Ziobro traci grunt pod nogami. Sroka udowadnia, iż nikt nie stoi ponad prawem

2 dni temu
Zdjęcie: Ziobro


Komisja śledcza ds. Pegasusa uderza w fundamenty systemu, który przez lata budował Zbigniew Ziobro. Magdalena Sroka i jej zespół pokazują, iż czas politycznych podsłuchów i prokuratorskiej bezkarności dobiegł końca. Były minister sprawiedliwości, który sam uczynił z prawa narzędzie władzy, dziś musi tłumaczyć się przed nią jak każdy obywatel.

Zbigniew Ziobro przez lata był przekonany, iż stoi ponad prawem. Jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie stworzył system, w którym władza miała nieograniczony dostęp do obywatelskich tajemnic. Dziś ten system zaczyna się sypać, a jego twórca wreszcie staje w obliczu odpowiedzialności. Komisja śledcza ds. Pegasusa złożyła zawiadomienie do prokuratury na byłego ministra. Jak powiedziała przewodnicząca komisji Magdalena Sroka, „czasy bezkarności się skończyły”.

To symboliczne słowa. Po ośmiu latach, w czasie których Ziobro i jego ludzie przekraczali wszelkie granice kontroli nad służbami, sądami i obywatelami, ktoś wreszcie odważył się nazwać rzeczy po imieniu. Sprawa dotyczy zakupu i używania systemu szpiegowskiego Pegasus – izraelskiego narzędzia, które pozwala przejąć pełną kontrolę nad telefonem: podsłuchiwać rozmowy, czytać wiadomości, przeglądać zdjęcia, a choćby śledzić lokalizację.

Jak ujawniła komisja, decyzję o zakupie Pegasusa podjął sam Zbigniew Ziobro. Magdalena Sroka powiedziała wprost:
„Ziobro podjął decyzję o przekazaniu środków w celu nabycia Pegasusa, umożliwiając w ten sposób pozyskanie materiałów przez obce służby, w tym przypadku Izrael, firmę, która to narzędzie stworzyła”.

To zdanie powinno wstrząsnąć opinią publiczną. Minister, który przez lata zasłaniał się hasłem „suwerennego państwa”, sam sprowadził do Polski narzędzie pozwalające obcym podmiotom uzyskać dostęp do danych polskich obywateli. To zdrada w czystej postaci – nie w sensie romantycznym, ale instytucjonalnym.

Sroka dodała, iż transakcja została przeprowadzona mimo ostrzeżeń służb, które wskazywały na ryzyko wypływu danych. To znaczy, iż decyzja nie była błędem wynikającym z niewiedzy – była świadomym aktem arogancji i pogardy dla prawa.

To, co miało być narzędziem walki z przestępczością, gwałtownie stało się orężem politycznym. Poseł Tomasz Trela, wiceprzewodniczący komisji śledczej, przypomniał:
„Ziobro wiedział, po co ten system ma być kupiony – nie po to, żeby chronić obywateli i państwo od złoczyńców, tylko po to, żeby mieć bata na politycznych oponentów, niezawisłych sędziów, niezależnych prokuratorów i obiektywnych dziennikarzy”.

To właśnie jest istota afery Pegasusa: zaufanie, jakim społeczeństwo obdarzyło instytucje państwa, zostało cynicznie wykorzystane do budowania aparatu inwigilacji. Ziobro zbudował państwo, w którym obywatel miał się bać władzy – nie odwrotnie.

Komisja wykazała, iż Pegasus był używany wobec opozycji, ludzi wymiaru sprawiedliwości i mediów. Zamiast chronić obywateli, polska prokuratura stała się narzędziem politycznej zemsty.

Magdalena Sroka, przewodnicząca komisji, zachowała w całej sprawie spokój i determinację, których przez lata brakowało. „Zebraliśmy materiał dowodowy, zarówno jawny, jak i niejawny. Dzisiaj składamy zawiadomienie do Prokuratury Krajowej, załączając dowody z dokumentów” – poinformowała.

To nie jest polityczny gest, ale instytucjonalne przywrócenie normalności. Po latach, gdy prokuratura była w pełni podporządkowana Ziobrze, nikt już nie wierzył, iż da się pociągnąć ministra do odpowiedzialności. Tymczasem komisja Sroki pokazuje, iż choćby najpotężniejszy polityk nie jest bezkarny.

Trela podkreślił: „Ziobro zwlekał, kombinował, ale my byliśmy konsekwentni i zdeterminowani”. Ich upór zaowocował. Zgromadzone dowody nie są już tylko opinią publiczną – to materiał procesowy.

Afera Pegasusa to nie tylko kwestia nielegalnych podsłuchów. To test, czy Polska naprawdę potrafi rozliczyć własne grzechy z czasów rządów PiS. jeżeli Zbigniew Ziobro zostanie postawiony przed sądem, będzie to sygnał, iż państwo wraca do standardów praworządności.

Przez lata Ziobro budował swój wizerunek nieugiętego szeryfa. W rzeczywistości był prokuratorem własnej władzy – tropił przeciwników, nie przestępców. Dziś, gdy role się odwróciły, może wreszcie przekonać się, jak to jest być po drugiej stronie stołu przesłuchań.

Magdalena Sroka ma rację: czasy bezkarności się skończyły. I jeżeli Polska ma znów być państwem prawa, to właśnie od takich gestów – od odwagi i determinacji ludzi, którzy się nie boją – musi zacząć się odbudowa.

Idź do oryginalnego materiału