro przez lata próbował kneblować kogo popadnie?

„Ta decyzja jest z istoty swojej wtargnięciem w obszar wolności mediów w Polsce, w coś co jest istotą, tlenem demokracji. Oni chcą tą decyzją przecież zamknąć usta mediom” – grzmiał Ziobro, jakby zapomniał, iż jego własne rządy to nie był złoty wiek niezależnego dziennikarstwa. Były minister sprawiedliwości, który z lubością reformował sądy pod swoje dyktando i nie raz groził palcem niezależnym redakcjom, teraz płacze nad losem Telewizji wPolsce24. To trochę tak, jakby lis narzekał, iż kurnik za mocno się barykaduje.

Nie obyło się bez klasycznego dla Ziobry straszenia Tuskiem. „Nie ulega wątpliwości, iż to jest decyzja polityczna, iż mamy sędzię przebraną, czy polityka przebraną w togę sędziowską, która wydała wyrok polityczny na zapotrzebowanie i wedle oczekiwań jaśnie panującego Donalda Tuska” – perorował. Oczywiście, dowodów na te rewelacje brak, ale kto by się przejmował szczegółami, gdy można rzucić kilka chwytliwych haseł i podgrzać atmosferę?

Ziobro nie byłby sobą, gdyby nie zaatakował też sędziów – swoich odwiecznych wrogów. „Oni zakładają togi sędziowskie, które powinny być symbolem obiektywizmu, bezstronności i apolityczności przede wszystkim, ale wiemy, iż toga sędziowska stała się w dużym stopniu także synonimem, symbolem tego, co jest związane z polityką w obszarze polskiego sądownictwa” – stwierdził. Te słowa brzmią jak wyjęte z kabaretu, gdy przypomnimy sobie, jak sam Ziobro obsadzał sądy swoimi ludźmi i przekształcał je w narzędzie politycznej vendetty. Czyżby lustro w domu pana Zbigniewa się stłukło?

Najmocniej jednak wybrzmiało jego stwierdzenie, iż decyzja sądu to „wojna wypowiedziana wszystkim wolnym Polakom”. „My musimy wiedzieć, iż mamy do czynienia z ludźmi, dla których demokracja to wyłącznie fraza, którą się posługują. Tak naprawdę są to ludzie, którzy myślą o władzy bezwzględnej, władzy autorytarnej” – alarmował. Pytanie brzmi: kto tu naprawdę marzył o władzy absolutnej? Człowiek, który jako minister sprawiedliwości chciał kontrolować każdy aspekt wymiaru sprawiedliwości, czy może Tusk, który – przynajmniej na razie – nie biega po kraju z planem zamykania wszystkich mediów?

Ziobro widzi w tym wyroku zamach na „uczciwą, wolną, demokratyczną debatę polityczną w Polsce”. Szkoda tylko, iż zapomina, jak jego ekipa przez lata szczuła na przeciwników politycznych, a krytyczne media nazywała „antypolskimi”. Może zamiast krzyczeć o „tlenu demokracji”, warto by przypomnieć sobie, kto ten tlen przez osiem lat podtruwał?

Zbigniew Ziobro w roli obrońcy wolności mediów to widok równie groteskowy, co szczery polityk na wiecu wyborczym. Jego płomienne tyrady o „zamachu na wolną Polskę” i „kneblowaniu mediów” brzmią jak kiepski żart w ustach człowieka, który sam nie raz pokazywał, iż wolność słowa ceni tylko wtedy, gdy słowo to chwali jego samego. Może zamiast szukać spisków pod togami sędziów, pan Ziobro powinien spojrzeć na własne dokonania? Ale na to, jak widać, odwagi już brakuje.

Idź do oryginalnego materiału